Data: 2003-09-29 13:07:59
Temat: Re: Jak pomoc zonie? (dlugie)
Od: "Slawek [am-pm]" <sl_d[SPAM_BE]@gazeta.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
"zagubiony" <l...@W...onet.pl> napisał w wiadomości
news:4a7d.000007f1.3f77f0db@newsgate.onet.pl...
> [...] Kilka lat temu, wowczas moja dziewczyna, dzis moja
> zona, usunela nasze dziecko. Ja zachowalem sie strasznie nieodpowiedzialnie i
> nie bylem przy niej, jak szczeniak odsunalem sie i zostawilem ja sama z
> problemem.
> Dzis mamy powazny klopot, poniewaz Ona nie moze sie z tego otrzasnac.
> Probowala kilku terapii, a najgorsze, ze ja sam nie potrafie jej pomoc. Nie
> wiem jak ja pocieszyc, co powiedziec aby w momentach zalamania poczula sie
> choc troche lepiej.
Moim zdaniem jedyną skuteczną terpią dla Twojej żony będzie urodzenie
dziecka. Prawdopodobnie jej wszystkie złe wspomnienia oraz stany
depresyjne miną jak zły sen.
Jest tylko jeden, za to potężny problem - jak ją namówić na zmianę stanu
(mam na myśli stan błogosławiony). Zakładam w dodatku wariant bardziej
optymistyczny, czyli brak powikłań po zabiegu utrudniającym lub wręcz
uniemożliwiającym zajście w ciążę. Zgaduję jednak, że ma świadome lub
nieświadome blokady psychiczne na myśl o tym, że miałbyś zostać ojcem jej
przyszłego dziecka. Raz już ją zawiodłeś, sam teraz dobrze rozumiesz,
w jak ważnym i kluczowym momencie jej dotychczasowego życia.
Jest to zadra nieusuwalna - musisz się z tym pogodzić, ale mimo wszystko
przekonywać ją, że TERAZ to już jesteś odpowiedzialnym - nie tylko za
swoje życie - mężczyzną.
Znów przyjmuję kolejne, optymistyczne założenia. Pierwsze - już bez
lęku czy wręcz paniki myślisz o tym, że zostaniesz ojcem. Drugie
założenie - Wasza sytuacja materialna czy socjalna pozwala na
powiększenie rodziny.
Prawdę jednak powiedziawszy kiepsko oceniam Twoje szanse na
uratowanie Waszego małżeństwa. Jednak szczerze Ci życzę, abym
tym razem mylił się w ocenie sytuacji.
Pozdrawiam.
Sławek
P.S. Witam Szanownych Ugodowców po_wrocie do Polski.
|