Data: 2001-10-03 14:49:52
Temat: Re: Odp: Maski
Od: Joanna <c...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
in article 9pf6nt$9u8$...@i...cyf-kr.edu.pl, Mefisto at
o...@p...onet.pl wrote on 3-10-01 16:18:
>
> "Eva" & "Mefisto" :
>
>>> Evciu, czy nie może się okazać, że w zapale zdzierania masek z oblicza
> ktoś
>>> się dokopie do kości?
>>
>> Jeśli kości mniej więcej w porządku;), to gdzie widzisz niebezpieczeństwo
> ?
>
> Bez skóry i mięśni buźka trochę łyso wygląda;)
> A tłumacząc na język ludzki: co pozostanie z człowieka, z jego wizerunku,
> gdy mu się odbierze jego rolę i pozę? Nagie instynkty i emocje?
> Na pewno nerwy na wierzchu. Niezwykle łatwe do urażenia.
> A ciężko naprawdę odsłaniać z chirurgiczną precyzją kolejne warstwy
> przykrycia i się zatrzymać dokładnie w miejscu, gdzie kończy się "maska".
> Przecież nie wiadomo nawet, czy pacjent wie, w którym dokładnie miejscu się
> sam zaczyna:)
A zobacz jeszcze na to: taki nerw na wierzchu, maska nie przykryty - czyz
nie to wlasnie nazywamy histeria? mania? brakiem samokontroli?
> Dobrze wykonana maska bywa ładniejsza od twarzy, która się pod nią skrywa. A
> jaźń ludzka IMO z definicji jest niespójna i w bólach się integruje,
> dezintegruje i reintegruje.
Ale oczekujemy od innych przewidywalnosci - a wiec tylko tej maski, ktora
znamy i ktora byla dla nas w okreslonej chwili. To sie jakos nawet nazywa -
wiem, ze w "Wywieraniu wplywu na ludzi" byla o tym mowa. Z jednej strony
jestesmy zobowiazani do wiernosci sobie w naszej zmiennosci, w naszym
indywidualnym zroznicowaniu, z drugiej - do utrzymywania spojnosci na
zewnatrz. A czym wiecej kontaktow w jednej chwili, nie daj boze z roznych
srodowisk, tym wiecej dylematow i tym czesciej pojawiaja sie konflikty roli.
IMO wymaganie od ludzi, by nas nie zaskakiwali, ma w sobie troche lenistwa.
Prosciej by bylo nie weryfikowac etykietek, ktore juz raz nadalismy.
Idealnie by bylo, gdyby weryfikacja nie niosla rozczarowania, a w tym celu
trzeba patrzec uwaznie codziennie i byc otwartym na zmiane tez po tej
drugiej stronie (nie tylko wlasnej). Nie etykietowac, o ile i w takim
stopniu jak to jest mozliwe. Rozczarowania bywaja okrutne, ale to tez
podmiot rozczarowania bywa winny - za bardzo przywiazal sie do swojego
wyobrazenia o drugiej osobie, a wiec zniewolil ja nieco w swojej wyobrazni.
Nagmatwanae to zdaje sie bardzo:)))
Przyklad: male dziecko postrzega matke, jako zrodlo jedzenia, ciepla etc.
Niestety ta matka bywa rowniez zla i wymagajaca, czasem nie zjawia sie
pomimo placzu etc. Dziecko we wczesnej fazie rozwoju woli podzielic matke na
dobra wrozke i czarownice, bo nie polaczyc tego w calosc - nie potrafi
wlaczyc strony karzacej nie doznajac niszczacego milosc rozczarowania (tak
przynajmniej interpretuje role tych dwoch postaci w bajkach Betelheim).
Dorastajac uczymy sie juz godzic z ambiwalencjami, ale wciaz trudno nam
czasem nie odrzucic osoby, jesli jej nowy obraz nie zgadza sie z naszym o
niej wyobrazeniem. Nie oznacza to jednak, ze ta osoba sie nagle zmienila,
albo ze wczesniej cos ukrywala.
pozdr.
Jo.
|