Data: 2003-02-27 20:58:42
Temat: Re: samotnosc
Od: "tycztom" <t...@N...pw.edu.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Kropeczka wrote:
> Witam,
>
> Jak przyzwyczaić się do samotności? Jak pogodzic się z tym, że tak
> naprawdę i do końca każdy z nas jest sam i tylko sam? Ze nawet jak jest
> ktoś, to i tak go nie ma? Jak uniezależnić się? Jak nie ryczeć z
> bezsilności i z poczucia takiego cholernego osamotnienia? Jak się wziąć w
> garść?
[ciach]
Wiesz co? Sam mógłbym zadać te wszystkie pytania... (poważnie, one brzmią
jak moje).
Ale do rzeczy: każdy z nas jest/był/"będzie" młody lub przeciwnie: dojrzały,
zafascynowany kimś - drugą osobą. Jeżeli nawet nie związek, to angażujemy
się w przyjaźń, dobre stosunki z rodziną itd., ale ja napiszę na przykładzie
związku.
Miłość jest dla mnie czymś b. szczególnym, ale niestety ta "szczególność"
trwa dopóki miłość kwitnie ("zdrowe" układy, ogólne porozumienie, seks,
wspólne plany itp.). Kiedy to wszystko znika, znika jakaś cząstka nas
samych - po prostu wsiąka bez śladu... (bezlitośnie - bez jakiegokolwiek
prawa "veta" ). Na nic poszukiwania - to jeszcze gorzej - "szydercze echo
rozpaczy". Im więcej dajemy, im bardziej sie staramy, tym więcej "gubimy"
podczas rozstania... To wzsystko to nic nowego, prawda? :)
Człowiek jest tak "ślepy" jak miłość którą uprawia - a mimo to WARTO.
Do czego zmierzam? Po 3,4,5,..., razie pojawia się dystans - jakis taaaki
choler.. egoizm, niby człowiek kocha itd. ale bardziej ze stanowiska
sceptycznego obserwatora, powtarząjąc sobie (z odrobiną humoru): "hmmmmm,
ciekawe co z tego będzie". Sam, nawet, jestem wielce zadziwiony obserwacjami
swojej "głupoty?": żadnych przyzwyczajeń, żadnych nadziei, rozczarowań - OK,
nie masz dzisiaj czasu, to nic, pójdziemy następnym razem... dzisiaj też nie
masz...? OK, nic sie nie stało.. (ze stockim spokojem). Egoizm? Zaczynasz
myśleć o sobie - w aspektach edukacyjnych, zawodowych, itd. - prewencja i
profilaktyka przed własnym "strachem" (ale jakaś automatyczna - no i dobrze
na tym wychodzisz). Kiedy myślisz w kategoriach "my", to jest to z jakąś
taką "mgiełką", bardzo wyraźne,natomiast, jest postrzeganie własnych
potrzeb.
Wiesz co jest najgorsze w tym wsystkim? Nawet nie to, że to pomaga (a
pomaga), tylko, że to jest 'wygodne'... i tak jak pisałem automatyczne.
Fakt: ułatwia rozstanie - ale ktoś może powiedzieć: wredne, to nie na tym
polega związek!!
Czy druga, nowo poznana, osoba to wyczuwa? To temat na następny wątek :)
Jak przyzwyczaić się do samotności? Kochać/przywiązywać się i ciepieć...
rozwiązanie przyjdzie samo. Organizm się uodporni - to tak jak z "grypą" :),
lub zmianą klimatu.
--
Pozdrawiam Serdecznie
Tomek Tyczyński
**
"Przy utrzymaniu obecnego tempa wymiany personelu
pewnego dnia ludzie będą okazami równie rzadkimi jak ptaki dodo."
|