Data: 2009-03-19 21:41:40
Temat: Re: Coś na Walentynki ;>
Od: Paulinka <paulinka503@precz_ze_spamem.wp.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Ikselka pisze:
> Dnia Thu, 19 Mar 2009 21:41:07 +0100, R napisał(a):
>
>> Użytkownik "Ikselka" napisała w wiadomości
>> news:5xjty2lowywc$.6d4ealrvxhnf.dlg@40tude.net...
>>
>>>>>> michał pisze:
>>>>>>
>>>>>>> Moje chciały więcej i co innego - teraz duma mnie rozpiera. ;D
>>>>>>> (nie zabrzmiałem jak Duży Rozmiar?)
>>>>>> Trochę tak
>>>>> Samo rozpieranie przez dumę to jednak za mało, aby zabrzmieć xlowato.
>>>>>
>>>>>> ale nie czaję kontekstu...
>>>>> I słusznie nie czaisz - "jego" chciały więcej i co innego, a moje tylko
>>>>> tyle, ile do szczęścia potrzeba i dokładnie tego, co ja :->
>>>> Z punktu widzenia rodzica chyba wymarzona sytuacja ale ze strony
>>>> dziecka...
>>> Ze strony dziecka - to zależy od rodzica,
>> Częściowo się z tym zgodzę.
>> Ale tylko częściowo. Bo np. mnie zdecydowanie do szczęścia nie wystarczyłoby
>> to co mojej mamie. Chciałam (i prawie mam :) ) więcej i częściowo co innego
>> ;). I na dokładkę uparcie do tego dążyłam wbrew wszystkim (zwłaszcza tacie)
>> i do dziś nie żałuję. A jej wystarczyłoby (mam takie wrażenie czytając Twoje
>> wypowiedzi tutaj) mniej więcej tyle co Tobie.
>
> To, że nie pracuję poza domem, nie znaczy, że mam mało i że mało
> osiągnęłam. Po prostu wybrałam dom. Jak pani Obama, pani Falandysz i wiele
> inych wspaniałych kobiet, które wybrały dom i rodzinę i wcale nie uważają
> się za gorsze z tego powodu, lecz są bardziej spełnione, niż inne, i
> pokazują to, jak ja.
> Mam wielostronne wykształcenie, pasje, niecodzienne umiejętności. Moje
> życie nie kończy się na paleniu w piecu. Wiem więcej niż inni, umiem więcej
> niż inni itp. Ale nie uważam, że musze tego wszystkiego na bieżąco używać i
> wykazywać, aby mnie uznawano: wystarczy mi satysfakcja, kiedy od czasu do
> czasu, ale wciąż na nowo, olśniewam moje dorosłe już dzieci, męża lub
> znajomych czymś, o czym oni nie mają i nie będą mieli pojęcia, czymś, czego
> nigdy się nie nauczą, bo nie mają predyspozycji/zdolności/talentu.
> Nie wiem, czy Twojej mamie się to udawało. Wątpię, sadząc po tym, jak o
> niej piszesz, z lekka protekcjonalnie. Mnie to nigdy nie spotyka ze strony
> moich bliskich czy znajomych, wręcz czuję się podziwiana, "mająca więcej" w
> jakimś sensie. Radzą się mnie, jestem autorytetem w wielu sprawach,
> począwszy od kuchni i ogrodu, przez sprawy artystyczne, nauki ścisłe,...,
> aż po kłopoty z neostradą, kiedy to telefoniczna pomoc techniczna nie daje
> rady i wzywają mnie na pomoc co rusz, gdy siada internet... I wiele, wiele
> innych spraw.
> Nie sądzę, aby Twoja mama choć w części mogła sobie dać rade z tym
> wszystkim, z czym ja potrafię, choć na pewno była mądrą kobietą, skoro
> wychowała Ciebie na taką, jaką jesteś.
> Ja wychowałam się niejako sama - poza planem mojej rodziny i ponad niego.
> Trudno, zabrzmiało nieskromnie, ale zawsze to tak brzmi dla kogoś, kiedy mu
> pokazuję, że nie jestem zwykłą kuchtą i nie mieszczę się w jego szablonowym
> i kierunkowym osądzie.
Problem jest taki, że uwierzyłaś we własną nieomylność i wspaniałość.
Grzech pychy pewnie znasz. Piszesz od dłuższego czasu na grupach, ludzie
Ci wskazują pewne rzeczy, masz to w 4 literach. Może warto się nad tym
pochylić jednak.
--
Paulinka
|