Data: 2007-12-26 22:56:39
Temat: Re: Decyzja mojego męża.......
Od: Ikselka <i...@w...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Dnia Wed, 26 Dec 2007 23:38:58 +0100, Flyer napisał(a):
> Ikselka; <1wm1p6mwmcgpb$.16qpjrhg4f4aj.dlg@40tude.net> :
>
>> Dnia Wed, 26 Dec 2007 19:44:41 +0100, Flyer napisał(a):
>
>>> Aleś się rozgdakała. ;> Odpowiadasz jednocześnie na mój post i Madzi. ;)
>>>
>>> Teraz nic go nie przymusiło - zamknął za sobą drzwi i nie obawia się
>>> kłótni, rozpadu związku, złej oceny/samooceny.
>>
>> Bo on już zdecydował i wszelkie rozmowy są poniewczasie. tak to wygląda,
>
> Z Twojego punktu widzenia. ;) Dzięki Bogu Madzia widocznie miała inny
> punkt widzenia, skoro doszło do rozmowy, z której się dowiedziała więcej
> o facecie, niż w trakcie 10 lat trwania związku.
>
>> niestety. I ani mediator nie pomoże, ani nic innego. Ale - próbować warto,
>> cóż innego pozostaje?
>
> No fakt, powiedział że odejdzie, ale jeszcze nie odszedł. Pokazał swoją
> bezsilność wobec możliwości rozmowy z żoną/zmiany sytuacji, bezsilność
> wynikającą z postaw żony, lub z jego własnych postaw, lub braku
> doświadczenia w takich rozmowach lub braku wizji.
>
>>> Tia - "oczy szeroko otwarte" czyli poszukujące fałszu i niejasności w
>>> wypowiedziach męża?
>>
>> Nie. Krytyczne i obiektywne.
>
> Począwszy od scharakteryzowania go jako "dupka"? ;>
Obiektywnie i krytycznie - jeśli facet odchodzi (lub choćby myśli o tym,
deklaruje) od rodziny, bo ma za mało seksu, to jest to dupek. Masz inne
określenie? :->
>>> A co Ona zyska, jak go przyłapie na fałszu i
>>> niejasności? Nic.
>>
>> Pewność sytuacji. I powrót poczucia własnej wartości: że to nie ona
>> "nawaliła".
>
> Heh, a Ty już starasz się wyprzedzić zdarzenia - jeszcze nikogo nie
> zabili, a Ty już przygotowujesz stryczek dla mordercy? ;)
Zabili. Jej poczucie wartości, jej poczucie bezpieczeństwa z tym mężczyzną.
Gdyby mój mąż mi nagle(!!!) powiedział, że odchodzi(!!!), bo mu nie daję
satysfakcji w łóżku, to poczułabym się opluta, a nawet gorzej.
Gorzej, niż gumowa lala, porzucona, zuzyta. Żyć z człowiekiem, dla którego
jestem równoważna (sorry, będzie ostro) sztucznej pochwie, nie mogłabym, no
szlag, nie mogłabym.
Satysfakcję w seksie jedni osiągają od razu, inni wypracowują krócej lub
dłużej, ale jedno i dugie dzieje się zawsze między dwojgiem ludzi i należy
się porozumieć w odpowiednim czasie.
Zapytałabym go, KIEDY doszedł do przekonania, że tej satysfakcji nie ma.
Jeśli odpowiedziałby, że DAWNO, to spytałabym, co zrobił, aby mi dać znać o
tym oraz co zrobił, abyśmy wspólnie mogli zawczasu rozwiązać ten problem.
Jeśliby odpowiedział, że TERAZ, to zapytałabym, skąd wie, że ta ilość seksu
jest dla niego niewystarczająca, skoro dotychczas wystarczała... i co się
takiego stało, że nagle doszedł do wniosku, że od początku była zbyt mała.
Po trzecie zapytałabym, JAKA ilość seksu (przykłądowo) go satysfakcjonuje i
po czawrte i najważniejsze: SKĄD ON TO WIE...
Oczywiście Madzia takich pytań nie zada, bo sama już wszystko wie...
On TO powiedział. TEGO związku już nie ma. Stało się juz wszystko, co moglo
się stać złego: on POMYŚLAŁ (nawet nie to, że powiedział) o odejściu. Tu
już nie ma co ratowac. Można tylko próbować łatać, klecic. Hmmm, może i
warto - jest przecież dziecko, nikt tu o nim dotąd prócz mnie nie
wspominał.
--
XL wiosenna
====================================================
================
"Jeżeli ktoś naprawdę cię nienawidził, to tylko dlatego, że nie mógł być
taki, jak ty."
====================================================
================
Poprzedni profil:
http://groups.google.com/groups/profile?enc_user=LWs
rThYAAABr-nqNxKREgaFPDG6Ht91aF6sPCqGHHKkulQEP0yp8Qg
|