Data: 2003-01-24 13:24:29
Temat: Re: Dzieciaczek sasiada...
Od: "Iwcia&Pstryk" <p...@o...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
> Nie twierdze - bynajmniej - ze tak mialoby byc. Ba, przekonana jestem, ze
> dzieci pochadzace od niewiadomych dawcow tez moga dreczyc (a pewnie beda)
> podobne dylematy.
tylko ze one nie beda mialy nawet mozliwosci szukania tego dawcy. I w kazdym
mijanym na ulicy mezczyznie mogą sie dopatrywac podobienstw...
> I tu wracamy do sasiada mijanego na schodach. Jest ojcem czy nie jest? a
> jesli jest, to chce miec do czynienia, czy nie? i te de.
Czyli w tej sytuacji najlepiej byloby skorzystac z rodzinnego spedu typu
slub kuzynki i uwiesc nastoletniego ziomka męża mieszkającego w Pcimiu
Dolnym...
> Nie snujmy az tak czarnych obrazow. Cierpienie tez przydaje smaku zyciu.
> Natomiast my jestesmy po to, by dzieciom pomagac radzic sobie z trudnymi
> kwestiami i minimalizowac ich stres.
amen. Dotyczy to wszystkich dzieci, i tych z probowki i od sasiada i
poczetych pod ciemną kolderka w noc poslubna :)
Pa
Iwcia
|