Data: 2005-03-09 07:28:14
Temat: Re: "miły teść"
Od: "Basia Z." <bjz_@_(prosze_usun_podkreslenia)_poczta.onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "Radek" :
> 1. Nie mówimy o wychowywaniu dziecka, OK? Problemem
> jest osoba w wieku ok. 50 lat, ok. 20 lat starsza od nas.
> Aksjomatem więc jest, że ta osoba ma głęboko w poważaniu
> nasz pogląd na sprawę. I to nie jest zarzut - po prostu stwierdzenie
> faktu - co więcej można powiedzieć, że w większości przypadków
> taki jego do nas stosunek jest całkowicie uzasadniony
> (np. Basia Z. - jak często, po dorośnięciu, Twoje dzieci nauczyły
> Cię, zmieniając Twoją postawę, czegoś z dziedziny moralno-
> -etycznej?...).
Po pierwsze to moje dzieci jeszcze nie są tak całkiem dorosłe.
Po drugie - z dziedziny moralno-etycznej bardzo wiele się od nich nauczyłam
(już od ich wieku około 4 lat).
A mianowicie - my (dorosli) czasem posiadamy pewien relatywizm.
U nas wszystko nie jest calkiem czarne albo całkiem białe. U nas wszystko -
to odcienie szarości.
U dzieci i nastolatków każda rzecz jest albo czarna, albo biała.
To baaardzo zmusza do zastanowienia.
> Jakiekolwiek więc "rozmowy" - to tylko rozrywka
> dla perwersyjnego staruszka...
> 2. Jakim by "rubasznym" facetem nie był, teść raczej nie żartuje tak
> z żony swojego szefa, z papieża, z... (tu wstawić kogoś szanowanego)
Znam takich, którzy nie mają szacunku dla żadnych autorytetów.
I co z takim zrobisz ?
> 3. Jeżeli więc problem chcemy rozwiązać, nie można / nie powinno
> się stosować podejścia do małego dziecka... Walnięcie między
> oczy powinno przebić się przez skorupę samozadowolenia
> staruszka...
Przepraszam - a to co proponujesz byłoby walnięciem pomiędzy czyje oczy ?
> 4. Ostracyzm rodziny - to jedna alternatywa. I tu jestem zdania,
> że jeśli ma nastąpić - to lepiej od razu. Inaczej zafundujemy sobie
> systematyczną, konsekwentną degradację poczucia własnej
> godności. To już chyba lepiej postawić sprawę jasno od razu.
> Inną alternatywą, jest cień szansy, jest coś innego: rodzinny wyrok
> "widzisz, stary durniu, od lat mówimy Ci, żebyś trzymał język
> na smyczy, wreszcie znalazł się ktoś, kto Ci to pokazał..."
A ja na miejscu Agaty po prostu starałabym się jak najmniej mieć z tym
gościem do czynienia. Po prostu omijać go bardzo szerokim łukiem,
najszerszym jak się da.
To moze nie jest jakieś rewolucyjne wyjście ale wydaje mi się ze faceta nie
zmieni, a po co ma sobie truć życie.
> 5. Jeżeli TZ stanie w tym sporze po stronie ojca - to znaczy, że
> _należy_ coś sobie w takim związku wyjaśnić... i znowu:
> lepiej szybciej niż później.
A z tym się zgadzam.
Ale to jest _jej_ związek
Pozdrowienia.
Basia
|