Data: 2002-04-22 08:30:30
Temat: Re: prosba było(..)
Od: Dominika Widawska <d...@m...szczecin.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Carrie wrote:
>
> >ale wowczas relacje z ta osoba i tak sie zmienia, nieodwolalnie.
> >i IMO - niepotrzebnie.
> Ale przecież jeśli ostentacyjnie będziesz unikać spotkania z kimś, kto
> o spotkanie zabiega, to wasze relacje też się zmienią, czyż nie? Nie
> da się chyba tak trwać w zawieszeniu, żeby nic się nie zmieniało.
no wiesz, jak ktos bedzie o to spotkanie dopominal sie nachalnie
i regularnie, i zbyc sie delikatnie nie da, to po pierwsze, na
pewno nie mam na takie spotkanie ochoty, a po drugie wowczas
takie spotkanie byloby ryzykowne.
> >mam pisac przyklady?
> Pewnie :) Lubię rozważania na przykładach bardziej od teoretyzowania.
ale wchodzenie w przyklady prowadzi do wnikania w coraz
drobniejsze szczegoly, a to mija sie z celem takiej dyskusji.
jesli rozumiesz o co chodzi, pisac przykladow nie trzeba.
> Moralniaczek i żal za grzechy są wg mnie nieodwołalnie wpisane w życie
> [chyba, że ktoś nie ma sumienia...]. Dla mnie akurat spotkanie z kimś,
> na kogo TŻ patrzy niechętnie, to grzech wagi lekkiej. No, może
> średniej. Zaznaczam, spotkanie czysto towarzyskie, a nie romans :)
co nie zmienia faktu, ze zwykle czlek stara sie minimalizowac
negatywne emocje, a do takich zaliczam moralniaczka z zalem za
grzechy wlacznie.
i dlatego staram sie unikac takowych uczuc.
> >jesli spotykam/umawiam sie z kims, to wiem, czy zanosi sie na
> >flirtowanie, czy tez jest to uklad z innej kategorii.
> Wiesz to z góry? Jakim sposobem? Ja czasem mam przeczucia, intuicja mi
> coś podpowiada, czasem jakieś obawy dochodzą do głosu, ale na pewno
> nie wiem nigdy. Dopóki się nie przekonam. Chyba że ktoś już wcześniej
> da mi do zrozumienia, że chce się ze mną spotkać, bo wiąże ze mną
> jakieś nadzieje...
albo intuicja sie u mnie tak dobrze spisuje, albo wole dmuchac
na zimne.
> >nie umawiam sie z facetami, z ktorymi nie moglabym spotykac sie
> >we 3 badz 4 - mam na mysli mojego TZ i ew. TZ tej drugiej osoby.
> A z kim nie mogłabyś się tak spotkać? Myślę i myślę, i nie przychodzi
> mi do głowy żadna osoba, której nie mogłabym przedstawić mojemu
> chłopakowi :)
nie chodzi o samo przedstawianie, chodzi o charakter danego
spotkania.
jesli kazio zaprasza na piwko, a ja spytam, czy kaziowa ma czas
i tez przybedzie (albo mowie, ze moj TZ czas ma dopiero o
godzine iks pietnascie), to z reakcji/odpowiedzi kazia jasno
wynika, czy chcial isc _ze_mna_ na piwo czy _na_piwo_ ze mna.
:-)
> Hmm, nie wiem, czy to odpowiednia grupa do takich zwierzeń :)
> Przekonałam się, że niektórych rzeczy nie przeskoczę, nawet gdybym
> bardzo chciała. Że dwa spotkania nie wystarczą, abym czuła się
> bezpiecznie z danym człowiekiem, a bez poczucia bezpieczeństwa 'nie
> idę na całość'.
sceptycznie rzec by mozna, ze to nie byl ten facet. ze jakby byl
to ktos inny, to mogloby byc inaczej... ;-)
> To coś jakby sytuacja zagrożenia, np. w Twojej obecności wydarzył się
> wypadek, ktoś krwawi. Wedle swoich przypuszczeń powinnaś albo dzielnie
> rzucić się do pomocy, albo zemdleć z przerażenia, albo kompletnie
> stracić głowę - a tu może się zdarzyć, że sama siebie zaskoczysz... :)
tylko raz bedzie to wypadek kogos bliskiego, innym razem
malutkiego dziecka, a jeszcze kiedy indziej kloszarda. skala
obrazen rowniez zmienia moja reakcje.
> Gdy wiem na pewno, że w niebezpiecznej sytuacji jestem w stanie jasno
> myśleć i podejmować konstruktywne decyzje, to mam więcej zaufania do
> samej siebie [a wolę ufać najpierw sobie, a dopiero potem liczyć na
> innych]. Ale żeby to nastąpiło, muszę się jakoś sprawdzić.
owszem, gdy raz sie sprawdze w takiej sytuacji, to potem czuje
sie pewniej.
ale nadal mam swiadomosc, ze byc moze innym razem zachowam sie
inaczej.
pzdr.
Dominika
|