Data: 2006-06-11 09:07:39
Temat: Re: Jak się uwolnić
Od: <d...@o...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
>> > Eee. "Najpierw był wybór, później ..." Nauczysz się rozważać sytuację
>>
>> > "rozumowo" i sądzisz, że tak się da wszystko opisać i w ten sposób
>>
>> > kierować. Nie.
>>
>> Słuchaj zadajesz pytanie- wiec staram sie rozumowo na nie odpowiedziec bo
>> inaczej musiałabym zamieszczac tutaj tylko emotikony.
>
> ;) Ale ja cały czas mam w pamięci pierwsze posty. Odpowiadając możesz
> uzupełnić obraz albo go zmienić, ale zawsze odpowiedź będzie
> dostosowywana do pierwszego wrażenia, a nie odwrotnie. ;)
>
>> W Twojej sytuacji sądzę, że *dosotosowałaś* wyjaśnienia
>>
>> > do swojego stanu emocjonalnego i sytuacji/działań. Cały czas emocje idą
>>
>> > przodem.
>>
>> być moze - ale co w zwiazku z tym ?
>
> Dla mnie nic. Dla Ciebie - wyciszenie od racjonalizowania. Spróbuj
> poprostu żyć, nie tłumaczyć sobie wszystkiego, nie szukać winnych i
> przyczyn swoich zachowań.
I połozyc sie na wodzie aż woda mnie poniesie...jasne.Jak dla mnie to
propozycja przestania panowania nad swoim zyciem Wtedy dopiero człowiek
czuje sie bezbronny.Wybacz ale nie przekonasz mnie.
>> > Można - pytanie za 5 pkt., na które nie musisz odpowiadać --> czy
>>
>> > wykazujesz zachowania autoagresywne? Odpowiedź nie jest potrzebna, bo
>> > [z
>>
>> > grubsza] - jeżeli nie potrafisz wykazywać takich zachowań lub umiesz
>> > się
>>
>> > przed nimi bronić, to faktycznie nie możesz zmienić strony obwinianej,
>>
>> > ale tylko dlatego, że byłaby to autoagresja.
>>
>> słuchaj zachowania autodestuktywne miewam ale autoagresyjne nie.I nie
>> rozumiem tez dlaczego mialabym takie miec.
>
> :)
> Czyli jest wyjaśnienie Twojej postawy. Nie sądzę, żebyś nabyła
> zachowania autoagresywne, bo to faktycznie niezdrowe, ale bez ich
> namacalnej znajomości nigdy nie zobiektywizujesz opisu świata wokół
> siebie. Czasami trzeba wziąść winę na siebie - mz. stosujesz na
> określenie swojego udziału powszechnie wykorzystywane ogólniki, które
> nic dla Ciebie nie znaczą, więc nie działają oskarżycielsko i
> autoagresywnie.
Moja "winą" jest zainicjowanie znajomosci.Cała reszta juz sie "działa "
wedle Twoich wczesniejszych rad. I dziekuje juz bardzo za takie pływanie.
Za to wykazujesz zniecierpliwienie, kiedy jednak ktoś
> się do nich "przyczepi" - przecież nie napisałaś o swojej współwinie po
> to, żeby ktoś to rozważał, ale właśnie po to żeby nikt tego nie
> rozważał. Zgoda na tyciuśką autoagresję, która uchroni Ciebie przed
> niewygodnymi pytaniami i stwierdzeniami. Prawda? ;))
prosze bardzo jestem otwarta na niewygodne pytania.Wal smiało.
>> > Ale równie dobrze mogłoby Ciebie ponosić przy *każdym_innym_facecie* ,
>>
>> > po jakimś czasie, ma się rozumieć. Nie wiem, jak dokładnie zachowuje
>> > się
>>
>> > Twój facet, ale mz. może to podpadać pod Twoje zaburzenie - łudzisz się
>>
>> > nadzieją, żepozbywając się faceta pozbędziesz się problemu i zaczniesz
>>
>> > "nowe życie".
>>
>> słuchaj nie rozumiem do czego zmierzam.
>
> Ja czy Ty?
pomyłka- Ty.
>> Nawe jesli tak jest ze wiąze nadzieje
>> to nie rozumiem dlaczego ma to byc zaburzenie.
>
> O zaburzeniu zgadłem.
>
>> Nie kazdy musi byc w zwiazku a
>> ponadto zmiana sama z siebie nastapilaby chociazby w rozkładzie weekendu.
>
> Przecież sama napisałaś o innych facetach i o tym, że ten obecny Ciebie
> blokuje. Depresja maskowana?
Nie wiem czy jestes psychologiem ale to chyba ulubiony termin psychologow
jak nie wiedza co powiedziec.Juz to kiedys słyszałam w gabinecie jakies 10
lat temu.I juz nigdy wiecej tam nie poszłam.
