Data: 2002-03-18 21:24:46
Temat: Re: Jak byc 'druga' mama?, dlugie...
Od: "didziak" <d...@g...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Napisała Perełka moja, Joanna Duszczyńska <j...@p...onet.pl>,
odpisuję zatem co następuje:
(o adopcji - że pewnie pomogła)
| No właśnie mam wątpliwości, czy pomogło. Taki gest odrywa od korzeni,
czyli
| prawdziwej rodziny...
| Czymś zupełnie innym jest adopcja dziecka z domu dziecka, a czymś
innym
| zaopiekowanie się dzieckiem z rodziny.
No dobrze, ale dziecko z drugiej strony (skoro mówimy o przypadku z
POCZĄTKU wątku) nie traci korzeni - ma swojego tatę, tylko mamę nową.
Ta rodzina to nieprawdziwa? Prawdziwa byłaby, gdyby ojciec sam je
wychowywał?
| > A czemu dziecko pyta rodzica przed jego wyjściem z domu, czy wróci?
| ???? Nie przejęzyczyłeś się czasem? Raczej kiedy wróci, a nie czy
wróci...
| No chyba, że już kiedyś nie wrócił... przez czas bardzo długi...
| Nie zdarzyło mi się nigdy usłyszeć takiego pytania. Mam jednak
nadziej, że
| się przejęzyczyłeś.
W sumie racja, to bez sensu. Ale nawet, jeśli pyta, KIEDY wróci - i tak
czeka na poczucie bezpieczeństwa wynikające z tego, że 'tatuś wróci
przed wieczorynką' np.
Za duży skrót myślowy chyba :-)
| > Dlatego adopcja pomogłaby. Oczywiście za zgodą samej dziewczynki.
| ??? Ale ona i tak wie, że to nie sa jej rodzice... Liczy się faktyczny
| związek emocjonalny. Papierki nie załatwiają tutaj sprawy.
Nie chodzi o robienie Jej w jajo, ale o utwierdzenie Jej w poczuciu, że
'się nie znudzi', że 'nie oddadzą Jej nigdzie' itp.
Stan emocjonalny swoją drogą, ale 'legalizacja' swoją. Oczywiście, że
mówimy najpierw o 'zdobyciu sobie' dziecka i o zadzierzgnięcie więzi
emocjonalnej - inaczej nie byłoby owej zgody dziewczynki, prawda?
| > | > Bo Ona (dziewczynka), zawsze tez moglaby powiedziec, ze tez jest
ich
| > | > dzieckiem, a nie jakas "przybleda".
| > | Jeśli w rodzinie nie będzie konfliktów to nie będzie problemu.
| > Nie tylko to jest jedyna tego gwarancja lub jej brak.
| To jest tak jak z przysięgą małżeńską. Ona nie gwarantuje tego, że
| małżeństwo się nie rozpadnie. Potrzeba czegoś więcej. Jednocześnie
przysięga
| nie jest potrzebna, skoro istnieją trwałe konkubinaty.
|
| > To po prostu
| > gwarancja dla dziecka i często ułatwienie w wybrnięciu z trudnych
| > sytuacji... Prosty przykład - pytania w szkole o nazwiska rodziców a
Jej
| > własne zadane czy to nieopatrznie przez wychowawczynię, czy przez
| > rówieśników (wizytówka na drzwiach, na domofonie, itp).
| ;-) Dobrze, że wyjaśniłeś to w sąsiednim poscie.
Ale to nie straciło na ważności w świetle 'adopcja - papierek czy
poczucie bezpieczeństwa'. Prostowałem to dla czepialskich :-)
| > | > poza tym, przyszlosciowo, da jej to rowne prawa spadkowe, ale to
juz
| > | > inna historia.
| > | Po ojcu i tak dziedziczy.
| > Ale może być różnie gdyby ojciec umarł przed osiągnięciem przez Nią
| > pełnoletności. Wówczas może być niewesoło, jak myślę - dziewczynka
| > trafia w ręce najbliższej rodziny, która wcale nie musi być taka
| > bliska... ale może mi się zdaje?
| Dlaczego? Chyba jednak Ci się zdaje... albo mi...
