Data: 2009-03-19 21:46:36
Temat: Re: Coś na Walentynki ;>
Od: Ikselka <i...@g...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Dnia Thu, 19 Mar 2009 22:41:40 +0100, Paulinka napisał(a):
> Ikselka pisze:
>> Dnia Thu, 19 Mar 2009 21:41:07 +0100, R napisał(a):
>>
>>> Użytkownik "Ikselka" napisała w wiadomości
>>> news:5xjty2lowywc$.6d4ealrvxhnf.dlg@40tude.net...
>>>
>>>>>>> michał pisze:
>>>>>>>
>>>>>>>> Moje chciały więcej i co innego - teraz duma mnie rozpiera. ;D
>>>>>>>> (nie zabrzmiałem jak Duży Rozmiar?)
>>>>>>> Trochę tak
>>>>>> Samo rozpieranie przez dumę to jednak za mało, aby zabrzmieć xlowato.
>>>>>>
>>>>>>> ale nie czaję kontekstu...
>>>>>> I słusznie nie czaisz - "jego" chciały więcej i co innego, a moje tylko
>>>>>> tyle, ile do szczęścia potrzeba i dokładnie tego, co ja :->
>>>>> Z punktu widzenia rodzica chyba wymarzona sytuacja ale ze strony
>>>>> dziecka...
>>>> Ze strony dziecka - to zależy od rodzica,
>>> Częściowo się z tym zgodzę.
>>> Ale tylko częściowo. Bo np. mnie zdecydowanie do szczęścia nie wystarczyłoby
>>> to co mojej mamie. Chciałam (i prawie mam :) ) więcej i częściowo co innego
>>> ;). I na dokładkę uparcie do tego dążyłam wbrew wszystkim (zwłaszcza tacie)
>>> i do dziś nie żałuję. A jej wystarczyłoby (mam takie wrażenie czytając Twoje
>>> wypowiedzi tutaj) mniej więcej tyle co Tobie.
>>
>> To, że nie pracuję poza domem, nie znaczy, że mam mało i że mało
>> osiągnęłam. Po prostu wybrałam dom. Jak pani Obama, pani Falandysz i wiele
>> inych wspaniałych kobiet, które wybrały dom i rodzinę i wcale nie uważają
>> się za gorsze z tego powodu, lecz są bardziej spełnione, niż inne, i
>> pokazują to, jak ja.
>> Mam wielostronne wykształcenie, pasje, niecodzienne umiejętności. Moje
>> życie nie kończy się na paleniu w piecu. Wiem więcej niż inni, umiem więcej
>> niż inni itp. Ale nie uważam, że musze tego wszystkiego na bieżąco używać i
>> wykazywać, aby mnie uznawano: wystarczy mi satysfakcja, kiedy od czasu do
>> czasu, ale wciąż na nowo, olśniewam moje dorosłe już dzieci, męża lub
>> znajomych czymś, o czym oni nie mają i nie będą mieli pojęcia, czymś, czego
>> nigdy się nie nauczą, bo nie mają predyspozycji/zdolności/talentu.
>> Nie wiem, czy Twojej mamie się to udawało. Wątpię, sadząc po tym, jak o
>> niej piszesz, z lekka protekcjonalnie. Mnie to nigdy nie spotyka ze strony
>> moich bliskich czy znajomych, wręcz czuję się podziwiana, "mająca więcej" w
>> jakimś sensie. Radzą się mnie, jestem autorytetem w wielu sprawach,
>> począwszy od kuchni i ogrodu, przez sprawy artystyczne, nauki ścisłe,...,
>> aż po kłopoty z neostradą, kiedy to telefoniczna pomoc techniczna nie daje
>> rady i wzywają mnie na pomoc co rusz, gdy siada internet... I wiele, wiele
>> innych spraw.
>> Nie sądzę, aby Twoja mama choć w części mogła sobie dać rade z tym
>> wszystkim, z czym ja potrafię, choć na pewno była mądrą kobietą, skoro
>> wychowała Ciebie na taką, jaką jesteś.
>> Ja wychowałam się niejako sama - poza planem mojej rodziny i ponad niego.
>> Trudno, zabrzmiało nieskromnie, ale zawsze to tak brzmi dla kogoś, kiedy mu
>> pokazuję, że nie jestem zwykłą kuchtą i nie mieszczę się w jego szablonowym
>> i kierunkowym osądzie.
>
> Problem jest taki, że uwierzyłaś we własną nieomylność i wspaniałość.
> Grzech pychy pewnie znasz. Piszesz od dłuższego czasu na grupach, ludzie
> Ci wskazują pewne rzeczy, masz to w 4 literach. Może warto się nad tym
> pochylić jednak.
Właśnie się pochylam - pisałaś coś o "maniu 4 literach" :-)
Przywiązuje wagę tylko do tego, co o mnie sądzą ludzie w realu, a nie
wirtualnie. Tylko oni mają do tego prawo (tzn abym ich opinie brała pod
uwagę), bo znają mnie całościowo. Musiałabym byc chora na umysle, aby się
ciąć z powodu ocen kogoś, kogo nawet na oczy nie widziałam ani on mnie.
|