Data: 2004-02-03 22:49:15
Temat: W odpowiedzi raz jeszcze
Od: "jerzyg" <j...@o...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Dzieki za wasze slowa. Co ja mam jednak powiedziec, kiedy mam wrazenie, ze
to co piszecie nalezy juz niestety do przeszlosci, ktora nie przyniosła
owoców. Było wspolne "słuchanie" "muzyki", mamy nawet takie, ktore wzajemnie
tolerujemy. Były gry w karty i w szachy. Były wycieczki w góry i do kina.
Przez ten czas on stał sie bardziej odporny na wszelkie argumenty, a moje
spełniające się proroctwa ("wywalą cie ze szkoły, bedziesz mial coraz
słabsze intelektualnie towarzystwo, ludzie przestana ci ufac, bedzie ci
brakowac pieniedzy na spotkania towarzyskie itd) nie robia juz na nim
wrażenia. Komputer mu naprawiałem aż nie zaczął psuć (jak dla mnie:
niszczyć) mojego. Walkmana dostał na urodziny. Obawiam się, ze to nie ta
droga. Może nie trzeba wykluczac takich działan, gestów, ale startegia
powina byc gdzie indziej.
Zeby naprawdę pokazac biedę, trzeba "zejść na społeczne dno". A tego on po
prostu się boi (unika "złych dzielnic"). Jego kolega , o ktorym jeszcze na
tydzien przed wyrzuceniem po raz drugi ze szkoły twierdził, że przecież
zda - dzisiaj siedzi na kasie w supermarkecie za 800 brutto. Myślę, że nawet
naszego chłopaka to bardziej pociąga niż roznoszenie ulotek w lecie za 400.
Jego prawdziwe doświadczenie może być chyba tylko osobiste. Ale czy tak jak
radzą niektórzy z was trzeba zamknąć drzwi przed własnym dzieckiem, po to,
żeby mogło naprawdę wrócić do domu. Nie jestem gotów (jeszcze?) na takie
działanie. Czy może to tylko kwestia czasu... ?
Pozdrawiam -
Jerzy
|