Data: 2014-12-29 18:01:52
Temat: Re: 'nie kocham swojego dziecka'
Od: FEniks <x...@p...fm>
Pokaż wszystkie nagłówki
W dniu 2014-12-28 o 20:42, krys pisze:
> FEniks wrote:
>
>> W dniu 2014-12-28 o 10:15, krys pisze:
>>> FEniks wrote:
>>>
>>>>>> Jeżeli brak miłości żadnej ze stron nie przeszkadza (jak przypuszczam
>>>>>> Tobie i sąsiadowi), to nie widzę kłopotu. Jeżeli jednak przynajmniej
>>>>>> jedna, a najczęściej obie strony - pamiętajmy o dziecku! - cierpią z
>>>>>> tego powodu, to uważam, że warto nad tym ponawydziwiać. Z jakiegoś
>>>>>> powodu wszak cierpią, choć Ty z braku uczuć do sąsiada - nie.
>>>>>
>>>>> Od wydziwiania społeczeństwa nad wyrodną matką nic się nie zmieni.
>>>>
>>>> Taką kategorię, tzn. wyrodną matkę, to zdaje się Ty do tej dyskusji
>>>> wprowadziłaś. Nie ja w każdym razie, ani nawet nic podobnego na myśli
>>>> nie miałam.
>>>
>>> Wyrodna matka sama się wprowadza, kiedy tylko głośno powie coś, co nie
>>> jest akceptowane społecznie. Na przykład, że nie kocha dziecka.
>>
>> A mnie się wydaje, że ona, kiedy tak mówi, wpada w pułapkę zupełnie
>> innego stereotypu. Mianowicie, że kochać to znaczy nigdy nie czuć
>> zniechęcenia, złości, gniewu, ani objawiać innych tym podobnych
>> negatywnych emocji związanych z dzieckiem, a miłość do niego to wieczna
>> euforia i stan permanentnego zakochania (to się zresztą w tym wątku
>> gdzieś pojawiło).
>
> Część pewnie tak ma. Ale mam wrażenie, ze są i takie, które naprawdę nie
> kochają.
Są takie. One zostawiają swoje dzieci, odchodzą, los ich dzieci jest im
kompletnie obojętny.
>> Tzn. takie, które wiedzą, że matka ich nie kocha/ła? Kiedy się o tym
>> dowiedziały? I dobrze im z tą świadomością?
>
> To zależy. Jak matka jednak potrafiła się nimi zająć, to jakoś z tym żyją.
Dlaczego uważasz, że ta odpowiedzialność, by zapewnić opiekę i wychować
nie płynęła z miłości? Gdzie właściwie jest ta granica między samą
odpowiedzialnością a miłością?
>> Trudno to rozpatrywać z osobna, bo dziecko uczy się miłości od
>> matki/opiekuna.
>
> Nie tylko od matki. Jak matka z tym ma problem, zawsze zostaje ojciec,
> babcia, dziadek...
Zawsze, nie zawsze...
Ewa
|