Data: 2001-09-25 08:17:41
Temat: Re: PRL i jedzenie
Od: Cezary Gmyz <c...@z...media.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
in article 1f0abac.w5ps367r01fkN%w...@t...com.pl, Wladyslaw Los at
w...@t...com.pl wrote on 25-09-2001 9:59:
> Cezary Gmyz <c...@z...media.pl> wrote:
>
>> Zapoznalem przed
>> trzema laty zjawiskowa wrecz wytwornie w Siemiatyczach. Robili najlepsza
>> biala kielbase jaka jadlem (wiem, ze ciezko ja zaliczyc do wedlin)
>
> W sensie slownikowo-poprawnosciowym moze nie. Niemniej w praktyce oraz
> chyba tez teorii kulinarnej zalicza sie juz od dawna do wedlin takze
> wyroby nie wedzone.
> Co do bialej kielbasy, z moich doswiadczen wynika, ze najlepsza spotyka
> sie na obszarach dawnego zaboru pruskiego, np. w Poznaniu, czy moim
> rodzinym Toruniu. Takze na ziemiach zachodnich spotyka sie dobra.
> Jakos trudno mi uwierzyc w dobry weisswurst na wschod od Wisly ;-)
>
> Wladyslaw
Moj pradziadek, ktory mial masarnie najpierw w Gostyninie a potem w Chelmie
by osiasc w Chorzowie (w miedzyczasie jeszcze zachczyl o Ural ot takie losy
pokolenia i zasluga historii spuszczonej z lancucha), tajniki wedlinirstwa
zglebial i na Zachodzie (pochodzil z rodu parajacego sie od pokolen
masarstwem) i na wschodzi i jak zapewniaja jego juz nieliczni klienci,
ktorzy pamietaja jego slynny w calym Chorzowie (wtedy Krolewska Huta vel
Koenigs Hutte) sklep, wychodzilo mu to tylko na dobre. Jezeli chodzi o
nomenklature to moj pradziadek stosowal podzial na wedliny czyli to co
trafialo do wedzarni i ma wyroby, ktorych sie nie wedzilo
Czarek
|