> Za dużo widziałem takich, które "chciały być same" - możesz mi wierzyć
> lub nie, ale po pewnym czasie dopadała je chęć bycia z kimś drugim, ale
> ich własne blokady nie pozwalały na realizację emocjonalnych potrzeb.
> Kisiły się pod swoimi pokrywkami i tylko od czasu do czasu para
> podrzucała pokrywką. ;) Powiedz wprost - nie chcesz być sama, ale nie
> chcesz posiadać z tytułu bycia z kimś żadnych obowiązków/zobowiązań. Ale
> tak się nie da - można za to się dogadać i rozmawiać.
>
>> > Kobiety tak mają - "to będzie luźna relacja", a po chwili mają
>>
>> > pretensję, że relacja jest zbyt luźna. ;)
>>
>> wiesz ja nigdy nie mialam pretensji o to co bylo tylko teraz chce zminic
>> sytuavccje która mi nie odpowada.Luznej atmosfery miedzy nami juz dawno
>> nie
>> ma a wlasciwie do konca nigdy nie było.Co ni eznaczy ze ja nie lubie
>> luznej
>> atmosfery .
>
> Takiej bardzo luźnej? ;))
a co przez to rozumiesz?
>> Mysle ze masz mylne pojecie o plci przeciwnej- bo nie rozumiem
>> skad takie pretensje mialyby sei brac i dlaczego .Ze niby kobietom sie to
>> nie nalezy i ona musi pruderyjnie przyznac ze nie chciała? hehe.
>
> Użycie słowa "pruderyjny" wskazuje, że masz coś na myśli. Ja akurat tego
> nie miałem - myślałem o relacjach emocjonalnych, a nie wyłącznie
> seksualnych. Zresztą z różnych przyczyn temat relacji czystoseksualnych
> jest dla mnie obecnie i od dłuższego czasu obcy.
>
> Ale jeżeli ostatnie zdanie opisuje Twoje zachowanie, to mogę Ci
> zdradzić, że jest mi żal takich kobiet - facetów akurat nie jest mi żal,
> ale też patrzę się na nich jak na dziwne zjawisko. ;) Tylko że ja, jako
> facet, faktycznie mam łatwiej - kiedy by mi się zechciało, to mogę pójść
> do agencji, no i jeszcze zostają tirówki, jeszcze tańsze. :)
Ja równiez wspolczuje- ale bardziej mężczyznom.Ja Ciebie nie prowokuje
pytaniami - dygresjami - to Ty wychodzisz z tą incjatywa.
>> Wiesz słuchaj ja niemam juz 20 lat zeby sie bawic w takie gierki
>> typu bunt przeciwko nie wiem czemu.Ni e uwazam tez ze jesli ludzie lubia
>> z
>> soba przebywac i rozmawiac to nie moga sobie tego powiedziec.Mam tez
>> wrazenie ze mylnie odbierasz kobiety - ze jesli ona mowi nie to mysli
>> tak.
>
> Eee. Zdecydowanie nie. Prostsza interpretacja zakłada, że:
>
> - jeżeli kobieta mówi "tak", to oznacza "nie wiem"
> - jeżeli kobieta mówi "nie wiem", to oznacza "nie"
> - jeżeli kobieta mówi "nie", to oznacza "nie"
być moze ale moze tez nie jestem kobieta tylko osobnikiem płci zenskiej z
narzadami.Jak dla mnie interpretacja jest zawsze taka jak słowo.
> Schemat zoptymalizowany pod kątem możliwych strat, a nie korzyści -
> umożliwia wyjście z sytuacji zanim straty będą za duże - człowiek uczy
> się całe życie, a korzyści nie przywrócą zdrowia lub życia. :))
>
>> Wiesz słuchaj era idiotek i kokieterii powoli doobiega moim zdaniem
>> konca.Nikogo juz to nie kreci- ani odbiorcy ani potencjalnej idiotki- jak
>> sadze.Jesli ktos mówi nie to to znaczy nie.Tylko nie rozumiem dlaczego
>> nei
>> którym potzreba udowadniac stanowczym tonem ze to co mowi jest
>> prawdziwe.Wiesz tak własnie faceci maja.d
>
> Tia. To zapodaj tu swojego faceta. Co Ci szkodzi - może się nawet obrazi
> [:)], a może da się go przekonać, że nie Jesteś warta jego zachodu
> [jakoś go trzeba będzie przekonać - w ten sposób też można]?
kolejny mądry...
jesli masz zamiar zaraz dodac ze moze sie czegos w zwiazku z tym boje to
powodzenia - dodawaj ale nie bede w chodzic z Toba w interpretacje
prowadzace donikąd.
d
|