Data: 2005-03-09 07:41:34
Temat: Re: "miły teść"
Od: Hanka Skwarczyńska <anias@[asiowykrzyknik]wasko.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "Radek" <r...@o...pl> napisał w wiadomości
news:422dfacb$0$29908$f69f905@mamut2.aster.pl...
>[...]
> 1. Nie mówimy o wychowywaniu dziecka, OK?
Naturalnie.
> [...]Jakiekolwiek więc "rozmowy" - to tylko rozrywka
> dla perwersyjnego staruszka...
Upewnię się - masz na myśli rozmowy w rodzaju "nie życzę sobie takich żartów
na mój temat" czy rozmowy w rodzaju "a co właściwie teściu zamierza robić w
naszym łóżku?" Jeśli to pierwsze, to się nie zgadzam, na temat drugiego
wypowiadałam się już wcześniej.
> 2. [...] Bawi go po prostu wywyższanie się nad osoby,
> które (w jego mniemaniu) mają się zamknąć i mu przytakiwać.
Dokładnie.
> 3. Jeżeli więc problem chcemy rozwiązać, nie można
> / nie powinno się stosować podejścia do małego dziecka...
Oczywiście.
> [...]spodziewanym efektem wcale nie jest zrozumienie
> i chęć poprawy, tylko... zastraszenie - po prostu.
I to zastraszenie ma być osiągnięte przez analizowanie sprawy na forum
rodziny, która z tym człowiekiem żyje od lat, z takich lub innych powodów
rechoce z tych dowcipasów i nie ma nic przeciwko nim? Weź przestań.
> Teść ma po prostu nabrać odruchu Pawłowa: "Uwaga, synowa
> - buzia w ciup, uśmiech, durne uwagi zachować dla siebie".
> Jeśli po jakimś czasie zrozumie - to fajnie, jak nie
> - odruch musi wystarczyć.
Szanse, że teść się da "zastraszyć" synowej, są IMO nikłe łamane przez
żadne. W końcu to "tylko synowa". Jest natomiast spora szansa na to, że teść
zrezygnuje z wygłupów, jeśli przekona się, że z synową zabawa nie wychodzi -
dziewczyna się nie rumieni, nie chichoce, nie napływają jej łzy do oczu, nie
denerwuje się, nie chowa się za męża, nie próbuje odszczekiwać itp. I do
osiągnięcia tego celu naprawdę nieźle się nadaje poważna, konkretna
rozmowa - bez tłumaczenia się, dlaczego jej się takie żarty nie podobają i
że ją to rani, ot, nie śmieszy mnie to, nie życzę sobie i kropka. Jedna
rozmowa, potem najwyżej druga przypominawcza, na zasadzie "jeśli tato ma
zamiar się tak zachowywać, to koniec wizyty" (i tu ważne - nie ma tak, że
dziewczyna we własnym domu wychodzi z pokoju; jeśli rzecz się dzieje u
młodych, to wychodzi teść), a potem ograniczenie kontaktów. To na wypadek
natrafienia na typ "ale ty się tak zabawnie denerwujesz, he he he".
Na zrozumienie to ja bym specjalnie nie liczyła (inaczej - taki człowiek
zapewne doskonale _rozumie_, tylko mu to lata). Takoż na tzw. zaskarbienie
sobie szacunku. Ale i nie o to chodzi. Chodzi o to, żeby - jak napisałeś -
facet durne uwagi zachował dla siebie.
> 4. Ostracyzm rodziny - to jedna alternatywa. I tu jestem zdania,
> że jeśli ma nastąpić - to lepiej od razu. Inaczej zafundujemy sobie
> systematyczną, konsekwentną degradację poczucia własnej
> godności. To już chyba lepiej postawić sprawę jasno od razu.
Abojawiem. Pewnie zależy od warunków lokalnych.
> Inną alternatywą, jest cień szansy, jest coś innego: rodzinny wyrok
> "widzisz, stary durniu, od lat mówimy Ci, żebyś trzymał język
> na smyczy, wreszcie znalazł się ktoś, kto Ci to pokazał..."
Ale przecież oni nie mówią. Wręcz przeciwnie, się śmieją.
> 5. Jeżeli TZ stanie w tym sporze po stronie ojca - to znaczy, że
> _należy_ coś sobie w takim związku wyjaśnić... i znowu:
> lepiej szybciej niż później.
Absolutnie i niewątpliwie, ale o tym już zdaje się Agata pisała. I od
uświadomienia mężowi, po której stronie jest jego miejsce, zaczęliśmy.
Pozdrawiam
--
Hanka Skwarczyńska
i kotek Behemotek
KOTY. KOTY SĄ MIŁE.
|