Data: 2008-09-20 20:20:52
Temat: Re: a ja ci czarek zazdroszczę
Od: i...@g...pl
Pokaż wszystkie nagłówki
On 20 Wrz, 21:46, rzeczy pierwsze <r...@o...eu> wrote:
> i...@g...pl pisze:
>
> >> natomiast tutaj, że zawdzięczasz swoje uwarunkowania wzorcom pochodzącym
> >> ze związku swoich rodziców. Prawda pewnie leży gdzieś po środku? I czy
> >> rzeczywiście, aż tyle patologii jest wokoło, że normalność jest warta
> >> wzmianki? ;-P
>
> > Jest warta po stokroć. Normalność w relacjach małżeńskich jest dziś
> > wyjątkowym zjawiskiem.
>
> Chyba ciut przesadne generalizowanie, przynajmniej ja niczego podobnego
> nie zaobserwowałem, a cieszę sie opinią raczej dobrego obserwatora ;-P
>
> > Patrz: akcelerowanie się lawiny rozpadów związków.
>
> Nawet gdyby większość związku miała ulec rozpadowi, to stabilny związek
> nie byłby już normalnością.
O nie, mój drogi: normalność jest, istnieje, nie zapomnieliSMY
jeszcze, jak wygląda. UdajeMY tylko, że nas to nie obchodzi, udajemy,
że jej nie ma, żeby mniej bolało, kiedy się w życiu nie ukłąda: bo
inni też, bo nie my jedyni, bo tak w ogóle to o czym mowa, bo to mit
jakiś.
Normalność jest. To jest właśnie stabilny związek. Oparty na tym, na
czym powinien. Wieczność dla dwojga. To nie frazes, nie w moim życiu.
Czyli nie tylko w moim, bo ja się z Kosmosu nie urwałam raczej. Jestem
sama dla siebie dowodem na istnienie normalności. Nikt mi nie jest w
stanie tej pewności zachwiać. Normalność JEST.
>
> > związków. O normalności należy mówić, należy ja pokazywać, bo bez tego
> > stanie się dla ludzi jak ów dżemik truskawkowy w "Seksmisji" -
> > zamazanym przeszłością, pachnącym wspomnieniem naturalności i zdrowego
> > porządku rzeczy...
>
> IMHO stanie się prędzej przereklamowana i w ten sposób odpychająca.
Normalność jest stanem pożądanym jak zdrowie dla chorego - ilebyś o
niej nie gadał, ilebyś jej nie reklamował, to i tak za mało: ludzie za
nią tęsknią, chociaz sami niejednokrotnie działają przeciw niej.
Koniec analogii jest tu, gdzie nie umieją jej osiągnąć tylko i
wyłącznie dlatego, że dają się ściągnąć z właściwej drogi swoim
słabościom, których po prostu i zwyczajnie nie chce im sie pokonywać.
Bo normalność to nie jest sytuacja zastana i dana, trza się trochę
napracowac, aby ją mieć.
Najłatwiej, bo bez żadnego wysiłku, to można sobie spieprzyć życie:
mając za nic oczekiwania partnera, eskalując swoje "bo mi się należy",
kierując się głupotami w wyborze osoby "na całe życie", sprowadzając
małżeństwo do kupowania mieszkania, mebli i samochodu, lokując w tym
koronny nabytek - dziecko (o ile w ogóle) jak wisienkę na torcie.
Torcik się egoistycznie podjada, a wisienka sobie spada. To tylko
jeden ze schematów, tak na przykład.
|