Data: 2003-04-25 08:58:01
Temat: Re: kop w d. jako zrodlo motywacji
Od: "... z Gormenghast" <p...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
"Marsel" w news:MPG.190fb6f6eb217ef39898d0@news.onet.pl...
/.../
> Jeszcze jedna problema ktora od razu wylazi - kazdy z nas/was (nie
> wiem wlasciwie ktor forma jest poprawna ;) zdrowo myslacy uwaza sie za
> moralnie poprawnego - tj. nie wyrzadza nikomu krzywdy. jak wiec
> wytlumaczyc fenomen powszechnej przepychanki i kopaniny?
Moim zdaniem uogólnienie jest nieuprawnione. Mam na myśli zwrot
"każdy /.../ uważa się...". Zakłada on istnienie stanu stacjonarnego w rozwoju,
a to przecież nie jest prawdą. Uczenie się powinno być i najczęściej jest
stanem permanentnego niepokoju, wrzenia, szukania racji i argumentów,
szukania dynamicznych optimów dla każdej napotkanej sytuacji, gdzie
standardem jest, że postrzegane w niej interesy jednostkowe są od
siebie krańcowo różne (czasem pozornie). Tak różne jak rózni są ludzie
i ich wyposażenia.
Fakt, że dzieje się to równocześnie i równolegle w różnych głowach
determinuje ten stan wiecznej wrzawy nazywany tutaj "przepychanką i kopaniną".
A człowiek jest istotą ułomną zawsze. Jest wielkim sukcesem, gdy zda sobie
z tego sprawę - to pierwszy stopień do istnienia świadomego, ku czemuś
tak abstrakcyjnemu jak dobro innych.
> Zgaduje ta fantastyczna zdolnosc pouczania innych bierze sie wlasnie
> z niezdolnosci do pobierania nauk, a motywowana jest checia utrzymania
> swojego nawpol-boskiego obrazu siebie - przeciez musze byc madry skoro
> pouczam innych, musze byc dobry skoro znizam sie do wyswiadczania
> tak prostych przyslug innym.
Emanowanie chęcią pouczania innych jest imo najniższą odmianą aktywności
w społeczeństwie. Do pouczania innych jesteśmy wdrażani od dzieciństwa
- choćby opiekując się młodszym rodzeństwem, czy też w jakiś sposób
współorganizując dziecięce zabawy w piaskownicy i na boisku szkolnym.
Już tam, w jednostkach kształtują się określone postawy i utrwalają nawyki.
I wszystko jest w porządku, gdyż na ogół każdy ma możliwość przejścia tej
ścieżki bez zaburzeń i "ku chwale ojczyzny". Kłopoty zaczynaja się wtedy,
gdy ten proces jest zniekształcony - głównie poprzez chore relacje w domu
rodzinnym, jego brak, brak uczuć, brak odpowiedzialności rodzicielskiej.
Dostrzeganie źródeł własnej wartości w "zdolności pouczania innych" jest
koszmarnym spłyceniem zagadnienia. Pouczają nas rodzice, nauczyciele,
szefowie, czasem pouczamy się nawzajem w rodzinach. I nie ma w tym
niczego nadzwyczajnego, o ile nie czyni sie tego własnie _dla_ podnoszenia
własnej wartości. Taka postawa jest postawą niedojrzałą i moim zdaniem
przejściową. Bierze się z zaburzeń wczesnorozwojowych - jak to napisała
niżej Mania.
Nikt nie ma identycznych warunków rozwoju. Natomiast raczej każdy czuje
taki sam upływ czasu, który zabija zbliżając wszystkich bez wyjątku do grobu.
Z jednej strony mamy więc jednakowo uciekający wszystkim czas, wchodzenie
w etapy życia ustalane wiekiem metrykalnym, a z drugiej strony potężną gamę
róznorodnych warunków wzrastania i rozwoju.
Ktoś, kto zaczyna myśleć samodzielnie i stwierdza, że świat go otaczający
jest z jakiś względów "dalej", że coś mu umknęło, czegoś nie zdążył się nauczyć...
(a widzi to po działaniach, sukcesach otoczenia, będącego w róznych stadiach
własnego rozwoju!!), może być bardzo podatny na ... ucieczkę własnego rozumu.
Wówczas zaczyna być nadreaktywny, działać kompensacyjnie, nieracjonalnie.
Zabiegać w sposób nienaturalny, wyolbrzymiony o "głaski" otoczenia, narzucając
mu własną osobę. Jeśłi straci w tym umiar - błądzi. Jeśłi działa wśród podobnych
sobie ludzi nieustabilizowanych emocjonalnie - znajduje poklask, posłuch, a wtedy
bardzo łatwo pojawia się duma i chęć "pouczania" jako kolejny etap
samoutwierdzania się we własnych wartościach. Niestety jest to utrwalanie
niedorozwoju...
Nic tak nie prostuje tych chorych ścieżek jak dystans do siebie samego
i do otoczenia. Prawdziwe sukcesy, rzetelne potwierdzenia własnej wartości
przychodzą czasem bardzo późno (a czasem wcale). Żaden chaotyczny bełkot
pod publiczkę, nie jest w stanie ich zastąpić.
> Chcialbym aby na ten temat wypowiedzieli sie rozniez ci, ktorzy
> posiadaja wiedze teoretyczna, bo przeciez to jest mysle jeden z
> podstawowych problemow w psychologii i z pewnoscia sa tu jakies
> odkryte prawa,
Wiedza teoretyczna jest pokłosiem wiedzy praktycznej poprzednich pokoleń.
Cóż to znaczy? Dla mnie znaczy to tyle, że negowanie w czambuł wszelkich
autorytetów jest przejawem głupoty i drogą do chaosu.
Autorytety pojawiają się i umierają a rolą "publiczności" jest krytyczne i twórcze
weryfikowanie ich osiągnięć. Ucieczka od myślenia nikogo na dobre drogi nie
sprowadzi. Bardzo często jednak, schematyzm myśłenia powoduje utratę
dostępu do rzeczy wartościowych i bezpowrotną stratę czasu.
~~~~~ Czas to nie jest pieniądz. Czas to jest świadomość. ~~~~~
> a pro pos - jak nazywa sie fachowo taka potrzeba porzadkowania
> doswiadczen i wiedzy o sobie i otoczeniu? bo to chyba jest normalna
> potrzeba, prawda???
Nie wiem jak fachowo - potrzeba jest nie tylko naturalna ale i konieczna.
Moim zdaniem to normalny proces rozwojowy. Warunek sprawnego
funkcjonowania.
> Marsel
pozdrawiam
All
|