Data: 2004-05-08 12:42:30
Temat: Re: Żyć ze świrem...
Od: "Joanna" <b...@a...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
> Chcesz się pobawić w wyścig szczurów?
> Słyszałem, że to dość wyczerpujący sposób na życie ;-)
Może i coś w tym jest. Choć mój cel był ciut inny. Chciałam być dość dobra, żeby
zostać na uczelni - robić to co lubię.
> Robią co umieją. Jeśli już MUSISZ spełniać ich oczekiwania
od zawsze chciałam, żeby byli ze mnie zadowoleni. Zawsze był ktoś, do kogo była
porównywana. W rodzinie -- w szerszym znaczeniu tego słowa. Wiem, że rodzice
wywierali na mnie pewien nacisk, ale dziś wiem też, że sami pod pewnym naciskiem
byli.
> ...to lepiej to zrobisz zaczynając od zabrania się za problem depresji.
> Mogą zupełnie nie rozumieć w jakim jesteś stanie
Nic nie wiedzą. Przy nich udaję. Rzadko jeżdżę do domu, oni są zapracowani, jak
coś, to mówię, że boli mnie głowa. A przez telefon po prostu uważam co mówię.
> sądzę że masz prawo poprosić twoje otoczenie
> o pomoc. Oskarżając się o pasożytnictwo, wmawiając sobie
> że nie zasługujesz na ich czas i uwagę odraczasz moment
> podjęcia działań mających wyleczyć cię z depresji.
Trochę pewnie tak. Ale mam takie przeczucie, że jeśli tylko coś mi sie uda. --
choćby bez problemów zaliczyć rok, dostać sie na prace mgr tam gdzie chcę.. to
już będzie dobrze.
Choć może to błędne założenie...
> > Nie wiem.. Nie wiem. On mówi, że mnie kocha, On to okazuje. Ja wiem, że tak
> > jest. Byliśmy parą 7 lat zanim zdecydowaliśmy się na ślub. I było tak
dobrze..
> > Wierzę mu, choć nie potrafię tego zrozumieć.
> Dopóki masz depresję nie zrozumiesz.
> Warto zabrać się za leczenie choćby po to aby to zrozumieć.
>
> A poza tym, czy nie przyszło ci do głowy
> że jesteś po prostu (wybacz uproszczenie) 'świetną laską'
> wartą tego aby się dla niej trochę przemęczyć
> jeśli facet nie wymięka po 2,5 roku to coś w tym chyba jest?
Hehe.. dzięki za to.. 'uproszczenie'.
> > Jeśli wylecę ze studiów, to nie chcę się leczyć. Nie będę miała po co.
> Oczywiście jeśli wylecisz musisz ukarać się największą
> depresją na świecie.
> Studia są oczywiście 100 razy ważniejsze niż TY. ;-)
Dla mnie te studia to w sumie.. ja.
> > Leczę się w przychodni studenckiej - może nie jest to super miejsce. Ale
> gdyby
> > te dwa lata temu mi nie pomogli..
> Jeśli byli dobrzy dwa lata
> temu nie muszą być dość dobrzy
> dzisiaj. Może jednak daj im znać co się z tobą
> dzieje. Myślę że będą mieli propozycję rozwiązań.
Największy problem, to terminy - miesięczne opóźnienie miniumu. No i bardzo
ograniczony czas.
> > > Potrzeba chyba przemyślenia jeszcze raz
> > > zestawu leków
> > > i tzw. poznawczej psychoterapii depresji
> > > (to ostatnie akurat nie każdy psychoterapeuta
> > > umie więc trzeba trochę
> > > poszukać)
Dwa lata temu nie zgodziłąm się na szpital. Lekarka namawiała mnie chyba przez 3
m-ce co wizytę. Może to był błąd?
> Pamiętaj, że depresja pogarsza zdolność uczenia, koncentracji
> uwagi, planowanie i motywację.
> Może więc w istotny sposób utrudnić (nawet uniemożliwić) studia.
> Rozsądne byłoby więc raczej pójście na roczny urlop zdrowotny,
> i rozpoczęcie intensywnego leczenia
> Ale problem w tym, że obecnie twój ogół przekonań wygląda
> mniej więcej tak:
>
> Studia są ważniejsze niż wyleczenie (czyli de facto od Ciebie)
> Nie jestem nic warta w przyszłym wyścigu szczurów
> bo straciłam już parę lat. Jeśli wezmę urlop zdrowotny
> i zacznę się leczyć będę warta jeszcze mniej.
> Muszę przede wszystkim spełniać oczekiwania rodziców
> związane z moim usamodzielnieniem się zamiast
> skoncentrować na leczeniu. Próba leczenia
> i studiowania nie powiedzie się
> ponieważ leczenie obecne jest mało skuteczne, ale
> pozostanę przy obecnym bo kiedyś mi pomogło.
>
> Ponieważ rozsądne wyjście nie jest możliwe wobec
> takiego konglomeratu przekonań, najlepiej siedzieć
> i patrzeć co będzie.
Nie. Tu chyba nie mogę się zgodzić. Naprawdę daję z siebie wiele, żeby się
wyrobić na uczelni. Po 2 roku całe wakacje zakuwałam, żeby pójść dalej. Poszłam.
Przebrnęłam przez trzeci.. i teraz dopiero utknęłam chyba na dobre.
> W ten sposób jednak doprowadzisz się do stanu w ktorym
> zaczną cię dręczyć myśli samobójcze, z wiadomym możliwym
> skutkiem.
To też już było. Było na samym początku, powracało co jakiś czas.. Ale wiem, że
ktoś (mój mąż) poczułby się okropnie. że większej krzywdy chyba nie mogłabym Mu
zrobić. I dlatego choć bardzo chciałam, to i tak nie potrafiłam.
> Moim skromnym zdaniem NIE MA ALTERNATYWY dla
> natychmiastowego podjęcia intensywnego leczenia
> depresji.
Wiem, że masz rację. I boję się tej decyzji.
.. No dobra. Tak naprawdę to chyba jakaś część mnie uzależnia ją od tego jak
będzie na uczelni. Ale WIEM, że to tylko odwlecze sprawę.
Poza tym jeśli miałabym to zrobić, to czeka mnie rozmowa z rodzicami... A tej
też się potwornie boję.
Muszę to przemyśleć.
Ale dziękuję Ci, trochę ułożyłeś mi w głowie obraz możliwych rozwiązań.
pozdrawiam
Aśka
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl
|