Data: 2009-03-14 13:54:41
Temat: Re: Coś na Walentynki ;>
Od: michał <6...@g...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "medea" napisał w wiadomości:
>> Natomiast do zniechęcania jestem bardzo daleki. Zresztą wiesz, bo
>> rozmawialiśmy już kiedyś na ten temat. Uważam, że mógłbym kogoś
>> skrzywdzić w ten sposób. Sprawy w związkach partnerskich powinny byc
>> rozwiązywane między partnerami wyłącznie.
> Sytuacja, o której pisałam, jest trochę inna. Te osoby dopiero co się
> poznały i można śmiało powiedzieć, że właściwie to się nie znają. No i
> ja wypowiadam swoją opinię (pierwsze wrażenie) tak, jakbym to ja była
> główną zainteresowaną. Nie potrafię się od tego uwolnić.
Czas, uważam, nie ma tu nic do rzeczy. Nie ja "przeżywałem" pierwsze
chwile, a one mogą być ważne, mało ważne lub najważniejsze dla ich
przyszłości. A że nie możesz się od tego uwolnić... to zrozumiałe. Ja
też ulegam własnym sugestiom. Ale u mojej żony na przykład zauważyłem
taką prawidłowość: jeśli "obserwowany" od początku znajomy związek
kończy się bardzo źle - mówi wtedy "wiedziałam, że tak będzie". To takie
kobiece... :)
> Co do swatania to często jest tak, że z boku lepiej widać, czy osoby
> do siebie pasują. Sami zainteresowani zwykle kierują się bardzo
> subiektywnymi odczuciami, np. są aktualnie bardzo samotni, potrzebują
> obok siebie kogoś i decydują się na kogokolwiek. Z takiego podejścia
> jednak często nie wychodzi nic dobrego.
Ale przede wszystkim w naszym indywidualnym rozumieniu.
I wtedy chcemy czyjeś życie podporządkować własnemu subiektywizmowi.
Właśnie tego nie chcę robić. Nie mam prawa nawet w żaden sposób
"ułatwiać" życia komuś. Bo kto mi powie, że pewne - nawet przykre -
doświadczenia nie są temu komuś potrzebne?
> Co innego, jeśli ktoś ma na
> tyle dużo dystansu do samego siebie, że zdaje sobie z tego sprawę i
> zakłada, że może się mylić. Gorzej, jeśli ktoś zwykle wpada jak
> śliwka w kompot i to w dodatku z deszczu pod rynnę. No a niestety
> taki przypadek znam i bardzo nad tym boleję.
Nie bolej nad tym może, tylko w dalszym ciągu nie zostawiaj tej osoby i
służ jej przyjaźnią. Po co boleć? Że nie dostatecznie ostrzegałaś? To
tylko sugestia przecież, że tak się stało po części przez Ciebie. Inne
czynniki też mają wpływ na przebieg całości sytuacji. Może dużo
bardziej?... :)
--
pozdrawiam
michał
|