Data: 2011-10-26 20:23:52
Temat: Re: Czy mamy cos wspólnego z naszymi rodzicami?
Od: Ikselka <i...@g...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Dnia Wed, 26 Oct 2011 22:00:23 +0200, medea napisał(a):
> W dniu 2011-10-26 12:07, Ikselka pisze:
>> Zacytowałam - w połaczeniu z całością komunikatów wyrażanych do mnie.
>
> OK.
>
>>> Niepotrzebnie odbierasz to, co nazwałam uwalnianiem się, jako coś złego.
>> Nic to złego dla mnie.
>> Ale nawet pozytywne, skoro nie zaszło - mam prawo to zaznaczyć.
>
> Nie rozumiem tego powyżej. Nie wiem, do czego mam to odnieść.
> Zastrzegłaś, że nie musiałaś się od niczego uwalniać, po czym opisałaś,
> jak to właśnie zrobiłaś.
Nic takiego nie miało miejsca - opisałam, jak SAMA szłam włąsną drogą.
>
>>> A to chodzi dokładnie o to, co tak ładnie opisałaś poniżej. Nauczona
>>> obserwacją i doświadczeniem nie powieliłaś błędów (czy to co uznałaś za
>>> błędy)
>> Za rezygnację.
>
> A czy rezygnacja nie jest błędem? Jest czymś pożądanym, czy raczej
> czymś, co warto eliminować?
> Nazwij sobie jak chcesz, przecież obie wiemy, o co chodzi.
>
>>
>> Nic nie było dla mnie utartego ani gotowego - miałam zupełnie inne warunki,
>> w jakich przyszo mi żyć.
>
> Ale przecież ludzie są wciąż tacy sami, nieprawdaż? ;)
>
W porównywalnych warunkach. To zastrzeżenie jest tak oczywiste, ze az go
nie zrobiłąm.
Moje uwarunkowania były inne.
--
XL
"Z drzew spadają czasem gałęzie. Ba, zdarza się, że trafią kogoś w głowę i
kaput. Czy z tego wynika, że mogę siedzieć z piłą na drzewie i czatować na
jakiegoś skurwysyna? Wytłumacz mi, przekonaj. Chętnie tak zrobię, znam paru
skurwysynów."
Anonim - przeciw zrównywaniu uśmiercania nadmiarowych zarodków w metodzie
in vitro z naturalnymi poronieniami
|