Data: 2006-02-08 14:36:17
Temat: Re: obowiązki dzieci w domu ...
Od: "Iwon\(k\)a" <i...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
"Agnieszka Krysiak" <k...@g...pl> wrote in message
news:m38ju19ifphjuis6b04paj8gg0fa9rmrgd@4ax.com...
>>widzisz, ja po prostu w to nie wierze, ze sa czynnosci, ktorych nie
>>mozna sie nauczyc.
>
> Ależ oczywiście, ale nie o to chodzi. Chodzi o (nie)wyniesienie z domu
> pewnych przyzwyczajeń.
wlasnie. tym brakiem wyniesionym z domu, jest brak zdolnosci
do radzenia sobie w nowych sytuacjach, do adaptacji.
>>mam wrazenie, ze rola pani/mamy gdybys byla na bezludnej wyspie
>>nie przeroslaby Cie.
>
> Teraz mnei też nie przerasta. :)
a przerastalo?
>>>chodzi mi o to, iz poprzez porownywanie siebie
>>to innych, mozna sie np nabawic tego nieszczesliwego podejscia
>>(bo kasia umie tak dobrze gotowac, a ja nie, bo nie gotowalam jak Kasia
>>w domu kiedy mama mnie wolala).
>
> Tak, gdyby to chodziło tylko o gotowanie, byłoby ok. Ale to jest cała
> gama wzorców zachowań - od zwykłego spełniania obowązków domowych (które
> są, bo są), dzielenia się nimi (bo w skład rodziny wchodzi kilka osób),
> szacunku dla pracy innych i własnej (bo się wie, ile wysiłku trzeba
> włożyć, by coś zrobić), wreszcie traktowania wszystkich tych powyższych
> rzeczy za tak normalne i oczywiste, że się ich niezauważa.
i jesli tylko wychowa sie dziecko w poczuciu, ze nie jest wyjatkowe,
i wszysctkie jego zachcianki sa spelniane, a on nie musi nic robic,
to nie trzeba sztucznie nakladac "obowiazkow". one same naturalnie
beda na niego "spadac". moze rzeczywiscie bylas wychowana
w przeswiadczeniu, ze caly swiat Tobie ma sluzyc, ja nie, i moze
dlatego, mimo iz nie mialam obowiazkow w domu (tylko
nauka byla tak nazwana i w sumie traktowana) aspoleczna w domu
nie bylam.
>
>>> Ale to nie o to chodzi. To jest kwestia braku wyuczonej
>>> systematyczności, traktowania pewnych rzeczy jako oczywiste i naturalne.
>>
>>systematycznosc mozna sobie wyrobic nie przez ekstra obowiazki.
>>dzieci chodza do szkoly, kazde chodzi do szkoly- to wymaga nauki
>>systematycznosci, nie tylko mentalnej ale i organizacyjnej.
>
> Chodzenie do szkoły a nauka systematyczności wcale nie musi być
> równoważne. Inaczej wszyscy byliby systematyczni, bo przecież do szkoły
> chodzili.
ale i Ci ktorzy mieli obowiazki systematyczni tez wszyscy nie beda.
to nie jest imo kwestia ilosci obowiazkow, czy sie jest systematycznym czy
nie.
systematycznosci mozna sie nauczyc tylko majac same przyjemnosci w zyicu:)
>
>>to imo juz jest
>>calkeim wystarczajace, zeby wiedziec, ze trzeba sie wysilic samodzielnie,
>>zeby cos tam osiagnac. (ranym zaczynam mowic jak moja mama ;)))
>
> DLa ciebie prawdopodobnie jest, bo masz chociaż spojrzenie
> perspektywiczne i umiesz wysnuwać wnioski z doświadczeń. Dla dziecka
> niekoniecznie, a już dla dziecka kilkuletniego IMO bez pomocy rodziców
> to rzecz nie do przeskoczenia.
alez ja to wlasie slyszlam za mojego dziecinstwa.
