Data: 2007-03-28 18:09:07
Temat: Re: Jak mówić, żeby dzieci...
Od: " Nixe" <n...@f...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
X-No-Archive:yes
W wiadomości <news:460a9714$0$13204$f69f905@mamut2.aster.pl>
Agnieszka <a...@z...net> pisze:
> Nawet skończonego flegmatyka marzyciela można przyuczyć
> przy odrobinie konsekwencji.
Owszem, stojąc przy nim i pilnując ;-) Wtedy jak najbardziej wszystko idzie
sprawnie.
Ale ja też muszę wysuszyć włosy, ubrać się, dać kotu jeść, zrobić parę
innych rzeczy i nie mogę sterczeć nad dziećmi.
Na ogół wygląda to tak, że co minutę wchodzę do pokoju z warkotem
"Ubierajcie się szybciej!" i jakoś to idzie.
Gdybym zdała się tylko na ich rozumki, to ... bez komentarza.
Marzę jednak o tym, że idę do łazienki, a jak z niej wychodzę, to czekają
już na mnie gotowe do wyjścia dzieciaki ;-)
Parę razy na kwartał robią mi takie niespodzianki, że same z siebie ubiorą
się bez gadania, zrobią sobie śniadanie (płatki z mlekiem), pościelą
wszystkie łóżka i niemal same wyjdą z domu ;-) Ale nie bardzo wychodzi im to
jako codzienna reguła.
> A w tym konkretnym wypadku jedną z pierwszych rzeczy, jakie bym
> wprowadziła, to zasada, że nie przebieramy się na łóżku (zwłaszcza 2
> m nad ziemią) tylko stojąc przy krzesełku (czy co tam macie, na czym
> leżą ubrania).
A nie, to oczywiście jest egzekwowane, ale chodziło mi o to, że w sytuacji,
gdybym powiedziała "Wychodzisz w jednej skarpecie do przedszkola i koniec",
dziecko (zwłaszcza syn) obraziłby się i poszedł przeżywać swoją rozpacz
właśnie na łóżko na antresolce (to są ich azyle ;-)
--
Nixe
|