Data: 2002-04-03 11:43:21
Temat: Re: Nie cierpie Swiat !
Od: k...@k...net (Katarzyna Kulpa)
Pokaż wszystkie nagłówki
On Wed, 3 Apr 2002 10:05:51 +0000 (UTC), Jolanta Pers <j...@p...gazeta.pl> wrote:
:
: No właśnie - klasyką tematu było zachowanie już nieżyjącej matki mojego TŻ.
: Zdaję sobie sprawę z tego, że to nieładnie z mojej strony, bo o zmarłych
: dobrze albo wcale, ale każde święta z nią to było ciężkie przeżycie. Przede
: wszystkim ona nie potrafiła nas normalnie zaprosić "No to wpadnijcie na
: herbatkę", tylko od razu uderzała w nutę histeryczną: że musimy przyjść, bo
: ona jest biedna, sama, a jak oświadczaliśmy, że będziemy, ale po południu (bo
: rano jedziemy do moich rodziców) albo tylko rano (bo popołudniu widzimy się
: ze znajomymi), to następował atak histerii.
nie chce sie wymadrzac w sprawie tego konkretnego przypadku, ale z moich
obserwacji takie wymuszanie ludzie stosuja zazwyczaj wtedy, gdy przekonaja
sie, ze skutkuje.
wiem, ze trudno z tym walczyc, ale mozna probowac. ja niektorym moim krewnym
mniej lub bardziej oglednie przekazuje, ze pewnych zachowan nie lubie i
jesli beda wystepowac przy mnie, to bedziemy sie widywac najwyzej raz w roku
na pol godziny. mozna powiedziec, ze to pewien szantaz moralny z mojej
strony, ale chyba usprawiedliwiony: jesli ktos jest dla mnie uparcie i z
premedytacja nieznosny, to dlaczego ja sie mam katowac jego towarzystwem?
jesli dana osoba jest z mojej bliskiej rodziny - wiadomo, pomoge w potrzebie
itd., ale dlaczego z definicji mam uwielbiac jej towarzystwo? w koncu
rodziny sobie nie wybieramy (w przeciwienstwie do przyjaciol).
ogolnie staram sie stosowac zasade, ze jesli cos toleruje (a jestem wbrew
pozorom tolerancyjna :-) zwlaszcza wobiec osob, do ktorych cos czuje), to
wiem, dlaczego to robie i potem nie narzekam. a jesli nie jestem w stanie
sie z czyms pogodzic - nie toleruje :-) piekna zasada, nie zawsze sie udaje
ja stosowac, ale starac sie mozna. a tu tymczasem tyle osob meczy sie
znoszac cos, czego nie cierpia, marudzac wnieboglosy. czy to ma jakikolwiek
sens? kto lubi rodzinne spotkania z kims, kto tak strasznie na nich cierpi
(nie wierze, zeby tego nie bylo widac)?
: Równocześnie nie wiem, po co jej te wizyty były potrzebne, bo kiedy
: przychodziliśmy, i tak nie odrywała się od telewizora i nie potrafiła
: zrozumieć, że naszym ideałem nie są święta przesiedziane przed migającym
: patrzydłem. W ramach bonusu można było wysłuchać stałego zestawu fobii i
: problemów: sąsiedzi hałasują, supermarkety niszczą handel, a Żydzi rozkradają
: Polskę. Nie ukrywam, że odbębnialiśmy te wizyty z czystego obowiązku i coraz
: bardziej niechętnie w miarę eskalacji szantażu moralnego.
nie jestem pewna, co bym zrobila w podobnej sytuacji, rozumiem, ze sugestie
wylaczenia pudla lub zmiana tematu rozmowy na normalny nie skutkowaly? przy
okazji moge sie pochwalic naszym prywatnym sukcesem - ostatnie nasze
rodzinne wizyty odbyly sie bez TV i video, choc pewne delikatne zakusy byly,
lecz zostaly zduszone umiejetnie w zarodku :)
kasica
--
"he that breaks the thing to find out what it is has left the path of
wisdom"
|