Data: 2002-03-26 14:00:12
Temat: Re: i?ć czy nie i?ć (znowu ?lub)
Od: "Hanka Skwarczyńska" <a...@w...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "Ula Dynowska" <u...@a...net> napisał w
wiadomości news:a7pt50$2cqj$1@pingwin.acn.pl...
> [...] odniosłam wrażenie, że dzieci najbardziej
> przeszkadzają, jeśli traktuje się ślub jak jakiś teatr, a nie
uroczystość
> religijną.
Nie dla wszystkich ślub jest uroczystością religijną. Z całą
pewnością nie jest nią wesele. Ale nawet pomijając powyższe
można chcieć nadać własnemu ślubowi określoną oprawę,
niekoniecznie z płaczącym niemowlęciem albo biegającym między
ławkami trzylatkiem w tle. Oczywiście, że najważniejszy w
kościelnym ślubie jest aspekt religijny, ale z drugiej strony
każda uroczystość ma w sobie coś z teatru.
Ja _wiem_, że nie wszystkie dzieci się tak zachowują. Ale z
drugiej strony nie wszystkie dzieci, nawet w rodzinie, mam
okazję obserwować na co dzień, a tym bardziej w sytuacjach
wymagających np. godzinnego siedzenia po cichu, więc nie jestem
w stanie ocenić, czego mogę się spodziewać (po rodzicach też ;).
Więc jeżeli komuś zależy na nastroju albo zapłacił dwa tysiące
złotych sopranistce, najprostszym sposobem uniknięcia zakłóceń
;) jest nieobecność dzieci na ceremonii.
A jeśli chodzi o samo wesele (i wszelkie inne uroczystości z
tańcami), mnie osobiście najbardziej "przeszkadzają" wspomniane
już przez kogoś dzieci brykające po parkiecie. Uwierz, dla
kogoś, kto nie jest fanem dzieci w ogólności, ciągłe potrącanie
i konieczność uważania na każdym kroku potrafią być uciążliwe. A
tak się składa, że na większości wesel z udziałem dzieci,
szczególnie jeśli tych dzieci jest więcej niż dwie sztuki,
parkiet żywo przypomina zatłoczony autobus :)
I mały quiz: tak statystycznie, dla ilu matek oczywiste jest, że
w czasie
- składania przysięgi
- wyjścia młodych z kościoła
- robienia zdjęć
- pierwszego tańca
- i w ogóle tańców dla wybrańców ;)(np. rodziców młodych)
- krojenia tortu
- oczepin (nie zawsze)
itd. młodzi mają prawo oczekiwać, że dzieci będą niewidzialne i
niesłyszalne?
Poza tym ludzie, litości, wesela nie robi się co tydzień,
dziewczyny marzą o tym dniu i planują go od piątych urodzin;
oczywiście, że zapraszając gości należy mieć na względzie ich
dobre samopoczucie, ale czy młodym też nie należy się trochę
przyjemności, podziwu i bycia w centrum uwagi?
> [...] Ale w moim przykładzie to
> jest właśnie najbliższa rodzina - dziecko brata - czy się
mylę?
W moim mniej więcej też tak by było. I obawiam się, że nie
pozostałoby mi nic innego, jak pokonać własny egoizm, żądający w
takiej chwili najbliższych tylko dla siebie :)
Pozdrawiam
Hanka - egoistka, która na szczęście rozważa problem tylko
teoretycznie ;)
--
Hanka Skwarczyńska
i kotek Behemotek
a...@w...pl
|