>Abstrahując już od faktu, że jako taka
> systematyczność w nauce nie przekłada się (lub nie musi) w sposób
> naturalny na to, co pisałam o wzorcach zachowań. Życie to nie tylko
> nauka.
to powiedz mi w jaki sposob stalam sie systematyczna majac tylko
nauke jako jedyny obowiazek? moze dlatego, ze nie tylko chodzi
o nalozenie obowiazkow, ale o to, ze zyje sie w domu, w ktorym widzi
sie, ze raz ja wyniose smieci raz ty, w zalenosci od potrzeby i ochoty
a nie obowiazku. gdybym zostala wychowana, iz to nie ja mam wynosic
smiecie, zapewne bylby problem. moze wlasnie Ty tak bylas wychowana,
ze nie "mozesz" wynosic smieci, bo Ty nie jestes od tego- wtedy zapewne'
jest sie primadonna, ktora ma problemy w zyiu pozniejszym.
>>> Jeśli ktoś dzieciństwo spędził w afunkcyjnym domu, wyniesie z niego
>>> wzorce zachowań, które w życiu codziennym na pewnym etapie się nie
>>> sprawdzają.
>>
>>jesli dotyczylo to wszystkich aspektow zycia, to i moze.
>>jednak jesli dziecko swoje oczywiste "obowiazki" wykonuje,
>>imo jest to wystarczajace. ekstra obowiazkow nie trzeba miec.
>
> No i tu jest clou programu - ty zakładasz, że dziecko ma swoje oczywiste
> obowiązki.
no w sumie tak :)
DLa mnie, jeśli te oczywiste obowiązki sprowadzają się li
> tylko do umycia się, ubrania i nauki, to dziecko właściwie nie ma
> obowiązków - życie nie sprowadza się do wykonywania dwóch, trzech
> rzeczy. Życie to nie jest tylko nauka. Pokusiłabym się nawet o
> stwierdzenie, że nauka szkolna to właśnie ekstra obowiązek. Bo dziecko
> zaczyna chodzić do szkoły dopiero w wieku kilku lat, a naukę swoich
> obowiązków (poczynając chociażby od tego mycia się i zębów, poprzez
> sprzątanie wokół siebie i po sobie, aż po pomaganie w domu i załatwianie
> sprawunków w wieku już dużo późniejszym) powinno stopniowo zaczynać od
> lat najwcześniejszych. I to jest ten zakres obowiązków o których mówię,
> do których dziecko powinno być wdrażane nie na siłę, ale w sposób
> naturalny - bo dziecko jest członkiem rodziny, nie mieszka w hotelu.
o dokladnie. dziecko powinno byc wdrazane do zycia w rodzinie,
na zasadzie naturalnym, a nie na zasadzie "od dzisiaj Ty wynosisz
smieci". w pozniejszym czasie kiedy inne obowiazki dziecka, i ja
tu mam na mysli szkole i nauke, staja sie te najwazniejsze (dla mnie
sa) wtedy te inne czynnosci nie sa traktowane jako wlasnie "obowiazki"
bo je trzeba wykonywac- a nie obowiazek, jak sie _chce i ma czas_.
Plan on wygladal wlasnie na sztucznie narzucony "20 min czegos tam"-
u mnie na przyklad od razu wywoluje to sprzeciw i bunt :)
> rodzice powinni się dogadać w tym względzie, bo tak jak już pisałam,
> umycie się i uczenie w szkole to IMO tylko malutka cząstka tego, co się
> nazywa uspołecznianiem i wychowaniem dziecka.
>
>>uwazasz, iz osoby ktore sprzatalay np caly dom w ramach obowiazku
>>nie odczuwaja sprztania pozniej jako ciezaru?? nie przekanuje mnie to.
>
> Mnie też. Może dlatego, że nie pisałam o sprzataniu całego domu.
to byl tylko przyklad :/
>
>>> Ale jeśli robisz coś od małego, to wiesz, że to wykonać trzeba i wiesz,
>>> jak to się robi. Jeśli czegoś nie robisz, ZAWSZE ktoś to robi za ciebie,
>>> NIGDY ty, to stajesz przed pewnym problemem, gdy wszystko spada na
>>> ciebie. I jedne osoby sobie z tym poradzą bez mrugnięcia okiem, dla
>>> innych to może być naprawdę wielki problem życiowy.
>>
>>w jaki sposob bedzie to problem? ja mam wrazenie, ze problem
>>jest im wmawiany "bo nie sciela lozka codzienie, bo nie
>>maja swiezej firanki na swieta itp".
