Data: 2005-03-09 11:00:39
Temat: Re: "miły teść"
Od: Hanka Skwarczyńska <anias@[asiowykrzyknik]wasko.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "Radek" <r...@o...pl> napisał w wiadomości
news:422ed1d1$0$3230$f69f905@mamut2.aster.pl...
> [...] Może masz rację, ale IMO częściej należy się
> liczyć, że "stary" zawsze będzie nas traktował "z góry",
Oczywiście (w przypadku tego gatunku "starych"). Ale jak mu układ nagrody
nie zadziała (=synowa nie podda się próbie dominacji), to - nawet
nieświadomie - dojdzie do wniosku, że nie warto się wysilać. A może się
obrazi. A może jeszcze co innego, grunt, że sobie da siana - i o to chodzi.
> [...] rozmowa ze swoim dzieckiem to jedno, rozmowa
> z jakąś gówniarą, która chce mnie życia nauczyć...
Itam. W przypadku osób skłonnych traktować innych jak "jakieś gówniary" fakt
bycia własnym dzieckiem niewiele zmienia. Rozmowa ze swoim dzieckiem może
być najwyżej mniej bolesna dla poczucia własnej wartości - a może być i na
odwrót.
> [...] Tego nie wiesz, dopóki nie spróbujesz, prawda?
Moje doświadczenie życiowe i wrodzona empatia pozwala mi przewidywać.
> [...]Na razie jest to może "tylko synowa"...
Przed chwilą czytałam coś o "jakiejś gówniarze". Ewentualna dziadkowatość
nic tu nie zmienia - przynajmniej w tym sensie, że nawet jak dziadkowi
będzie zależało - z tych lub innych, niekoniecznie właściwych względów - na
dostępie do wnuków, to raczej nie będzie próbował osiągnąć tego celu metodą
przypodobania się synowej.
> [...]
> Zapewniam Cię, że odpowiednio stanowcza postawa powinna
> zmusić kogoś takiego do respektowania granic...
"Odpowiednio stanowcza postawa" kłóci mi się z koniecznością wzywania na
pomoc wszystkich świętych (czyt. wywlekania na forum rodzinnym, żeby mieć
wsparcie). W tym kontekście proponowane przez mnie rozwiązanie świadczy o
postawie bardziej stanowczej, czyli wobec Twoich zapewnień powinno być
skuteczniejsze.
> [...] Tak jak wspomniałem wcześniej - wydaje mi się
> to mniej prawdopodobne.
A mnie wręcz przeciwnie. BTW, zaznaczaj, proszę, miejsca, gdzie wycinasz
cytat.
> [...] Oczywiście - oceniam przez pryzmat swojego wyobrażenia.
> Rozumiem, że są społeczności, w których tego typu działania
> są publicznym harakiri. [...]
Nawet nie w tym rzecz. Może się zdarzyć, że ma się do czynienia z zasadniczo
porządnymi ludźmi, tylko o nieco, erm, przestarzałym poczuciu lojalności, na
dokładkę zastraszonych przez teścia albo zwyczajnie impregnowanych na jego
dowcipasy. I o ile w tej sytuacji nie łudziłabym się wizją "wielkiej,
szczęśliwej rodziny, na którą zawsze można liczyć", o tyle wojna na noże
wydaje mi się pójściem o jeden krok za daleko.
> [...]
> > Ale przecież oni nie mówią. Wręcz przeciwnie, się śmieją.
>
> Może potrzebują tej iskry z zewnątrz?
Podejrzewam, że wątpię. Tak czy inaczej publiczne postawienie pod ścianą
rzadziej skłania do refleksji, częściej do reakcji obronnych.
Pozdrawiam
--
Hanka Skwarczyńska
i kotek Behemotek
KOTY. KOTY SĄ MIŁE.
|