Data: 2001-09-25 06:33:46
Temat: Re: PRL i jedzenie
Od: Krysia Thompson <K...@h...fsnet.co.uk>
Pokaż wszystkie nagłówki
>
>Polskie wedliniarstwo jednak sie po troche poprawia, ale ciagle kupienie
>czegos jest ryzykiem. Njagorsze, ze jak sie nawet znajdzie cos
>jadalnego, to w pare dni pozniej, w tym samym sklepie, nie maja tej
>samej wedliny.
>
>Wladyslaw
za kazdej wizyty usiluje kupowac rozne wedliny po troszku, bo
zawsze lubilam. wychodzi mi na to, ze jesli szynka (wieprzowa),
to jakielkowliek bymnie kupila - smakuje tak samo. a konsystencja
coraz dziwniejsza (gumiasta). Ostatnim razem potrzebowalam
jakiejs kielbachy na bigos (robie Mamie caly sagan, zarazam w
porcjach) - nie chcialam najtanszej kielbasy, ale nie
najdrozszej...pytam pania jaka kupic w ym celu, a pani na to -
zwyczajna, bardzo smaczna, swietnie doprawiona, ja juz trzeci
dzien jem sobie na sniadanie...ciarki mnie oblegly musze
powiedziec, bopamietam zwyczajna jako cos niemozliwego do
zjedzxenia bez duzego ryzyka dla zdrowia w srodku oraz
zebow...Kupilam z grzecznosci, bo wypadalo, pani byla taka
entuzjastyczna, poza tym uznalam, ze ja najpierw obsmaze do tego
bigosu...
wrocilam do sklepu po 2 kilo, bo kawalek z ciekawosci
skubnelam...to bylo SWIETNE! widac bylo rozowe miesko, woda nie
tryskala, patykaow ikawalkow kosci niet. przyprawiona naprawde
swietnie, zezarlam na miejscu pol peta (pety papierosowe to zre
moj pies namietnie, to bylo PENTO).
mmmmm
wole taka kielbache niz jakas tam szynke wilenskna czy babuni czy
inne glupoty
Krysia
K.T. - starannie opakowana
____________________________________________________
__________________________
Posted Via Binaries.net = SPEED+RETENTION+COMPLETION = http://www.binaries.net
|