>
> Nie potrafią płacić rachunków w terminie, nie potrafią utrzymać porzadku
> w papierach w biurze, itd. Nie jest to kwestia wmawiania - jest to po
> prostu fakt.
i to nauczysz sie w "szkole"- masz oddac zadanie na czas, masz
nauczyc sie na klasowke itp
na prawde nie musi sie cwiczyc doklenie czegos tam, zeby to
zrobc w zyiu doroslym/ znow przyklad z mama- nie ciwczylas
bycia mama w dzicienswie, a teraz nia jestes.
> Niektórzy się łatwo nauczą, inni wolniej, a inni nigdy nie
> będą się w stanie zmienić. Czy będzie to dla nich problem - kwestia
> indywidualna.
i to nie jest kwestia ilosci obowiazkow, i jakosci.
mozna miec jednen i sie nie wywiazywac....
>
>>>Osoba, która nigdy
>>> nie robiła zakupów i nie pomagała w gotowaniu, nie będzie na przykład
>>> wiedziała, czym różnią się różne rodzaje mięsa, jak się je przyrządza.
>>
>>a, to fakt, zgadzam sie. ja nie wiedzialam, i pewno wielu jeszcze nie
>>znam.
>>ale to nie jest zaden problem- studiow wyzszych 5 letnich skonczyc nie
>>trzeba :)
>
> Nie trzeba, i nie jest to żaden WIELKI problem, oczywiście.
no wlasnie. to po co on sie znalazl w tej dyskusji?
>
>>> A są osoby, które się
>>> tego nie nauczą po prostu. Znam takie. I nie ma znaczenia, czy w to
>>> wierzysz czy nie - takie są fakty.
>>
>>jw. ciagle wydaje mi sie, ze problemem ew jest wpedzanie
>>w problem i jakies komplesky ludzi, ktorzy "ucza sie
>>obierac ziemniaki i rozpoznawc miesa" w ieku lat 30.
>
> Na temat tego, co jest faktycznym problem pisałam już wielokrotnie.
to jest tylko psychiczne podejscie- jesli zostalas wychowana w
przeswiadczeniu, ze
nie powinnas robic niczego, bo ktos to zrobi za Ciebie, to i owszem
problemy beda. jesli jednak nie, nie bedzie. co wiecej, jesli nauczona
bedziesz, ze
sa w zyciu rozne sytuacje, i Ty bedziesz nauczona dostosowania sie
do nich, przeorganizowania czasu, nauczenia sie czegos zeby im
sprostac, nie bedzie pozniej problemem psychicznym inna nowa rola.
>
>>osobiscie uwazam, iz dzieci maja swoje obowiazki- to jest
>>wlasnie szkola. nauka, i obowiazki z nia zwiazane to jest bardzo
>>duzy obowiazek. do tego trzeba nauczyc sie tego o czym teraz piszesz.
>>trzeba tez z dziecinstwa wyniesc przeswiadczenie, ze wszystkiego, jak
>>sie chce mozna sie nauczyc w kazdym wieku. "i wtedy nieznajomosc
>>miesa nie bedzie gigant stresem."
>
> No dobrze, trzeba, trzeba, ale my nie piszemy ani o twoim domu, ani o
> moim, tylko ogólnie.
i wlasnie tak pisalam. ogolnie.
>Łatwo powiedzieć - trzeba wynieść przeświadczenie -
> ale o tym się człowiek dowiaduje, czy też do takiego wniosku dochodzi,
> jak już jest dorosły i moze na pewne rzeczy spojrzeć z perspektywy.
jesli nie zostal nauczony tego w dziecinswtie.
> A dziecko, które mama zawsze obsługiwała i po nim sprzątała, będzie
> miało problemy na pierwszym lepszym grupowym wyjeździe bez mamy, a w
> przypadkach drastycznych w akademiku (jako już w zasadzie dorosły
> człowiek) zdobędzie szlachetną opinię flejtucha i wykorzystywacza.
jesli mama wychowala go w przswiadczeniu, ze mu sprzata pokoj bo
on sie przemeczy lezac na tapczanie to tak.
iwon(k)a
|