Data: 2001-10-04 08:15:19
Temat: Odp: Maski
Od: "Mefisto" <o...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
"Saulo"
> Ale jezeli pozostaniemy przy warunkach normalnych, to czy nie jest dobrym
> testem na to, jaki ktos jest "naprawde", jego zachowania, interakcje,
slowa,
> ktore wystepuja, gdy dana osoba nie odczuwa zadnej presji, ktorej zrodlem
sa
> inni. Gdy nie czuje sie zagrozona, ograniczona, nie czuje sie na
cenzurowanym,
> czy przeciwnie, przeceniona, odbierana zbyt pochlebnie, czy wtedy nie
zbliza
> sie do swojej tzw. "prawdziwej twarzy"?
Jeżeli od początku nie ma wokół danej jednostki innych ludzi, wtedy w ogóle
nie rowija się osobowość, bo jest zbędna. kształtują nas relacje.
Osamotnieni pojedynczy rozbitkowie na bezludnych wyspach rychło dziczeli.
Ratować ich mogło jedynie trwanie przy pewnych wykoncypowanych postawach,
rytuałch mających znaczenie w opuszczonej społeczności, choć na bezludnej
wyspie zupełnie zbędnych. Do zachowania tożsamości musieli mieć drugą
osobę - przynajmniej wymyśloną (np. urojonych towarzyszy, duchy lub Boga, z
którymi mogliby rozmawiać).
Co innego solipsyzm, duchowe oderwanie się od relacji ze światem,
zanegowanie ich i kontemplacja samego siebie. W małych dawkach, jako zabawa,
to może być niezły zabieg higieniczny (pozwala wykreować sobie nowe spójne
oblicze i lepiej rozpoznać własne potrzeby), ale do permanentnego stosowania
się nie nadaje. Z tego samego powodu - jeżeli psyche nie ma granic
zewnętrznych (innych psychik) - to się rozpływa.
Zastanawiało mnie, jak to jest, że kiepscy aktorzy (Ronald Reagan, Sylvester
Stallone, Arnold Schwarzenegger) są całkowicie zdrowymi psychicznie ludźmi,
a ci znakomici przechodzą kryzysy, są infantylni, zdezorganizowani.
Czy nie jest tak, że właśnie ci kiepscy zakładają różne maski, ale
dopasowane dopasowane do jednej twarzy (albo według innych okresleń: mają
zbiór w miarę zbliżonych twarzy i posiadają wystarczającą wiedzę jak one
wyglądają z zewnątrz, by móc odpowiednio kształtować relacje z innymi
ludźmi), natomiast ci znakomici stają się za kazdym razem zupełnie innymi
osobami, więc nie mogą powiedzieć kim w zasadzie są? Ale długie zdanie;)
Aktor oczywiście do każdej roli musi brać coś z siebie. Tyle, że do każdej
co innego, i jeszcze musi to konsekwentnie rozwijać. A potem po nakręceniu
filmu - dokładnie zniszczyć, bo inaczej zarzuci mu się, że wpadł w
schematyzm i się powtarza. To jest jakby przeciwieństwo presji uśredniania,
kreowania szufladki dla człowieka.
Dobra, koniec, dam się innym wypowiedzieć.
Mefisto
|