Data: 2002-04-05 10:14:03
Temat: Re: Komórka męża
Od: "Jolanta Pers" <j...@p...gazeta.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Magdalena Busk <m...@h...com> napisał(a):
> A to ma do rzeczy, ze jakby mial dzieci, to by wiedzial, ze cos
> takiego jak umowienie sie z dzieckiem na godzine, obojetnie w jakim
> wieku, [mowimy o DZIECKU, nie o mlodziezy] bywa po prostu celem
> niewykonalnym. Dzieci maja wiele pomyslow, na zegarek absolutnie bym
> nie liczyla.
Interesujące. Znaczy, ja i moi koledzy z dzieciństwa byliśmy nienormalni - bo
gdzieś do 7 roku bawiliśmy się w domach i ogródkach rodziców, w każdym razie
nie poza zasięgiem wzroku i głosu mamy/ taty/ babci i nie wyłaziliśmy nigdzie
sami, a potem, jak dostaliśmy zegarki i mieliśmy prikaz wracania na konkretną
godzinę, to w 99% rzeczywiście na tę godzinę wracaliśmy?
Owszem - zdarzało mi się spóźnić. Ale nie dużo i nie permanentnie. Za recydwę
byłby szlaban na samodzielne wyjścia i to na długo.
Jak ktoś nie potrafi tak wychować dziecka, żeby spełniało jego polecenia, to
jest to problem rodzica, a nie dziecka "bo takie jest". A od siedmiolatka
naprawdę można pewne rzeczy egzekwować.
JoP
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
|