Data: 2002-08-30 09:14:32
Temat: Re: Konflikt na linii ojciec- dorastajacy syn
Od: "Sokrates" <d...@w...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "Basia Zygmańska" <j...@s...gliwice.pl> napisał
w wiadomości news:akna9a$n35$1@news2.ipartners.pl...
[ciach]
Ha, okres dojrzewania, buntu, przekory dotyczy wszystkich
chłopców, tych akuratnych i pozostałych i tak rodzice, jak
ich dzieci muszą przez to rozsądnie przebrnąć. Nie wydaje mi
się, żeby bezkonfliktowe przeżycie tego okresu miało polegać
na łagodzeniu doraźnych konfliktów, tylko na szeroko
zakrojonej strategii wzajemnego postępowania wobec siebie.
Ty jesteś w najgorszej i w najlepszej zarazem sytuacji,
ponieważ stoisz po środku między synem i mężem i możliwe, że
twoja rola będzie miała duże znaczenie w tym okresie waszego
życia. Nie mam na celu zwalać na ciebie całej tej sytuacji.
Wydaje mi się po prostu, że tobie jest najbliżej do obu
panów. Wydaje mi się, rola rodziców we właściwych stosunkach
z dorastającymi dziećmi powinna być większa, niż w drugą
stronę, ponieważ rodzice są dorośli i mają już własne
doświadczenia i wspomnienia z tamtego okresu ich życia.
Myślę, że powinnaś porozmawiać z mężem, że syn właśnie
zaczyna dorastać i bez względu na to, jaki ma charakter nie
obejdzie się bez jego negatywnych zachowań wobec niego i mąż
powinien to zrozumieć i odpowiednio dostosować własny model
bycia ojcem to potrzeby chwili. Powinien wykazać się
większym zrozumieniem i rozsądną tolerancją wobec wykluwania
się nowego dorosłego członka waszej rodziny. Jeśli chodzi o
rozmowy z synem, to myślę, że najlepiej wyjść mu na przeciw
w jego dorastaniu poprzez traktowanie go w sposób
pozwalający mu na stopniowe poczucie stawania się osobą,
która ma już własne zdanie i odpowiedzialną za siebie i
resztę rodziny. Wiem, że piszę bardzo ogólnikowo, ponieważ
tego typu sprawy będą mnie dotyczyć za dziewięć lat i nie
mam na razie opracowanych i sprawdzonych metod postępowania
z dorastającym dzieckiem, dlatego też napisałem jedynie mój
ogólny zarys na podejście do tego tematu, tematu dorastania
naszych dzieci.
Sokrates
|