Data: 2006-06-06 10:31:29
Temat: Re: i po wszystkim
Od: assembler <a...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
cbnet wrote:
> a:
>> Realnie, realnie. Zludzenia maja zwyczaj szybko
>> sie rozwiewac.
>
> Realnie tacy faceci chyba maja jednak wieksze szanse
> na stanie sie najpierw "mezczyzna po przejsciach"
> niz na udany zwiazek.
No i jak tu nie wierzyc w filozofie zycia Bluzgacza :>
>> Co mialo byc zartem? Dojrzenie fa czy "milosc", "szczerosc"
>> i "zrozumienie"? Cos strasznie zajezdza cynizmem.
>> Zwolennik pogladu, ze uczucia sa zimna kalulacja
>> (mniej lub bardziej swiadoma)?
>
> Czy sadzisz ze fa kocha M?
> Wierzysz w to? :)
W sumie nie chcialem publicznie tego mowic, zeby
cos fa nie sugerowac, ale skoro juz zapytales...
"M jest duzo spokojniejszy, duzo slabszy, bardziej niesmialy...
irytuje mnie to "
"klocimy sie rzadko, a jak juz to spokojnie, delikatnie, madrze i
odpowiedzialnie az mnie to meczy ze staram sie byc taka
poukladana, przyznawac sie do bledow, przepraszac kiedy
trzeba i o wszystkim dyskutowac."
I la grande finale:
"mam naprawde cudownego i wyjatkowego chlopaka i wycisne
z tego zwiazku ile sie da."
Pytanie wazniejsze - czy ma szanse go kochac w ogole?
> Byc moze kiedys fa dojrzeje do milosci, ale na dzis,
> jutro, pojutrze i po-pojutrze moze jedynie funkcjonowac
> w roli "obiektu milosnego odurzenia" korzystajac z tego
> co moze dzieki temu uzyskac od "gotowych na wszystko"
> partnerow.
To co w takim razie powinna czynic fa, aby
stac sie zdolna do milosci? Czekac?
I czym definujesz milosc? Bezinteresownym dawaniem?
--
assembler
|