Data: 2003-01-16 20:04:28
Temat: Re: samotność w rodzinie
Od: "puchaty" <p...@w...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "boniedydy" <b...@z...pl> napisał w wiadomości
news:b06gdr$9n2$1@news.tpi.pl...
>
> Użytkownik jacek <j...@w...pl> w wiadomości do grup dyskusyjnych
napisał:
>
> >
> > Uważam że afirmacja samotności tym bardziej w małżeństwie, jest zła
> > i ludzie powinni się wspierać aby nie czuć się samotnym w związku,
> > komunikować swoje potrzeby, być otwartym na drugą osobę.
>
> To nie chodzi o _taką_ samotność. Puchaty, czemu milczysz??
Zastanawiam się, czy Jacek słucha tego, co się do niego pisze. Mam wrażenie,
że nie próbuje rozumieć (uprzedzony zapewne nazwiskiem Osho).
Zdaję sobie sprawę z tego, że była to osoba bardzo kontrowersyjna (jedni
mówią oszust, inni oświecony). Tak szczerze mówiąc jest mi Wszystko Jedno
kim Osho był i jakie miał intencje. Prezentował jednak poglądy, z których
część bardzo mi odpowiada. Z tymi się identyfikuję, z ich twórcą ... wątpię.
Wracając do samotności. W swym pierwszym poście będącym zażewiem tej rozmowy
napisałem:
> PS A może po prostu mylimy samotność z osamotnieniem?
Są to słowa klucze do niniejszej dyskusji.
Świadomość samotności jest akceptacją swojej istoty. Jest brakiem strachu
przed byciem samym z sobą, wręcz chęcią bycia z samym sobą. Jest pierwszym
krokiem do pokochania samego siebie. Warunkiem koniecznym wzięcia
odpowiedzialności za swe życie, warunkiem koniecznym do otwarcia na samego
siebie. (Bez otwarcia się na samego siebie nie można otworzyć się na innych)
Jest uświadomieniem sobie, że wszystko co nam się przydarza zaczyna się i
kończy w naszych głowach/sercach.
W swej kulminacji jest uniezależnieniem się od relacji z innymi ludźmi, w
pewnym stopniu wyzwoleniem.
Nie ma nic wspólnego z małżeństwem, związkami, grupami, partiami,
społecznościami. Wydaje nam się często, że to co czujemy do innych ludzi
(powiedzmy w małżeństwie) jest miłością. Być może to jest miłość. Lecz jest
to także zbiór relacji, uzależnień jednego od drugiego, warunkowań i
ograniczeń - jest WALKĄ z samotnością. Ja po prostu tak to czuję i ... nie
chcę z nią walczyć, bo uważam, że zawsze przegram. Zawsze przegram gdy będę
szukał szczęścia poza sobą!
Muszę dodać, że ja NIE NEGUJĘ związków. Wręcz przeciwnie sam tak żyję i nie
wiem czy umiałbym inaczej. Wydaje mi się, że jeśli będę się dobrze czuł z
samym sobą inni wokół również lepiej się ze mną poczują
Zastanawiam się po prostu, czy to, jaki jestem jest już szczytem
doskonałości, czy mam już wszystko (jeśli chodzi o mój rozwój) za sobą.
Odpowiedź jest jedna. NIE! Stąd moje poszukiwania.
Jacek pisze o osamotnieniu (w moim rozumieniu).
Osamotnienie jest antytezą powyższego. Jest strachem przed samotnością. Jest
tęsknotą za innymi, tymi, którzy decydują(!) o naszym szczęściu.
Nie należę do żadnej sekty, nie wiążę się z żadnym ruchem (New Age, etc.).
Przyszedł czas poprostu, że się pytam Kim jestem.
puchaty
|