Data: 2005-03-09 10:50:29
Temat: Re: "miły teść"
Od: "Radek" <r...@o...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "Basia Z." <bjz_@_(prosze_usun_podkreslenia)_poczta.onet.pl>
napisał w wiadomości news:d0m7st$t3h$1@news2.ipartners.pl...
> > (np. Basia Z. - jak często, po dorośnięciu, Twoje dzieci nauczyły
> > Cię, zmieniając Twoją postawę, czegoś z dziedziny moralno-
> > -etycznej?...).
>
> Po pierwsze to moje dzieci jeszcze nie są tak całkiem dorosłe.
>
> Po drugie - z dziedziny moralno-etycznej bardzo wiele się od nich
nauczyłam
> (już od ich wieku około 4 lat).
> A mianowicie - my (dorosli) czasem posiadamy pewien relatywizm.
> U nas wszystko nie jest calkiem czarne albo całkiem białe. U nas
wszystko -
> to odcienie szarości.
> U dzieci i nastolatków każda rzecz jest albo czarna, albo biała.
> To baaardzo zmusza do zastanowienia.
Tak, masz rację. Ale czy to jest faktycznie nauka?
Czy raczej przypomnienie sobie swojego nastawienia "z tamtych lat"?
I czy raczej tego typu przypomnienie nie kończy się zazwyczaj
myślą (często zachowywaną dla siebie):
"Moje słodkie kochanie... niestety kiedyś drośniesz, a teraz
bądź niewinny i uczciwy, jak tylko dzieci potrafią..."
I moją tezą jest stwierdzenie, że tego typu postawa nie kończy się
w chwili, kiedy "dziecko" kończy 18, 25 czy 30 lat. Rodzice zawsze
są te 20 lat do przodu, i nawet jak "dziecko" będzie miało 50 lat
może paść stwierdzenie: "co ty tam wiesz...".
> > Jakiekolwiek więc "rozmowy" - to tylko rozrywka
> > dla perwersyjnego staruszka...
> > 2. Jakim by "rubasznym" facetem nie był, teść raczej nie żartuje tak
> > z żony swojego szefa, z papieża, z... (tu wstawić kogoś szanowanego)
>
> Znam takich, którzy nie mają szacunku dla żadnych autorytetów.
> I co z takim zrobisz ?
Nic - to ja dokonuję wyboru z kim się zadaję. W szczególności
jeżeli weźmiemy po uwagę relację z rodziną TZ.
> > 3. Jeżeli więc problem chcemy rozwiązać, nie można / nie powinno
> > się stosować podejścia do małego dziecka... Walnięcie między
> > oczy powinno przebić się przez skorupę samozadowolenia
> > staruszka...
>
> Przepraszam - a to co proponujesz byłoby walnięciem pomiędzy czyje oczy ?
Jego. Jeżeli mówimy o dziecku, to atak na dziecko jest atakiem na rodzica.
Ale tu mówimy o atakowaniu dorosłej osoby - nie rozumiem dlaczego
miałabyś się czuć znieważona... za kogo jeszcze chcesz brać na siebie
odpowiedzialność? Za dziadków, wujków?...
Możesz poczuć wstyd, że osoba, którą kochasz jest celem tego typu ataku,
ale jeżeli poczucie wstydu ma się przerodzić w brak reakcji z Twojej strony,
albo wręcz w stanięcie po jego stronie - to nie wygląda to najlepiej...
szczególnie
wtedy, kiedy doskonale wiesz, że mu się to należy.
> A ja na miejscu Agaty po prostu starałabym się jak najmniej mieć z tym
> gościem do czynienia. Po prostu omijać go bardzo szerokim łukiem,
> najszerszym jak się da.
> To moze nie jest jakieś rewolucyjne wyjście ale wydaje mi się ze faceta
nie
> zmieni, a po co ma sobie truć życie.
Dla mnie jest to propagowanie postawy: "kobieta powinna znać swoje
miejsce w rodzinie". Może jestem mało normalnym facetem, ale dla mnie
taka postawa jest _nie_do_przyjęcia_.
Pozdrawiam,
Radek
|