Strona główna Grupy pl.rec.kuchnia Patriotyzm narodowy a kuchnia polska Re: Patriotyzm narodowy a kuchnia polska

Grupy

Szukaj w grupach

 

Re: Patriotyzm narodowy a kuchnia polska

« poprzedni post następny post »
Path: news-archive.icm.edu.pl!news.icm.edu.pl!newsfeed.pionier.net.pl!goblin1!goblin.
stu.neva.ru!newsfeed.neostrada.pl!unt-exc-01.news.neostrada.pl!unt-spo-b-01.new
s.neostrada.pl!news.neostrada.pl.POSTED!not-for-mail
Newsgroups: pl.rec.kuchnia
From: Jarosław Sokołowski <j...@l...waw.pl>
Subject: Re: Patriotyzm narodowy a kuchnia polska
References: <mbvvul$crl$1@node1.news.atman.pl> <mcfgom$vvf$1@dont-email.me>
<54ec655f$0$2165$65785112@news.neostrada.pl>
<1adi5uyop5exp.xpehs98ala41$.dlg@40tude.net>
<54ed89b0$0$2205$65785112@news.neostrada.pl>
<czuatcxrh0st$.gxvv1nlbraxu$.dlg@40tude.net>
<54edf9d8$0$2194$65785112@news.neostrada.pl>
<s...@f...lasek.waw.pl>
<54ee025a$0$2210$65785112@news.neostrada.pl>
<s...@f...lasek.waw.pl>
<54ee0d56$0$15053$65785112@news.neostrada.pl>
<s...@f...lasek.waw.pl>
<54ee185e$0$2167$65785112@news.neostrada.pl>
<s...@f...lasek.waw.pl>
<54eee738$0$2200$65785112@news.neostrada.pl>
<s...@f...lasek.waw.pl>
<54f2ca6e$0$29095$65785112@news.neostrada.pl>
<54f2d509$0$2171$65785112@news.neostrada.pl>
<54f2ddea$0$32229$65785112@news.neostrada.pl>
<54f2ff45$0$20093$65785112@news.neostrada.pl>
<s...@f...lasek.waw.pl>
<54f320b4$0$2189$65785112@news.neostrada.pl>
Organization: : : :
Date: Sun, 1 Mar 2015 19:52:47 +0100
User-Agent: slrn/1.0.2 (Linux)
Mime-Version: 1.0
Content-Type: text/plain; charset=iso-8859-2
Content-Transfer-Encoding: 8bit
Message-ID: <s...@f...lasek.waw.pl>
Lines: 145
NNTP-Posting-Host: 77-253-217-116.static.ip.netia.com.pl
X-Trace: 1425235967 unt-rea-a-01.news.neostrada.pl 2191 77.253.217.116:40185
X-Complaints-To: a...@n...neostrada.pl
Xref: news-archive.icm.edu.pl pl.rec.kuchnia:362730
Ukryj nagłówki

Pani Ewa napisała:

>> To i mój można dopisać, bo miałem dokładnie tak samo. Przed chwilą
>> dowiedziałem się ponadto, że istotną może być też kwestia majtek
>> córki Tuska.
>
> W ogóle to jest raczej tak, że ludzie zdobywają wiadomości w tym
> obszarze, jaki ich interesuje.

W takim razie mnie z tej grupy trzeba wyłączyć. Mam bowiem inaczej.
Choć stwierdzenie, że "wszystko mnie interesuje" byłoby zbytnim
uproszczeniem, to jednak nie zanikła we mnie jeszcze dziecięca ciekawość
-- wszystko co nowe, wzbudza zainteresowanie. Potem przychodzi czas
weryfikacji -- czy warto rozszerzyć zainteresowania o to nowe, czy może
jednak lepiej na czas dłuższy odłożyć temat do szufladki z napisem
"sprawy nieistotne".

> I to wszystko jedno, czy posłużą się do tego telewizją, czy internetem.
> W internecie wybór jest teoretycznie nieograniczony, ale w praktyce
> ograniczony _jest_ - zakresem zainteresowań poszukującego.

Ograniczenia są też w zdolności percepcji -- z tym się wiąże dostarczanie
kalorii do nakarmienia Demona Drugiego Rodzaju, który oddzieli informacje
ważne od nieistotnych. A ten ma podniebienie o wiele bardziej delikatne
od zwykłego termodynamicznego Demona Pierwszego rodzaju. Byle czym się
nie zadowoli. Trzeba więc pilnie czytać p.r.k, żeby mu dogodzić.
Literatura przedmiotu podaje na przykład taki oto przypadek niejakiego
Gębona, jakże przypominający to, co mieć możemy dzisiaj dzięki Internetowi:

