Data: 2002-02-19 20:17:14
Temat: Re: dojrzała osobowość tłumu
Od: "ika zuzeloth" <i...@i...ciach.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
<z...@p...onet.pl> na moim ekranie zjawia się z tekstem:
> Spojrzenie na pacjenta jako czlowieka oznacza MZ dla lekarza takze
> dost rzezenie cierpienia tego czlowieka.
Tak, ale nie litowanie się nad nim.
> Celowo odrozniam wspolczucie (w sensie wrazliwosci na cudze cierpienie)
> od bezrozumnego rozczulania. W tym ujeciu wspoczujacy lekarz nadal
> bedzie sie kierowal rozumem leczac pacjenta, ba, nie musi nawet
> okazywac tego uczucia. Ono i tak bedzie do wyczucia przez pacjenta w
> sferze pozawerbalnej, jednoczesnie nie urazi poczucia godnosci chorego,
> co moze sie stac w przypadku rozczulania sie.
Zrozumienie dla cierpienia - tak. Ale na pewno nie zachowanie typu: 'musi
pana na pewno boleć', 'pewnie bardzo pan cierpi' -- to wywołuje reakcje
przeciwną, chory może się załamać, bo skoro nawet lekarz mu współczuje,
to znaczy, że jest już naprawdę źle.
> Ale to sie czuje...
Owszem :)
Ale chodziło mi o pewne wyznaczniki, standardy. A przede wszystkim o to,
czy każdego jednostkowego chorego powinno się traktować jak niedojrzałego
i uważać jak na dziecko, by nie urazić jego psychiki - choćby z racji
jego zwiększonego egocentryzmu i niepokoju.
--
ika - umop apisdn
|