Data: 2003-04-24 14:10:09
Temat: Re: Kazdy ma takie 'cus' jak ja?
Od: "Elle" <v...@p...fm>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "Greg" <U...@o...pl> napisał w wiadomości
news:b86huq$l76$1@nemesis.news.tpi.pl...
> Tylko z racji swojej wyjatkowosci i niepowtarzalnosci, a i to przestajy
> byc pewnym z powodu postepow w dziedzinie genetyki.
Mówisz o klonowaniu? :-)
Jest tylko jedno ale: że to jacy jesteśmy jest wypadkową genów i wpływów
środowiska,
a zatem masz rację, ale nie do końca :-)
> WOW - warto bylo na ten swiat przychodzic ;-) Mnie chodzi o cos innego -
> autentyczne bycie niezastapionym. L'art pour l'art mnie nie interesuje,
A czyż całe życie nie jest l'art pour l'art? ;-)
> Pamietam jak siostra zabrala mnie na basen gdy mialem jakies 5 (moze
> mniej) lat. Gdy zbieralismy sie do domu i podnosilismy z ziemi koc, na
> ktorym siedzielismy (to nie byl kryty basen) znalezlismy monete... 20
> zloty to chyba bylo. Mniejsza z tym - chodzi o to, ze pamietam
> zdarzenie, ktore jest w sumie bez znaczenia.
To jest dosyć ciekawe - dlaczego zapamiętujemy te a nie inne chwile z
dzieciństwa, i to najczęściej wcale nie te, które były w jakiś sposób
istotne.
No ale przyjmijmy, ze z
> ludzmi jest lepiej - zapamietujemy kogos, komu wiele zawdzieczamy
> (przykladowo wyjscie z dolka, ktory wydawal sie byc juz grobem). No i? A
> gdyby tej osoby nie bylo? Pewnie pomoglby ktos inny, lub przeszlo samo.
> A jesli nie i ten dolek faktycznie mialby* okazac sie grobem... jakie to
> ma znaczenie kiedy sami rowniez tak malo znaczymy?
Idąc tym tropem, można dojść do wniosku, że nic nie ma znaczenia i w sumie
wszystko jedno co się z nami dzieje, kogo spotykamy i jak napotkani ludzie
wpływają na nasze losy. A tak chyba nie jest (?) :-) Z tego co piszesz,
wynika jakby, że nijak nie wpływają, ponieważ wszystkie drogi prowadzą do...
grobu :-) Czyli jakby coś na kształt stwierdzenia, że to w jaki sposób
przeżyjemy ofiarowany nam czas od narodzin do śmierci, jest bez znaczenia.
Czyli znowu sprowadzamy ludzkie istnienie do l'art pour l'art :-)
> Na grupach takich jak psp chyba najlatwiej to zaobserwowac. Odpisac na
> czyjs post, czy nie? Komus sie "pomoze", a za tydzien pojawi sie ktos z
> tym samym problemem. Za jakis czas znowu ktos, i znowu... Wszystkim sie
> nie pomoze. Trzeba wybierac... na jakiej podstawie. No i przeciez Ci
> ludzie pojawiaja sie tutaj od samego poczatku. Grupa swietnie sobie
> radzila nim sie na niej pojawilem. Bedzie sobie rowniez swietnie radzic
> gdy mnie na niej nie bedzie.
Będzie sobie radzić... ale skąd taka pewność, że świetnie? :-)
A to, że np. gdyby Ciebie nie było, Tomek nie mógłby aż tak wyczerpująco
porozmawiać o "Żonie dla Australijczyka", nie ma znaczenia? Zgaduję, że dla
Tomka ma, gdyby nie liczył na ciekawą dyskusję, to pewnie nie napisałby
posta w tej sprawie (przepraszam Tomku że podpieram się Twoim przykładem,
mam nadzieję, że się
nie gniewasz?) :-). A to, że Twoje wnuki będą mogły poczytać Cię w
nieśmiertelnym archiwum, również nie ma znaczenia? :-) A to, że ręczę za to,
że jest pewna grupa ludzi, której brakowałoby Twoich postów, też nie ma
żadnego
znaczenia?
Nie ma wiec roznicy, czy jestem, czy tez
> mnie nie ma.
Jest, niestety :-)
Gdyby każdy tak powiedział, grupa nie miałaby po co istnieć :-)
>A skoro nie ma roznicy, to...
To co?
Albo lepiej nie kończ :-)
> Byc moze to wiaze sie rowniez z kryzysem wiary (a co za tym idzie
> swiadomoscia konca - nie tylko swego, ale ogolnie calej ludzkosci -
> wszystko wiec sprowadza sie do przedluzenia agonii).
Greg, błaaaaaaagam, świadomość końca zostaw sobie na 80-te lata życia :-)
> A jak nie ta to inna. Jednak bez wzgledu na wszystko i tak ktoregos dnia
> ta pamiec umrze wraz ze mna.
No cóż, poddaję się :-)
Pozdróweczki, Elle.
|