Data: 2005-03-09 11:10:59
Temat: Re: "miły teść"
Od: "Basia Z." <bjz_@_(prosze_usun_podkreslenia)_poczta.onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "Radek" :
> I czy raczej tego typu przypomnienie nie kończy się zazwyczaj
> myślą (często zachowywaną dla siebie):
> "Moje słodkie kochanie... niestety kiedyś drośniesz, a teraz
> bądź niewinny i uczciwy, jak tylko dzieci potrafią..."
>
U mnie - nie.
Ale to moje osobiste sprawy, nie będę teraz o tym pisać.
Moje dzieci w odpowiedniej chwili przypomniały mi o czymś bardzo ważnym co
przedtem zaniedbałam.
> I moją tezą jest stwierdzenie, że tego typu postawa nie kończy się
> w chwili, kiedy "dziecko" kończy 18, 25 czy 30 lat. Rodzice zawsze
> są te 20 lat do przodu, i nawet jak "dziecko" będzie miało 50 lat
> może paść stwierdzenie: "co ty tam wiesz...".
>
Może są tacy rodzice.
Nawet sama mam takich kolegów, ktorzy do młodszych o 30 lat kolegów ( w tym
samym klubie) mają podobny stosunek.
Walczę z taką postawą jak mogę.
Na szczęście koledzy nie są odporni na argumenty.
>
> Nic - to ja dokonuję wyboru z kim się zadaję. W szczególności
> jeżeli weźmiemy po uwagę relację z rodziną TZ.
>
Żeniąc się z TZ nie żenię się z jego ojcem.
> Jego. Jeżeli mówimy o dziecku, to atak na dziecko jest atakiem na rodzica.
> Ale tu mówimy o atakowaniu dorosłej osoby - nie rozumiem dlaczego
> miałabyś się czuć znieważona... za kogo jeszcze chcesz brać na siebie
> odpowiedzialność? Za dziadków, wujków?...
Gdby ktoś w mojej obecności zaatakował tak ostro mojego męża, to choćby
nawet mial 100 % racji poczułabym się również i ja znieważona.
Powiedziałabym do takiej smarkuli "zamknij się może teraz, albo jak Ci się
nie podoba - to wyjdź i nie przychodź do nas".
Bo " na zewnatrz" zawsze stają po stronie swojego męża.
Chociaż w domu z nim się kłócę.
Jak już pisałam - całkiem co innego, gdyby ktoś poskarżył mi się na niego po
cichu w zaufaniu.
Wtedy na pewno bym porozmawiała.
>
> Dla mnie jest to propagowanie postawy: "kobieta powinna znać swoje
> miejsce w rodzinie". Może jestem mało normalnym facetem, ale dla mnie
> taka postawa jest _nie_do_przyjęcia_.
>
Gdybym ja miala taką sytuację - tak bym postąpiła.
Na ogól nie jestem kłótliwa i lubię unikać eskalacji działań.
Moze to teoria, bo jak dotąd nie miałam nigdy do czynienia z tym zeby mnie
ktoć w rodzinie (zarówno mojej jak i męża) obrażał.
Pozdrowienia.
Basia
|