Data: 2005-12-29 17:37:18
Temat: Re: Na chorobę nam Święta !
Od: krys <k...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Iwon(k)a napisał(a):
> i co farmaceutka juz nie przyjechala?
W karetce? Nie spotkałam sie, zeby kiedykolwiek jeździła.
> dyspotytorka imo miala racje. karetka jest potrzeban dla ludzi,
> ktorych zycie
> wisi na wlosku.
Nie miała. Nie chciała wziąć na siebie konsekwencji odmowy wysłania
karetki do dwulatka z wysoką temperaturą ( powyzej 38,5), wiedząc, ze
jest noc, a jutro jest Boże Ciało. I przeczuwając, że z naszej strony
nie skończy sięna odłozeniou słuchawki.
> nie wiem jak teraz ale karetki pogotowia byly bardzo
> naduzywane. ludzie po prostu byli klasycznymi leniami.
Wiesz, na drzwiach przychodni wisi wielka kartka, że w razie potrzeby,
należy wzywać karetke z pogotowia z X, ewentualnie udać sie
samodzielnie do stacji. Także po godzinie 18, czyli po zakończeniu
pracy przychodni. W tej sytuacji ja uważam zawracanie glowy lekarzom
miejscowym za skrajne buractwo, bo w końcu lekarz tez człowiek i kiedys
musi miec święty spokój, a pacjentowi korona z glowy nie spadnie, jeśli
skorzysta z dostępnego pogotowia.
> lekarze sami
> mieli juz dosc takich katarkow ze stanem podgoraczkowym dosyc, a
> powazne przypadki byly czesto obslugiwane "za pozno" bo lekzra byl
> przy kaslajacym dziecku.
Iwonka, Ty chyba z łodzi jesteś, to powinnaś wiedzieć co nieco o
przypadkach "za późno". To był czarny humor.
> lekarz zapewne dziecku Twojemu byl potrzebny, ale nie koniecznie on
> mial do niego jechac.
Wiesz, po to są karetki, żeby jeździły.
>
>>
>> no ale Pasik mowi, ze nie jezzda
>>> taskowki a sasiedzi wredni.
>>
>> Za poprzedniej komuny
>
> poprzedniej?? czy ja czegos nie wiem?
Zdecydowanie;-)
>> A sasiedzi cóż - zawsze mimo posiadania samochodu maja prawo wypic
>> drinka,mieć pusty bak, wyjechać - zdarza się.
>
> no to bida staszna. (btw za kumuny karetki tez jezdzily do
> "bolu za mostkiem" ktory okazal sie bolem zeba w moscie)
Ja tam mostów nie posiadam, to nie wiem, co tam może bolec. A ludzie tez
czasem po prostu nie potrafią się po ludzku wysłowić, więc dyspozytorka
musi byc trochę wróżką.
>> A ja mam wrażenie, ze się mylisz.
> dla mnie jest totala glupota te wizyty domowe. owszem zapewne
> sporadycznie sa potrzebane ale generalnie sa starata wlasnie czasu
> lekarza. gdyby mial w tym czasie pracowac w przychodni, a rodzice
> mieli dowozic dzieci, przyjal by je wiecej a nie szedl do domu.
Jak rodzice mieszkają we wsi, gdzie wróble zawracają, a ostatni polonez
sąsiada właśnie się rozkraczył, to taka wizyta domowa może być ostatnia
deska ratunku.
>
>> A produktywny czas lekarzy to najlepiej marnuje NFZ, bo jak inaczej
>> nazwać limit 10 pacjentów u stomatologa w ciągu 5 godzin pracy, kiedy
>> jeden pacjent nie zajmuje statystycznie wiecej, niz 15 minut?
>
> skad te statystyki?
Z obserwacji własnego dentysty.
. czas znieczulania np przeowodowego i czekania az zadziala
> juz jest 5-10 min, jesli pracauje sie z asystentka na 4 rece pracuje
> sie szybcjiej, pozniej trzeba wysprzatac pokoj na nastepnego pacjenta,
> w tym czasie ja wypelanim karte a asystentka czysci pokoj, czy tez
> steryzlizuje narzedzia.
> nastepeny pacjent musi czekac. mysle wiec ze te linity sa w sam raz.
W przychodni to się ewentualnie wyrywa zęby. Ewentualnie protezy robi. W
prywatnym gabinecie faktycznie wizyta trwa jakieś 30 minut, ale NFZ
towy dentysta jest miszczem, który potrafi łatać zęby nawet po ciemku i
szybciutko odprawia pacjentów. Wypełnianie czegokolwiek nie widziałam,
jedynie szyfry podawane asystentce.
--
Pozdrawiam
Justyna
Iza (12) i Marcin (8)
|