Data: 2002-03-19 12:15:52
Temat: Re: Jak byc 'druga' mama?, dlugie...
Od: "Joanna Duszczyńska" <j...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "didziak" <d...@g...pl> napisał w wiadomości
news:a75llf$n1s$1@zeus.polsl.gliwice.pl...
> Napisała Perełka moja, Joanna Duszczyńska <j...@p...onet.pl>,
> odpisuję zatem co następuje:
>
> (o adopcji - że pewnie pomogła)
> | No właśnie mam wątpliwości, czy pomogło. Taki gest odrywa od korzeni,
> czyli
> | prawdziwej rodziny...
> | Czymś zupełnie innym jest adopcja dziecka z domu dziecka, a czymś
> innym
> | zaopiekowanie się dzieckiem z rodziny.
>
> No dobrze, ale dziecko z drugiej strony (skoro mówimy o przypadku z
> POCZĄTKU wątku) nie traci korzeni - ma swojego tatę, tylko mamę nową.
> Ta rodzina to nieprawdziwa? Prawdziwa byłaby, gdyby ojciec sam je
> wychowywał?
Jest z prawdziwą rodziną i ta adopcja nie ma sensu - tym bardziej, że sama
salma chce dla niej być bardziej przyjaciółką niż mamą...
Nawet jak ją zaadoptuje to nie zapobiegnie sytuacji, ze jak panienka
podrośnie to chlapnie "i tak nie masz prawa o mnie decydować, bo nie jesteś
moją matką". Po co stwarzać sobie dokument, który i tak nic nie daje? Bo IMO
w tej sytuacji adopcja nic nie daje - ani dziecku ani TŻ ojca dziecka.
> W sumie racja, to bez sensu. Ale nawet, jeśli pyta, KIEDY wróci - i tak
> czeka na poczucie bezpieczeństwa wynikające z tego, że 'tatuś wróci
> przed wieczorynką' np.
> Za duży skrót myślowy chyba :-)
Może to daje poczucie bezpieczeństwa, ze dziecko wie, że tatuś wróci o
konkretnej porze, ale takie samo poczucie bezpieczeństwa daje fakt, że tatuś
jest gdzieć (np. w pracy) i nie wiadomo, kiedy wróci, ale kocha swoje
dziecko.
> | > Dlatego adopcja pomogłaby. Oczywiście za zgodą samej dziewczynki.
> | ??? Ale ona i tak wie, że to nie sa jej rodzice... Liczy się faktyczny
> | związek emocjonalny. Papierki nie załatwiają tutaj sprawy.
>
> Nie chodzi o robienie Jej w jajo, ale o utwierdzenie Jej w poczuciu, że
> 'się nie znudzi', że 'nie oddadzą Jej nigdzie' itp.
> Stan emocjonalny swoją drogą, ale 'legalizacja' swoją. Oczywiście, że
> mówimy najpierw o 'zdobyciu sobie' dziecka i o zadzierzgnięcie więzi
> emocjonalnej - inaczej nie byłoby owej zgody dziewczynki, prawda?
Może i masz racje, że może być takie zawahanie poczucia bezpieczeństwa skoro
tatuś ją kiedyś z mamusią zostawił i odszedł do innej kobiety, ale skoro jak
pisze salma, nie była ona przedstawiana jej jako ktoś zły, to są szanse, że
wszystko się dobrze ułoży.
Wydaje mi się jednak, że tu chodzi bardziej o więź tatuś córka niż formalizm
adopcji przez TŻ tatusia.
> | > | > poza tym, przyszlosciowo, da jej to rowne prawa spadkowe, ale to
> juz
> | > | > inna historia.
> | > | Po ojcu i tak dziedziczy.
> | > Ale może być różnie gdyby ojciec umarł przed osiągnięciem przez Nią
> | > pełnoletności. Wówczas może być niewesoło, jak myślę - dziewczynka
> | > trafia w ręce najbliższej rodziny, która wcale nie musi być taka
> | > bliska... ale może mi się zdaje?
> | Dlaczego? Chyba jednak Ci się zdaje... albo mi...
>
> Hm, bez adopcji nie byłaby Ona chyba opiekunem prawnym dziewczynki,
> prawda? Więc wnoszę, że jednak dziewczynka mogłaby trafić w ręce ciotek
> i innej dalszej rodziny.
> Ale nie dam sobie głowy uciąć - nie wiem na 100%, jak to byłoby.
Oprócz adopcji jest jeszcze przysposobienie. Osoba przysposabiająca jest
opiekunem prawnym.
> Ale dla dziecka szczegóły nie są ważne wobec całości - nie jest tak
> zmanierowane jak dorośli :->
> Podtrzymuję swój pogląd, że dziecko nie dba o swój herb, ród, honor, ale
> pragnie nowej wspaniałej rodziny. I dlatego adopcja w kochającym je domu
> wiele mu pomogłaby.
Może znowu pozostańmy przy odmiennych opiniach tylko tym razem kulturalniej
niż poprzednio. Nie dam się przekonać. :-)
> Mówimy cały czas o adopcji ZA ZGODĄ dziecka. Jeśli Ono się zgodzi, Ty
> nie dopuściłabyś do tego z racji: "musisz mieć, Skarbie, własną
> tożsamość"? :-/ Jeśli ono chce, nikt i nic nie powinno tego utrudniać.
A czy dziecko 7 letnie rozumie co to jest adopcja i potrafi w pełni
świadomie się na to zgodzić?
> No dobrze - można to traktować jako należność wobec dziecka. Gdybyś
> jednak wiedziała o tym, że dziecko chciałoby już nie mieć cioci i taty,
> ale mamę i tatę, gdyby mu bardzo na tym zależało... chyba powinno się
> wówczas odłożyć względy finansowe na bok? Mówimy cały czas o dobrze
> dziecka...
Dziecko nie będzie miało cioci i taty.
Będzie miało macochę i tatę.
Brzmi to strasznie, bo w bajkach macocha to zawsze jest samo zło, ale to
wcale takie straszne nie jest.
--
Joanna
http://jduszczynska.republika.pl
|