Data: 2001-01-22 11:43:07
Temat: Re: Co jadłem w 1967 roku?
Od: "Maria" <t...@b...gnet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Witam!
U mnie w domu tez do obiadu z ryba podawalo sie czesto takie ziemniaki.
Moja babcia nazywala to "ziemniaki po alpejsku" a na Slasku gdzie teraz
mieszkam podobne ziemniaki nazywa sie "kartofel salat"
Gotujesz ziemniaki w mundurkach ale tak aby nie byly zbyt rozgotowane (
musza jednak byz ugotowane- chodzi o to zeby nie rozpadaly sie potem na
paćke), obierasz jak sa gorace, kroisz w plastry i gorace jeszcze polewasz
sosem z oliwy i octu najlepiej takiego ziolowego lub z czerwonego wina.
Dodajesz drobniutko posiekana cebulke najlepiej wraz z zielonymi pędami
albo w razie braku takowej dodaj jeszcze oprócz cebuli szczypiorek. Sol i
pieprz do smaku i inne przyprawy typu koperek, zielona pietruszka lub inne
ziola wg upodobania. I to tyle. Mam nadzieje, ze to było to! Spróbuj i daj
znac czy zgadłam?
W tym wszystkim chodzi o to aby zalac sosem gorące ziemniaki i aby były
gotowane w mundurkach. Inne juz nie maja tego smaczku. Hej!
Maria
ktabaczynski <k...@s...com.pl> napisał(a) w artykule
<3...@n...vogel.pl>...
> Cześć!
>
> podawała na obiad smażoną rybę wraz ze specyficzną
> sałatką ziemniaczaną.
>
> I właśnie o tą sałatkę mi chodzi. Ziemniaki robiły
> wrażenie jakby byly nie do końca ugotowane, a potem
> zamarynowane... >
>
> Pozdrowienia. Krzysztof.
>
>
>
>
>
|