Data: 2003-12-12 16:55:58
Temat: Re: dyskryminacja
Od: Piotr 'Gerard' Machej <g...@a...eu.org>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik Sylwi@ <eskape@_dziwny.jest.ten.swiat_poczta.fm> napisał:
> Egzystujemy w tym samym środowisku jednak każdy z nas wypracował sobie
> zupełnie inny sposób na życie.
To normalne :)
> Ja w domu po pracy ściagam aparaty bo mam wrażenie, że przez moja głowę
> przejechał buldożer i wtedy cisza jest cudowna :-)
Ja nie. Źle się czuję, kiedy nie słyszę. Aparaty zdejmuję na noc
i do kąpieli. To w zasadzie wszystko. No i ewentualnie jak mi
za bardzo odciskają ucho - ale to też raczej pojedynczo zdejmuję.
Ostatnio miałem przez tydzień zepsute oba aparaty, to myślałem,
że oszaleję...
> U mnie i tak jest tak,
> że jak ktoś ma przyjść to musi mi o tym powiedzieć właśnie smsem na komórkę
> albo nadać znajomy sygnał i idę do domofonu :-)
Hehehe, tu mamy tak samo :) Mój przyszły szwagier już parę razy wystał
swoje pod drzwiami - jak miał szczęście, to go któryś z sąsiadów
wpuścił.
> Dla mnie domofony, dzwonki telefonu to ...... to coś co
> kiedyś słyszałam:-)
Można sobie przedłużenie domofonu do pokoju doprowadzić - wtedy lepiej
słychać :) No ale jeśli zdejmujesz aparaty, to i tak to nic nie zmieni.
> Masz rację,
> jednak świat byłby zdecydowanie pięknieszy gdyby takich ludzi tolerancyjnych
> było troszeczkę więcej :-)
O tak :)
> Na to to ja nie mam co liczyć :-)
> Szef jest ostatnią osobą z która mogę się dogadać.
No to faktycznie, jeśli nie chcesz tego zgłaszać, to musisz
sobie sama radzić :( Powodzenia :)
> Nie tak łatwo, nie dam się zadeptać :-))))
:)
> A ja jako, że od czasu do czasu rozmawiam z osobą niesłyszącą ale znającą
> język migowy postanowiłam się choć trochę dokształcić i .... pomachać.
Ja też. Tylko dlatego znam alfabet ;) No i kilka innych znaków, ale bardzo
mało. Próbowałem się zapisać na kurs migowego w Polskim Związku Głuchych,
ale stwierdzili, że skoro słyszę coś z aparatami, to mi to nie jest
potrzebne. Została więc nauka z książki i z tego, co parę znajomych osób
czasem pomiga.
> No ale cóż, fajnie
> było i jak tylko znajde czas spróbuje wrócić do nauki bo niekiedy jego
> znajomość przydaje się i nie tyle dla potrzeb własnych ile by sprostać w
> rozmowach z innymi.
Ja się poddałem. Nauczyłem się alfabetu i paru podstawowych słów i na
tym skończyłem. Nie mając na codzień styczności z migowym nie mam szans
nawet na zrozumienie, co mówią (migają) inni. Nie mówiąc o tym, że
oficjalny migany a potoczny migowy to dwie różne rzeczy. Z tego,
co kiedyś czytałem, to żeby w miarę sobie radzić, trzeba się uczyć
parę lat conajmniej - i to mając stałą styczność z migającymi.
> Zresztą niech sobie tylko każdy wyobrazi w sytuacji kiedy jest w
> towarzystwie i wszyscy rozmawiają, śmieją się a on nie wiem o czym mowa i z
> czego się śmieją a żeby głupio nie wyglądać śmieje się również i potakuje
> głową choć sam nie wie o czym :-)
Dokładnie. I w ten sposób pozostajemy zawieszeni pomiędzy dwoma światami,
nie mogąc się swobodnie dogadać ani ze słyszącymi, ani z niesłyszącymi.
W sumie, to między sobą też mamy problem się dogadać. Ech. Dlatego przez
wiele lat mówiłem, że już wolałbym całkiem stracić słuch, a nie tak
tylko częściowo.
Pozdrawiam,
Gerard
|