Data: 2012-02-16 19:27:38
Temat: Re: Faworki
Od: medea <x...@p...fm>
Pokaż wszystkie nagłówki
W dniu 2012-02-16 20:09, JBP pisze:
>
> Istnieje pewna niewielka różnica. Twoje, Ewo, były z 8 żółtek, a te ze
> strony, wskazanej przez Ikselkę, tylko z 2 całych jajek (przy tej
> samej/podobnej ilości mąki).
Aha, czyli nawet inaczej, niż XL radzi. Dobre. ;)
> Ponadto te ze strony www były w fazie ciasta wytłaczane przez maszynkę
> do mięsa lub wyciskarkę do ziemniaków, celem napowietrzenia. Czyli
> miękkie ciasto, dobrze napowietrzone, dało nieco większe bąbelki.
> Przynajmniej na fotografii (o ile można jej wierzyć).
Może moje nie były aż tak napowietrzone jak te na zdjęciu (o ile mu
wierzyć), ale były dostatecznie kruche jak na mój gust (rozwałkowałam je
niemal na papier). Zdecydowałam się sama zrobić w tym roku, bo kupne
prawie zawsze kruszą się niemiłosiernie. Może i są lepiej napowietrzone,
ale ja lubię, jak jedzenie też wygląda, a nie tylko smakuje.
> Pamiętam z moich przekazów rodzinnych zasadę, żeby nie dodawać cukru
> do ciasta faworkowego.
Nie dodawałam cukru do ciasta ani odrobiny.
> Szybciej się rumieni w wysokiej temperaturze, a to ma pewien wpływ na
> proces spulchniania. Natomiast 2 łyżki spirytusu pod koniec
> wyrabiania. Jest jeszcze element pośpiechu. Surowe faworki, czekające
> w kolejce do smażenia, szybko twardnieją. Wtedy też gorzej rosną.
A wykrawałam je partiami.
Podsumowując - nie muszą się podobać, zwłaszcza złośliwcom, bo tych i
tak nigdy niczym nie zamierzam częstować. ;)
Ewa
|