Data: 2006-11-20 21:23:43
Temat: Re: po klinice
Od: "Maja" <j...@i...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Flyer napisał(a):
> Maja; <1...@h...googlegroups.c
om> :
>
> > Flyer napisał(a):
>
> [...]
>
> > > Jednakże w tym przypadku rada jest względnie prosta i akurat nie ja ją
> > > wymyśliłem - należy umożliwić takiej osobie kontakty z innymi ludźmi -
> > > rada zapewne wynika stąd, że tych kontaktów nie da się uniknąć, tak jak
> > > da się unikać wchodzenia do ciemnego pokoju, To co autor sugeruje, czyli
> > > powolną alienację, to nic innego jak pogłebianie leków, bo nim mniej
> > > kontaktów z ludźmi, tym wyższy lęk będzie się przy nich pojawiał. Błędem
> > > autora jest jednak to, że będąc wyalienowanym próbuje zminimalizowac
> > > kontakty [i naukę "bycia wśród ludzi"] do kontaktu z jedną osobą i
> > > przeniesienia na nią wszystkich swoich pragnień i lęków.
>
> > Tak. Tylko, że u niektórych osób z osobowością schizoidalną
> > często napotyka się na swoistego rodzaju "opór". Pojawiają się
> > więc trudności z "wdrożeniem" tego co powyżej opisujesz, tj. ze
> > zminimalizowaniem alienacji.
>
> Nadal sądzę, że w dużej części odpowiedzialnośc za to ponosi brak
> wzorców, a nie fizjologia. Czyli kwadratura koła - osoba unika ludzi, bo
> nie posiada zróznicowanych wzorców reakcji/zachowań, a nie posiada ich,
> bo unika ludzi.
>
> To problem przejścia w poprzek chodnika, po którym idzie "sznur" ludzi -
> taka osoba patrzy *z_boku* na rzeczywistość, która ją otacza i ocenia ją
> [rzeczywistość] z tego samego punktu - nogi i wzrok do przodu,
> rzeczywistośc płynie sobie w poprzek, więc naturalną rzeczą jest, że
> wszelkie projekcje, pomimo swojej treści, nie dotyczą "włączenia się w
> sznur idących", ale jego przekroczenia/zwarcia się z nim. Nawet jeżeli
> taką osobę zachęcisz do zmiany zachowania, to efekt będzie
> skoncentrowany na zwarciu się, więc nawet pozytywny efekt będzie
> dotyczył tylko jakiegoś wąskiego przedziału czasowego - to zupełnie jak
> NLP - "jak poderwać panienkę" - problem powstaje później, kiedy albo
> "nie ma o czym z nią rozmawiać", albo "znajomośc zamienia się w ciąg
> pojedyńczych potyczek".
>
> > Mimo, iż zgadzam się z tym co piszesz, to nie jest to wszystko takie
> > proste. A szkoda.
> > Zresztą odnosi się to nie tylko do osób z ww osobowością, ale
> > również do osób ciepriących na ciężkie zaburzenia nerwicowe, czy
> > też lękowe, jak również inne zaburzenia natury emocjonalnej czy
> > psychicznej. Alienacja w żadnym wypadku nie jest pożądana, ale
> > bardzo często ciężko ją wyeliminować. Bywa, że potrzebny jest na
> > to dość długi okres czasu. O fachowej pomocy nawet nie wspomnę, bo
> > to oczywiste.
>
> No tak. ;) Po co pacjent przychodzi do lekarza? Żeby się wyleczyć. Po co
> lekarz przyjmuje pacjenta? Żeby go wyleczyć. Problem poszukiwania
> natychmiastowego efektu i lekarstw.
> Flyer
Dlaczego od razu lekarstw? W cięższych przypadkach owszem. Ale
przecież istnieją również inne metody - psychoterapie indyw.,
grupowe; grupy wsparcia itp. Poza tym pacjent powinien być
uświadomiony przez lekarza, że natychmiastowego efektu nie będzie, i
że tak naprawdę największą robotę musi "odwalić" on sam
(pacjent), z czyjąś ew. pomocą (jeżeli oczywiście chce zmian w
swoim dotychczasowym życiu).
Zgadzam się z Tobą, że żaden efekt pozytywny nie nastąpi
natychmiast. I że nie zawsze leki są potrzebne. I że sam
zaiteresowany powinien się postarać i wyjść do ludzi. Ale często
jednak jest tak, że człowiek cierpiący na jakieś zaburzenia, lub
człowiek o określonej osobowości czy psychice sam NIE DA RADY.
Inaczej nie byłoby problemu.
To tak jak z chorym na depresję. Nie można pod żadnym pozorem
zmuszać chorego do "wyjścia do ludzi", "brania się w garść" itp.,
bo to jest przysłowiowy "gwóźdź do trumny". Nie na każdym etapie
choroby człowiek jest w stanie to uczynić. Dlatego jest to jednostka
chorobowa, a nie jakaś chwilowa "chandra" czy "dół". Przepraszam,
odbiegłam od tematu :)
Generalnie, chodzi mi o to, że na wszystko powinien przyjść
odpowiedni moment. Jeżeli nie przychodzi, a sytuacja staje się
niepokojąca i wymyka się spod kontroli, chyba przydałaby się
fachowa pomoc. Bohater wątku jakoś nie za bardzo sobie radzi, i
wydaje mi się, że samo namawianie Go do wyjścia do ludzi na nic się
nie zda ..
Przecież człowiek o osobowości "nieschizoidalnej" również może
mieć podobne problemy. Jeden sobie z nimi poradzi lepiej, inny gorzej,
a jeszcze inny w ogóle nie będzie w stanie sobie poradzić. Może
próbować radzić sobie w pojedynkę i dołować się, że mu nie
wychodzi, może czekać, ale może również zwrócić się o pomoc.
Chyba nic w tym złego? :)
Pozdrawiam,
Maja
|