Data: 2004-11-17 18:56:25
Temat: Re: zdrada-jak budować na nowo?
Od: "Karolina \"duszołap\" Matuszewska" <g...@i...wytnij.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Andrzej Garapich wrote:
>>>A niby dlaczego??? Uwazasz, ze milosc do dziecka nie jest
>>>wystarczajacym powodem, zeby byc dobrym rodzicem?
>>Rodzicem dla dziecka oczywiście. Ale czy dobrym mężem dla matki dziecka?
>> IMO nie musi być mężem, żeby być dobrym rodzicem; a z drugiej strony
>>uważam, że lepszy brak męża, niż mąż byle jaki.
> OK. A czy uważasz również, że lepszy brak ojca niż ojciec
> bylejaki? Bo dla mnie to nie takie oczywiste.
Zdecydowanie lepszy jest w takim wypadku brak ojca. I dla mnie to jest
oczywiste, bo ja ojca miałam byle jakiego. Naprawdę wiem co mówię --
lepiej nie mieć ojca wcale, niż mieć ojca, który się Tobą kompletnie nie
interesuje, nie wie, ile masz lat i wszyscy są dla niego ważni, tylko
nie Ty. Łatwiej jest się pogodzić z brakiem rodzica, niż z brakiem
miłości ze strony rodzica.
>>>A serio: ośmielam się twierdzić, że część kobiet
>>>(fakt, niedoreprezentowanych na psr) chetnie zgodzilaby
>>>sie na taki uklad. Ale ja sie nie znam na kobietach.
>>Ja nie zgodziłabym się ani jako kobieta, ani jako dziecko (gdyby ktoś
>>pytał dziecka i gdyby było już na tyle wygadane, żeby coś powiedzieć).
> Ktos Cie pytał kiedyś? Mnie nigdy.
Nie pytał wtedy, ale teraz mogę odpowiedzieć. (Wtedy bym nie
odpowiedziała, o wielu moich uczuciach i odczuciach dowiaduję się
dopiero teraz, po latach; i pewnie jeszcze przez lata będę nagle coś
sobie uświadamiać i może za kilka lat dodam coś jeszcze do podobnej
rozmowy.) Gdzieś w środku siedzi we mnie dziecko, które nigdy nie
zrozumie, dlaczego Mama tak długo zwlekała ze skończeniem koszmarnego
nieporozumienia, jakim było jej małżeństwo. I cicha pretensja, że ja
musiałam to nieporozumienie oglądać; że zamiast się rozstać i oszczędzić
sobie i mi tego wszystkiego, oni trwali w małżeństwie "bo tak wypadało".
>>Jako kobieta nie, bo uważam, że machnięte przypadkiem dziecko to
>>zdecydowanie za mało to zbudowania związku i skoro facet mnie nie chce i
>>ma być ze mną tylko dlatego, ze "tak wypada", to niech idzie w diabły.
> Co to tego, co sądzisz jako kobieta, to masz pewnie pełną rację.
> Masz szansę na poszukiwanie nowego TŻ. Jeśli to jest tylko to
> "machnięte dziecko", to też nigdy się nie dowie, co łączyło
> ich rodziców. A co w sytuacji kiedy dzieci mają kilka czy
> kilkanaście lat, doświadczenia z normalnym domem, przekonanie,
> że rodzice się kochają itd. też uznasz, że nie ma niczego złego
> w rozwaleniu tego w diabły?
Tak. Andrzeju -- ja to wszystko przeżyłam z strony dziecka i dlatego
twierdzę, ze tak jest lepiej. Pozwól, że daruję sobie wywlekanie
szczegółów na forum i przyjmij, że doświadczyłam tego, o czym tu sobie
piszemy.
>>Jako dziecko nie chciałabym żyć ze świadomością, że rodzice mieli szanse
>>na szczęśliwe życie z wziązkach, w których kochaliby i byliby kochani, a
>>wybrali pusty związek dla "mojego dobra".
> Ooooo nie. Płodzenie dzieci jednak do czegoś zobowiązuje. Jeśli mieli
> na tyle dojrzałości, żeby płodzić dzieci,
Do płodzenia dzieci nie trzeba dojrzałości innej, niż płciowa. Niestety.
I niestety dojrzałość to nie jest coś, co można nabyć od ręki, bo akurat
się tego potrzebuje. =|
> powinni jakoś tego
> konsekwencję ponieść. Dlaczefgo to ja mam ponosić konsekwencje
> niefrasobliwości swoich rodziców?
Bo w takiej sytuacji dziecko tak czy siak te konsekwencje poniesie,
niezależnie od tego, czy ojciec zostanie z matką, czy wróci do żony.
Życie nie zawsze i nie z każdym gra fair.
>>Hmm... Rozważamy sytuację, gdzie mężczyzna kocha swoją żonę i to z nią
>>chce być, do kochanki czuł chwilowe pożadanie. Na pewno jest jakieś tam
>>prawdopodonieństwo, że jeśli zostawi żonę i ożeni się z kochanką to
>>wszyscy będą żyli długo i szczęśliwie -- ale jakie jest to
>>prawdopodobieństwo?
> Pytanie, czy ma dzieci z żoną? To jest kluczowa kwestia w tym
> wypadku.
IMO to nie ma znaczenia. Znaczenie ma to, czy kocha matkę dziecka
(którą? -- żonę czy kochankę, jeśli z obiema ma dziecko) i czy chce z
nią budować związek, czy nie. Zresztą -- załóżmy, że ma dziecko z jedną
i z drugą -- co wtedy? Jak nie wybierze, tak dla któreś dziecko zostaje
bez ojca w domu, bo chyba nie będzie mieszkał tydzień z jedną, tydzień z
drugą. Ważne jest teraz jak ułoży relacje ze swoimi dziećmi -- z tym, z
którym mieszka, i z tym, które zostanie przy tej drugiej. Bo żeby być
dobrym ojcem, zabierać do kina, pomagać przy lekcjach i chodzić na
wywiadówki wcale nie musi mieszkać z matką dziecka -- to, jak się
wywiąże ze swoich obowiązków zależy wyłącznie od jego dobrej woli.
>>>Tyle że w takich sytuacjach nikt sie dziecka nie pyta o zdanie.
>>>Tu jest problem...
>>Nie zawsze można zapytać.
> No więc można spytać takich, którzy już dziećmi nie są, ale
> jakimś cudem wiedzą, co takie dziecko chciałoby powiedzieć.
No właśnie nie wiem, czy to dziecko mogłoby cokolwiek powiedzieć. Chyba
jedynie dorosły może powiedzieć, jak takie doświadczenie się na nim
odcisnęło. I pewnie ci, którzy zostali porzuceni będą mieli swoją
wersję, a ci, których rodzice zostali razem będą mieli swoją. I wcale
mnie nie zdziwi, jeśli te wersje będą skrajnie różne.
Pozdrawiam,
Karola
|