Hm, bez adopcji nie byłaby Ona chyba opiekunem prawnym dziewczynki,
prawda? Więc wnoszę, że jednak dziewczynka mogłaby trafić w ręce ciotek
i innej dalszej rodziny.
Ale nie dam sobie głowy uciąć - nie wiem na 100%, jak to byłoby.
| > | Adopcja jest dla mnie w tej sytuacji tylko gestem werbalnym.
| > | Żeby nie było - z pozostałymi Twoimi radami się zgadzam.
| > Gestem werbalnym jest również podanie dłoni - ale gdy owego gestu
brak,
| > sytuacja jest nieco niezręczna i dziwna, prawda?
| Masz rację, ale jak ktoś ma mokrą spoconą dłoń to wolę by mi jej nie
| podawał...
Ale dla dziecka szczegóły nie są ważne wobec całości - nie jest tak
zmanierowane jak dorośli :->
Podtrzymuję swój pogląd, że dziecko nie dba o swój herb, ród, honor, ale
pragnie nowej wspaniałej rodziny. I dlatego adopcja w kochającym je domu
wiele mu pomogłaby.
| > "Tatusiu, a jak ta Pani przestanie Cię kochać, to co będzie? Gdzie
| > pójdziemy?" i wiele wiele innych...
| To nie ma żadnego związku z adopcją. Takie pytanie się nie powinno
pojawić,
| a jeśli już to odpowiedź brzmi - pozostaniemy razem.
Ależ ma - sama o tym pisałaś w porównaniu z przysięgą małżeńską - daje
czasem poczucie bezpieczeństwa tym, którzy tego potrzebują. A dziecko -
jak się zgadzałaś - owego poczucia potrzebuje.
| > Jako osoba dorosła, możesz patrzeć na wiele spraw z dystansu. Ale
chodzi
| > o komfort samego dziecka, jego samopoczucie i wrażenie, że ma nową
| > rodzinę. A to chyba o to w tym wszystkim chodzi, prawda?
| Fakt, o to w tym wszystkim chodzi, ale to, że mogę patrzeć na tą
sprawę z
| dystansu wynika nie z tego, że jestem dorosła, a z tego, że znam
bardzo
| podobną sytuację z życia...
| Jedyne, co dla mnie tu przemawia za adopcją to fakt, że dziewczynce
nie
| zostanie zmienione nazwisko, gdyby miało dojść do zmiany nazwiska z
nazwiska
| matki na inne to ona jest na to zdecydowanie za duża... Po prostu
dziecko
| powinno mieć swoją tożsamość.
Mówimy cały czas o adopcji ZA ZGODĄ dziecka. Jeśli Ono się zgodzi, Ty
nie dopuściłabyś do tego z racji: "musisz mieć, Skarbie, własną
tożsamość"? :-/ Jeśli ono chce, nikt i nic nie powinno tego utrudniać.
| > Równie dobrze możnaby powiedzieć, że nieadoptowanie dziecka przez
wzgląd
| > na rentę jest nieco bardziej dziwne... hm?
| Hmm... jeśli przysposobienie dziecka się traktuje jako dodatkowe
źródło
| utrzymania i tylko dlatego się to robi to masz rację. Ale taka renta
po
| matce się po prostu dziewczynce należy, a po ukończeniu 18 roku życia
aż do
| ukończenia nauki będzie to dla niej zapewne bardzo ważne źródło
dochodu...
| zapewniające samodzielność...
No dobrze - można to traktować jako należność wobec dziecka. Gdybyś
jednak wiedziała o tym, że dziecko chciałoby już nie mieć cioci i taty,
ale mamę i tatę, gdyby mu bardzo na tym zależało... chyba powinno się
wówczas odłożyć względy finansowe na bok? Mówimy cały czas o dobrze
dziecka...
Pozdrawiam,
didziak :-)
|