Data: 2002-11-29 19:58:53
Temat: Re: większość vs mniejszość
Od: Amnesiac <amnesiac_wawa@_zero_spamu_poczta.onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
On Fri, 29 Nov 2002 19:24:24 +0000 (UTC), maggie <m...@w...pl> wrote:
>czy wykorzystanie tego podloza wyklucza umiejetnosc formulowania wlasnych
>sadow?
>przeciez wiekszosc tego, co nas otacza, stanowia elementy zastane, takie,
>ktore juz byly przed nami i w takim razie rowniez nie moglibysmy mowic o
>wytworze danego czlowieka, bo skoro wykorzystal material przez kogos
>wczesniej odkryty i dostarczony, to to nie jest jego samodzielna praca,
>tylko cos wspolnego.
Oczywiście, że człowiek może formułować własne sądy. Spodziewałem się
"radykalnej" interpretacji mojej tezy, dlatego napisałem, że nie
wierzę w sądy *doskonale* samodzielne. Chodzi właśnie o to podłoże,
poza które wyjść się nie da. Sam jednak nieraz dawałem tu wyraz mojemu
przywiązaniu do idei samodzielnego myślenia.
>nie zgadzam sie z tym do konca. Mysle, ze jednak mozna mowic o sadach
>indywidualnych. Kwesita jest wowczas proces formulowania tych sadow, a nie
>podloze, na ktorym one powstaja. Bo np mogles nigdy wczesniej nie
>rozmawiac z kumplami o ich preferencjach w zakresie kolorystyki samochodu.
>A poniewaz kolor rozowy jest tym, kotry TOBIE sie najbardziej podoba, wiec
>oceniasz rozowy samochod jako najladniejszy. A pozniej po rozmowie
>modyfikujesz ocene - wtedy faktycznie jest wplyw innych.
Proces kształtowania się tego "podłoża" jest bardzo skomplikowany i
właściwie nigdy całkowicie nie jest uświadomiony. Nie musiałem wcale
rozmawiać z kumplami na temat kolorystyki samochodów, by moje
kolorystyczne upodobania były uwarunkowane opinią innych. Przykładowo,
moja pierwsza dziewczyna mogła lubić różowe sukienki, co doprowadziło
do pozytywnego odbioru tego koloru przeze mnie. O dziewczynie mogłem
zapomnieć (hehe), ale nieświadome przywiązanie do koloru mogło mi
pozostać. I oto chcę kupić samochód i... wybieram różowy. Kumple mi
mówią: różowy to obciach, więc zmieniam zdanie, przyznając im rację!
Zauważ, że zarówno moje przywiąznie do "różowego", jak i późniejsza
"niechęć" do tego samego koloru, powstały w wyniku takich czy innych
relacji interpersonalnych. Jeśli z nowym przekonaniem dobrze się
czuję, to nie widzę powodów, by szukać dziury w całym i kwestionować
jego autentyczność.
>i jeszcze jedno - a co z nonkonformistami? oni formuluja wylacznie
>indywidualne sady. a przynajmniej aspiruja do takich;)
Nonkonformiści są z reguły nie mniej uzależnieni od innych niż
konformiści. Patrzą się na inne osoby i starają się robić *inaczej*.
>> Zmiana opinii oznacza więc nie tyle
>> rezygnację z "opinii własnej" na rzecz "opinii innych", ile np. zmianę
>> na poziomie uznawanych autorytetów "zewnętrznych".
>nie rozumiem
Zmiana na poziomie uznawanych autorytetów: do wczoraj sugerowałem się
opinią Jadzi, a od dzisiaj Basi. :-))
Pozdrawiam,
--
Amnesiac
|