Data: 2002-10-14 15:23:08
Temat: Re: wizyty - rewizyty
Od: m...@s...pl (Ula Michta)
Pokaż wszystkie nagłówki
"MOLNARka" napisała:
> Nadal twierdzę, że to kwestia charakteru (i zdolności organizacyjnych).
> Ja w bałaganie żyć nie mogę
Pod tym się mogę podpisać.
Nie znoszę bałaganu. Mam małe mieszkanie: kuchnia jest praktycznie w
przedpokoju, więc jestem zmuszona w niej sprzątać na bieżąco, bo ktokolwiek
wejdzie widzi co w niej mam. Dzieciaki bawią w się wszędzie i bardzo szybko
widać każdą nie odłożoną na swoje miejsce rzecz. Ale nauczyłam się w
ostatnich latach robić wszystko "na bieżąco" i raczej nad porządkiem w domu
panuję.
Mimo że mieszkanie ma niecałe 40 m2, grasuje po nim dwoje dzieci i jeszcze
do tego pracujemy dodatkowo w domu, to gości podejmuję bez wstydu. Nawet
tych niezapowiedzianych, choć takich wizyt nie lubię.
Ale jak napisała MOLNARka to chyba kwestia charakteru, bo są tacy, którzy w
nieporządku też widzą porządek ;-)
Ogólnie wyznajemy zasadę: wizyta-rewizyta, choć ze względu na to że mamy
małe dzieci bywa, że z niektórymi znajomymi spotykamy się tylko u nas. Tak
wolimy, bo nasze mieszkanie jest dostosowane do dzieci i możemy bardziej
skupić się na gościach, a mniej na ciągłym pilnowaniu i upominaniu dzieci
(poza tym nie wszyscy lubią "podejmować" takich maluchów).
Ula
--
Archiwum grupy: http://niusy.onet.pl/pl.soc.rodzina
|