Path: news-archive.icm.edu.pl!news.rmf.pl!agh.edu.pl!news.agh.edu.pl!news.onet.pl!new
sgate.onet.pl!niusy.onet.pl
From: "Natalia" <p...@W...pl>
Newsgroups: pl.soc.rodzina
Subject: Walczyć??? (długie)
Date: 2 Oct 2003 08:35:51 +0200
Organization: Onet.pl SA
Lines: 74
Message-ID: <3...@n...onet.pl>
NNTP-Posting-Host: newsgate.test.onet.pl
Mime-Version: 1.0
Content-Type: text/plain; charset="iso-8859-2"
Content-Transfer-Encoding: 8bit
X-Trace: newsgate.onet.pl 1065076551 5095 192.168.240.245 (2 Oct 2003 06:35:51 GMT)
X-Complaints-To: a...@o...pl
NNTP-Posting-Date: 2 Oct 2003 06:35:51 GMT
Content-Disposition: inline
X-Mailer: http://niusy.onet.pl
X-Forwarded-For: 213.76.51.68, 213.180.130.14
X-User-Agent: Mozilla/4.0 (compatible; MSIE 5.5; Windows 98; Win 9x 4.90)
Xref: news-archive.icm.edu.pl pl.soc.rodzina:49039
Ukryj nagłówki
Mam 28 lat, od 3 lat męża i 2 letnią córeczkę i czuję się często taka samotna,
niezrozumiana, a nawet nieszczęśliwa! Post dotyczy oczywiście mojego związku bo
córeczka to cudowna istotka, która przyczynia się do wszystkiego co najlepsze i
najpiękniejsze, miłość absolutna.
Różnie to bywa w naszym związku, ostatnio przez długi czas działo się źle,
teraz jest nieco lepiej, ale....od początku.
Mąż miał od początku małżeństwa własną firmę, która właściwie nie przynosiła
wielkich zysków, a była powodem jego nerwów i frustracji. Teraz zrezygnował z
niej (długi), więc to ja zarabiam na naszą rodzinę (zresztą tak było i
wcześniej), a on szuka pracy, ale na razie nieskutecznie. Odpowiada średnio na
3 (czasem mniej) ogłoszenia prasowe, był na 1 rozmowie, no i siedzi cały czas w
domu. Siedzi tam razem z opiekunką (starsza pani), dzień poświęca-w skrócie-na
komputer, jest pasjonatem i ciągle czegoś szuka w internecie, kombinuje,
sprawdza, pisze, czyta.
Mój normalny dzień polega na tym, że idę rano do pracy, po pracy zakupy,
zwalniam opiekunkę, robię obiad, sprzątam, czas dla małej, potem jej kąpiel,
spanie, doprowadzam całokształt do jakiegoś tam porządku i mam czas dla siebie-
późno już jest.
Wracając do męża, to człowiek rozrywkowy, tzw. dusza towarzystwa i od kilku
miesięcy fascynuje się pewnym rodzajem muzyki. Całe lato spędził na imprezach,
w każdy weekend, w piątek i w sobotę impreza do rana. Wracał średnio ok. 9-11
rano po wieczornym wyjściu, spał i jeśli to była sobota to znów wieczorem
wychodził, a w niedzielę odsypiał całość. Poznał tam wiele kolegów i koleżanek,
ludzi, którzy podobno czują tak jak on, którzy tez kochają taką muzykę i się
poprzez nią wyzwalają z problemów życia codziennego.
Poza tym mąż to chyba taki lekkoduch – uważa, że może robić co chce i
kiedy
chce, obiecuje coś, nie dotrzymuje słowa i nie stanowi to żadnego problemu.
Seks uprawiamy raczej rzadko. Kiedyś musiałam wciąż go do tego namawiać, prosić
i czasem się zgadzał, a czasem nie, potem znudziło mnie to ciągłe proszenie.
Raczej nie sądzę, że mnie zdradza, ale przekonania do końca nie mam bo wciąż
się pojawiają te niby koleżanki, smsy, telefony. Sytuacja taka spowodowała, że
narosła między nami duża, duża przepaść. Ja coraz bardziej rozgoryczona, czasem
załamana, płacząca, wciąż narastało coraz więcej pretensji z mojej strony,
wciąż miałam coraz głupsze myśli. I tu mój problem, błąd-nie wiem, zaczęły mnie
dopadać niepohamowane ataki zazdrości, przeglądałam mu komórkę, e-maile, gg.
Sporo się dowiedziałam. Gdy to wyszło na jaw zaczęło być jeszcze gorzej. On
stwierdził, że musi „uciekać” z domu bo jest szpiegowany,
obserwowany, bo brak
zaufania, a przecież nic złego nie robi. Czasami faktycznie zachowywałam się
okropnie, tak jak nigdy bym nie przypuszczała, że mogę, tak że jest mi wstyd.
Tyle narosło we mnie złych emocji i uczuć.
Teraz jest nieco lepiej, miałam wiele przemyśleń, głównie na temat związków,
miłości, zaufania. Wiem, że nie tak powinno to wszystko wyglądać! Lepiej jest
dlatego, że ja się nieco uspokoiłam bo nie mam tyle pretensji i żalów, bo nie
poruszam tych drażliwych kwestii, bo on nieco rzadziej wychodzi bo koniec lata
i brak kasy. On też jest milszy bo dla niego największym problemem było moje
marudzenie, to że nie podoba mi się jego zachowanie i podejście, że ciągle
zrzędzę, no i ta zazdrość i szpiegowanie. Poza tym dla niego reszta jest OK.,
on nic złego nie robi i powinnam to zrozumieć.
Wystarczyłoby więc żebym ja była miła, wyrozumiała, zajmowała się córką i
domem, pracowała i dbała o całokształt i byłoby OK, ale czy na tym to wszystko
polega?
Nie chciałabym się stać po czasie zgorzkniałą czy zgaszoną kobietą, chciałabym
żyć cała sobą, kochać całą sobą i być kochaną, poznawać świat, dawać z siebie,
żeby nasza rodzina była oparciem dla dziecka i dla nas. Ale w naszym związku
brak przyjaźni, zrozumienia i partnerstwa, jest wiele złego, lecz wciąż się tlą
w nas uczucia. Chciałabym o nie walczyć, lecz wciąż dopada mnie czarna myśl, że
wszystko będzie jednostronne, moim kosztem, a po latach się okaże że
zmarnowałam ten czas. Wiem, że podstawą do rozwiązywania problemów jest
rozmowa, ale mąż nie jest partnerem do rozmów na trudne tematy bo powoduje to z
jego strony złość, odbiera to jako atak na siebie, traktuje znowu jako moje
marudzenie. Próbowałam naprawdę wiele razy! Psychologa też proponowałam, nie
zgadza się, więc na razie byłam sama, raz.
Co myślicie na ten temat? Czy ktoś przeżywał coś podobnego? Walczyć za wszelką
cenę?
Pozdrawiam.
NATALIA
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl
|