Path: news-archive.icm.edu.pl!pingwin.icm.edu.pl!warszawa.rmf.pl!poznan.rmf.pl!news.m
an.poznan.pl!news.task.gda.pl!newsfeed00.sul.t-online.de!t-online.de!news-spur1
.maxwell.syr.edu!news.maxwell.syr.edu!feed2.news.rcn.net!rcn!dca6-feed2.news.di
gex.net!jfk3-feed1.news.digex.net!intermedia!plonk.apk.net!news.apk.net!not-for
-mail
From: Nina Mazur Miller <n...@p...ninka.net>
Newsgroups: pl.sci.psychologia
Subject: Re: przyjaźń a stosunki słuzbowe
Date: 25 Jul 2001 13:23:38 -0700
Organization: APK Net
Lines: 75
Message-ID: <m...@p...ninka.net>
References: <9jn4v1$cre$1@news.tpi.pl>
NNTP-Posting-Host: pierdol.ninka.net
X-Trace: plonk.apk.net 996092852 11031 216.101.162.243 (25 Jul 2001 20:27:32 GMT)
X-Complaints-To: a...@a...net
NNTP-Posting-Date: 25 Jul 2001 20:27:32 GMT
X-Newsreader: Gnus v5.7/Emacs 20.7
Xref: news-archive.icm.edu.pl pl.sci.psychologia:94127
Ukryj nagłówki
"Andy" <a...@p...onet.pl> writes:
> Mój przyjaciel został zastępcą mojego szefa. Przez jakis czas było ok, ale
> zauważyłem, że zaczyna się odsuwac ode mnie. W końcu poprosiłem go o rozmowe
> i spytałem wprost co jest grane. Udawał , że niby wszystko jest ok, ale mój
> 6 zmysł nie dawał za wygraną i w końcu powiedział, że nie bardzo pasuje mu
> utrzymywanie zażyłych stosunków ze mną w miejscu pracy. Mówił tez coś o
> rozmowie z szefem (z którym kiedys też byłem blisko, ale okazał sie małym
> człowiekiem), i jego upomnieniach, że utrzymuje ze mna zbyt zażyłe stosunki.
> Ponieważ kariera jak widać jest dla niego ważna i nie chce narażać sie
> szefowi odsunął sie ode mnie. Tłumaczył mi ,że możemy się spotykać po
Bubek z niego i tyle.
Mozna miec jednoczesnie przyjaciela ktory zarazem bedzie
szefem/podwladnym.
Ja sama tak pracuje juz od wielu lat, po prostu w pracy mam
przyjaciol, niezaleznie od tego czy ktos jest moj szef czy nie.
Moj obecny szef tez jest moim przyjacielem, utrzymujemy dosc zazyle
stosunki. To dziala bez pudla pod jednym warunkiem - ze sie umie
odzielic obowiazki sluzbowe od plaszczyzny prywatnej.
Np. w sprawach sluzbowych potrafimy sie czase poklocic, nawrzeszczec
na siebie etc. ale w zyciu do glowy by mi nie przyszlo zeby z takiego
powodu uznac, ze on juz mnie nie lubi albo zeby nie wykonac roboty,
ktora mam do zrobienia bo akurat ja albo on jestem nie w sosie czy cos
takiego.
No i zadne z nas nie spodziewa sie z tytulu przyjazni zadnych forow,
mniejszych wymagan czy czegos w tym guscie.
> południu. Ale rzadko się widujemy bo każdy ma swoje rodziny i obowiązki.
> W pracy dużo mu pomagałem, uważałem ,ze jest moim przyjacielem i robiłem dla
> niego więcej niżby wynikało to tylko z obowiązków słuzbowych.
I to byl blad. Moge zrozumiec intencje ale z doswiadczenia wiem ze
taka dorga do niczego nie prowadzi.
ja swojemu przyjacielowi moge powiedziec, co robi zle, co powinien
zmienic, co jest nie tak - moge mu zaoferowac szczerosc po prostu, ale
juz usprawnienie jego pracy, douczenie sie etc. to jego dzialka.
Pomysl o tym w ten sposob - jesli cos za kogos bedziesz robil to ten
ktos sie nigdy nie nauczy sam tego robic.
> Teraz zastanawiam się jak mam postępować. Nie potrafie udawać. Wydawało mi
> się, że przyjaźni nie trzeba sie wstydzić nawet w pracy. Ale może jestem w
bo nie trzeba. Ci, ktorzy sie wstydza to sa bubki ktorzy sami
pokazali, iz niewarci sa twojej przyjazni.
> błędzie. Może otoczenie jest zazdrosne. A może chodzi o zasade dziel i
> rządź. Bo układy między nami popsuły się. Teraz zastanawiam sie czy w ogóle
> spotykać sie z nim popołudniami. Przecież też może nas ktoś zobaczyć -
jesli nie masz ochoty, nie zmuszaj sie na sile.
w koncu przyjazn nie polega na zmuszanoiu sie do czegokolwiek.
> żyjemy w małym mieście , gdzie każde wyjście na piwo to spotkanie kogoś
> znajomego z pracy. Szkoda mi tej przyjaźni.Serce mi mówi coś innego, ale
> rozum podpowiada, że jestem potraktowany instrumentalnie.
> Czy mam kontynuować tę przyjaźń w jakiejś okrojonej formie, czy dać sobie z
> tym spokój. Może ktoś miał podobne doświadczenia i mógłby się nimi
Ale co rozumiesz przez kontynuacje? Na sile spotykanie sie z tym twoim
przyjacielem? ja osobiscie wychodze z zalozenia, ze jesli proboje sie
z kims spotkac pare razy i za kazdym razem dostaje odmowna odpowiedz w
stylu "nie mam czasu" to dalej sie juz nie narzucam.
Jesli ktos dla mnie ciagle nie ma czasu i traktuje mnie jak taboret,
czemuz mialabym zabiegac o jego wzgledy?
--
Nina Mazur Miller
n...@p...ninka.net
http://www.ninka.net/~ninka/
http://supersonic.plukwa.net/~ninka/
|