Data: 2005-03-09 10:50:26
Temat: Re: "miły teść"
Od: "Radek" <r...@o...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "Hanka Skwarczyńska" <anias@[asiowykrzyknik]wasko.pl> napisał w
wiadomości news:d0m9dv$dec$1@atlantis.news.tpi.pl...
> Upewnię się - masz na myśli rozmowy w rodzaju "nie życzę sobie takich
żartów
> na mój temat" czy rozmowy w rodzaju "a co właściwie teściu zamierza robić
w
> naszym łóżku?" Jeśli to pierwsze, to się nie zgadzam, na temat drugiego
> wypowiadałam się już wcześniej.
Może masz rację, ale IMO częściej należy się liczyć, że "stary"
zawsze będzie nas traktował "z góry", bez względu na jakość
merytoryczną dyskusji. Inaczej rzecz mówiąc:
rozmowa ze swoim dzieckiem to jedno, rozmowa z jakąś gówniarą,
która chce mnie życia nauczyć...
> > [...]spodziewanym efektem wcale nie jest zrozumienie
> > i chęć poprawy, tylko... zastraszenie - po prostu.
>
> I to zastraszenie ma być osiągnięte przez analizowanie sprawy na forum
> rodziny, która z tym człowiekiem żyje od lat, z takich lub innych powodów
> rechoce z tych dowcipasów i nie ma nic przeciwko nim? Weź przestań.
Tego nie wiesz, dopóki nie spróbujesz, prawda? Ja liczę na to, że taka
iskra może spowodować pożar - przywołanie gościa do pionu.
> Szanse, że teść się da "zastraszyć" synowej, są IMO nikłe łamane przez
> żadne. W końcu to "tylko synowa".
No... nie doceniasz się :) Na razie jest to może "tylko synowa"...
ale niebawem teść zostanie dziadkiem, może niepracującym dziadkiem,
osobą, która zacznie poważnie przemyśliwać swoje życie, dziadkiem,
który chciałby przytulić wnuki... ojcem, który chciałby obserwować sukcesy
swoich dzieci...
Zapewniam Cię, że odpowiednio stanowcza postawa powinna
zmusić kogoś takiego do respektowania granic...
> Jest natomiast spora szansa na to, że teść
> zrezygnuje z wygłupów, jeśli przekona się, że z synową zabawa nie
wychodzi -
> że ją to rani, ot, nie śmieszy mnie to, nie życzę sobie i kropka. Jedna
> rozmowa, potem najwyżej druga przypominawcza (...)
Tak jak wspomniałem wcześniej - wydaje mi się to mniej prawdopodobne.
> > 4. Ostracyzm rodziny - to jedna alternatywa. I tu jestem zdania,
> > że jeśli ma nastąpić - to lepiej od razu. Inaczej zafundujemy sobie
> > systematyczną, konsekwentną degradację poczucia własnej
> > godności. To już chyba lepiej postawić sprawę jasno od razu.
>
> Abojawiem. Pewnie zależy od warunków lokalnych.
Oczywiście - oceniam przez pryzmat swojego wyobrażenia.
Rozumiem, że są społeczności, w których tego typu działania
są publicznym harakiri. To jednak nie zmienia mojej oceny :)
> > Inną alternatywą, jest cień szansy, jest coś innego: rodzinny wyrok
> > "widzisz, stary durniu, od lat mówimy Ci, żebyś trzymał język
> > na smyczy, wreszcie znalazł się ktoś, kto Ci to pokazał..."
>
> Ale przecież oni nie mówią. Wręcz przeciwnie, się śmieją.
Może potrzebują tej iskry z zewnątrz?
Pozdrawiam,
Radek
|