Data: 2006-09-11 11:38:50
Temat: Re: stanowcze T/N dla wychgodzenia dziewczyny z kolezankami na tance
Od: "Slawek [am-pm]" <sl_d(na_poczta.onet.pl)@tutaj.nic>
Pokaż wszystkie nagłówki
"Przemysław Dębski" <p...@g...pl> napisał w wiadomości
news:45052fc9$0$17946$f69f905@mamut2.aster.pl...
Ty mnie tu, kurwa, nie zagaduj, bo robotę mam pilną, a i tak do tej
pory pozwoliłem sobie na zbyt wiele. Przy okazji, ewentualne spotkanie
proponuję przenieść na piździernik.
Co to ja chciałem napisać? Chyba to:
Bardzo mi miło, że zechciał Szanowny Kolega skomentować moje
tutejsze wystąpienie. Pozwolę sobie zatem w kilku słowach do tego
komentarza się odnieść.
> Najsamprzód chciałbym zauwazyć, że roztrząsasz modelowe przypadki :)
Wyłącznie. Wyobraź sobie, że rozstrząsalibyśmy realny przypadek.
Poszlibyśmy do ludzi z widłami? ;-)
> Czyli, pani kocha pana, pan kocha panią - i tak sobie grają w brak/zazdrość w celu
dłuższego/chwilowego podominowania, tudzież
> uzuskania innych korzyści. Rzuć sobie zresztą okiem na swoje dwie kulki ze
sprężynką :)
Powiem Ci w takim razie przy okazji, czym się charakteryzują tak zwane
dojrzałe małżeństwa. Między innymi tym, że bardzo rzadko grają w kulki
ze sprężynką. Zwolnione zasoby czasowe i energetyczne angażują
w zapierdalaniu na innych frontach. Ech, długo by gadać...
> [...] Ciekaw jestem, jak ów osobnik który dostał w pysk, zachowałby się w sytuacji
w której zachowanie drugiej połówki nosiłoby w
> jego mniemaniu znamiona realnej chęci zmiany partnera na inszego. [...
> ...] Czy kolega o wysokim statusie znów zareaguje gromkim smiechem :) Troszkę
cięzka sytauacja. Opierdoli ją porzadnie - pokaże
> swój niski status. Nie opierdoli jej - zostanie zrobiony w chuja. Kopnie ją w dupę
i każe spierdalać ... zawsze jest
> niebezpieczeństwo że usłyszy "z przyjemnością" zamiast "ohhhh, tylko nie to, już
będę grzeczna" :)
Zgodzę się z Tobą, że nie ma wyjścia z sytuacji bez wyjścia. No niestety.
Nie przypuszczam zresztą, że traktujesz moje wynurzenia jako próbę
sprzedania kitu pod nazwą "cudowna rada na każdą sytuację"?
W praktyce jakakolwiek nabyta/wyczytana mądrość wykazuje swoją
znikomą przydatność. Bardzo trudno grać na dłuższą metę, bardzo trudno
oszukać cudzy albo własny "mózg emocjonalny" jakimiś wytrenowanymi
sztuczkami. Jeśli się czasami udaje, to i tak tylko dlatego, że "chce" on
być oszukiwany.
Czasami odnosi"my" wrażenie, że pewne sytuacje nas czegoś nauczyły.
Tymczasem nie chodzi wcale o naukę w potocznym znaczeniu tego
słowa. Siedzą w "emocjach" określone timery czy - bardziej - liczniki,
które na przykład w odpowiednim momencie przesuwają w dół poziom
nieśmiałości. Które sprawiają, że dzieci lubimy mniej lub bardziej, które
modyfikują w nas, ludziach, skłonność do ryzyka oraz testowania nowych,
"fajnych" sytuacji, które z biegiem czasu zmieniają nasze zainteresowania
i priorytety. To wszystko dzieje się "samo". Nie za sprawą czytanych książek
czy postów z grup dyskusyjnych, trenowania takich czy innych zachowań,
nie za sprawą samego upływu czasu, lecz przez zaliczanie kolejnych,
życiowych sytuacji.
Związek, który ma się rozlecieć, najczęściej i tak się rozleci. Choćby
najzręczniej aplikowane sztuczki tylko przedłużają agonię. Nie lepiej
ciachnąć raz a dobrze? Wracają małżonkowie do domu, nie ma seksu
stulecia (on ją wtedy walnął w twarz). Następnego dnia ona nadaje
i odbiera sesemesiki, wychodzi do "przyjaciółki". Mąż nie wytrzymuje,
wścieka się, awanturuje. Dla niej jest to ewidentny przekaz jego niskiego
statusu, dlatego tym większą ochotę ma na pójście do "przyjaciółki",
a nawet coraz natrętniejsza staje się myśl, żeby zostać u "niej" na stałe.
Szybciutko nakręca się spirala zazdrości, podejrzeń, awantur (pisząc
łatwiejszym językiem - działa dodatnie sprzężenie zwrotne), i szybko
ktoś wylatuje z układu jak z katapulty. A na układy nie ma rady.
--
Sławek
|