Ów zaś siedział o beczkę oparty i w popiskiwaniu pisaka brylantowego,
którym Demon spisywał na wstędze papierowej wszystko, czego się od
atomów drgających dowiadywał, czytał o tym, jak się wije arlebardzkie
wiją i że córka króla Petrycego z Labaudii zwała się Garbunda,
i co jadł na drugie śniadanie Fryderyk II, król bladawców, nim wojnę
wypowiedział Gwendolinom, i ile powłok elektronowych liczyłby sobie
atom termionolium, gdyby taki pierwiastek był możliwy, i jakie są
wymiary dziurki tylnej małego ptaszka, zwanego kurkucielem, którego
na swych rozamforach malują Marłajowie Wabędzcy, jak również o trzech
smakach poliwonnych szlamu oceanicznego na Wodocji Przyzrocznej, i o
kwiatku Łubuduku, który myśliwych staromalfandzkich wali siarczyście
na odlew, świtem wzruszony, i jak wyprowadzić wzór na dostawę kąta
podstawy wieloboku, ikoseadrem zwanego, i kto był jubilerem Fafucjusza,
rzeźnika mańkuta Buwantów, i ile pism filatelistycznych będzie
wychodziło w roku siedemdziesięciotysięcznym na Morkonaucji, i gdzie
znajduje się trupek Cybrycji Kraśnopiętej, którą gwoździem przebił po
pijanemu niejaki Malkonder, i czym się różni Maciąg od Naciągu, a także
kto ma najmniejszą w Kosmosie pielownicę wzdłużną i dlaczego pchły
smoczkotyłkie mchu jeść nie chcą, i na czym polega gra zwana Balansyer
Zadni Ściągany, i ile było ziarenek lwichwostu w tej kupce, co ją
Abrukwian Polistny nogą trącił, kiedy się pośliznął na ósmym kilometrze
szosy albacjerskiej w Dolinie Wzduchów Szedziwych -- i pomału diabli go
zaczynali brać, bo już mu świtało, że wszystkie owe całkiem prawdziwe
i ze wszech miar sensowne informacje zupełnie nie są mu potrzebne, gdyż
robił się z tego groch z kapustą, od którego głowa pękała, a nogi drżały.

A Demon Drugiego Rodzaju działał z szybkością trzystu milionów
informacji na sekundę i milami skręcała się już papierowa taśma,
i z wolna pokrywała zwojami zbója dyplomowanego, omotując go jakby
białą pajęczyną, a brylancik pisaka drgał jak szalony i wydawało
się zbójowi, że zaraz już dowie się rzeczy niesłychanych, takich,
które mu oczy na Istotę Bytu otworzą, więc wczytywał się we wszystko,
co leciało spod brylancika, a były to pieśni opilcze Kwajdonosów
i rozmiary pantofli nocnych na kontynencie Gondwana, z pomponami,
i grubość włosów, które rosną na czole miedzianym paciornika
węburczego, i szerokość ciemiączka mowląt pasiebnych, i litanie
zaklinaczy harmęckich dla obudzenia wielebnego Ćpiela Grosipiulka,
i owerdiery diukońskie, i sześć sposobów warzenia zupki grysikowej,
i trutka dobra na stryjny, i sposoby łechtania ckliwego, i nazwiska
obywateli Bałowierni Cimskiej na literę M się zaczynające, i opisy
smaku piwa grzybkiem nadpsutego...

Aż mu w oczach zamrowiło i wrzasnął wielkim głosem, bo miał dość,
lecz już go Informacja trzystu tysiącami mil papierowych spowiła
i spętała, że nie mógł się ruszyć i musiał czytać dalej, o tym, jaki
początek drugiej "Księgi dżungli" napisałby Rudyard Kipling, gdyby go
wtedy brzuch bolał, i o czym myśli zmartwiony niezamęściem wieloryb,
i jakie są zaloty miłosne muchatek trupnych, i jak można załatać
stary worek, i co to jest strzybło, i czemu się mówi szewc i krawiec,
a nie krawic i szewiec, a także ile można naraz mieć siniaków. Potem
zaś przyszła długa seria rozróżnień między trelami i morelami: że
pierwsze są łyse, a drugie mają włoski, a dalej -- jakie są rymy
do słowa "kapustka" i jakimi słowy obraził papież Ulm z Pendery
antypapieża Mulma, i kto ma grajnicę grzebienną. Wtedy bardzo już
rozpaczliwie usiłował się wydobyć z matni papierowej, lecz rychło
osłabł; odpychał taśmy, darł je i odrzucał, lecz miał zbyt wiele oczu,
aby się chociaż przed niektóre jakieś nowe nie dostały informacje,
więc z musu się dowiedział, jakie są kompetencje stróża domowego
w Indochinach i dlaczego Nadojderowie z Flutorsji wciąż mówią, że
ich zawiało. Lecz wtedy zamknął oczy i znieruchomiał, przywalony
lawiną informacyjną, a Demon dalej owijał go i spowijał papierowymi
bandażami, karząc straszliwie zbója Gębona dyplomowanego za jego
łapczywość bezmierną wiedzy wszelakiej.

Mnie kiedyś próbowano namówć do tego, bym zaczął płacić za informacje
z internetu. Argumentowano to w ten sposób, że gdy zechcę poznać
sześć sposobów warzenia zupki grysikowej, to takie rzczy łatwo znajdę
w miejscach znanych mi już wcześniej. Sugerowano też, że miejsca te
i informacje tam podawane warte są tyle, ile za nie płacę -- zero
złotych. Co innego rzeczy nowe -- żeby być na bieżąco, warto wydać
każdą sumę. Argumentacja nie taka znowu głupia, już miałem się skusić,
zwłaszcza, że suma była niewielka. Żeby mnie jeszcze bardziej zachęcić,
pokazano jakiś licznik, który informował, że na płacących czeka do
przeczytana 287 tekstów z dnia dzisiejszego. A dzień się miał dopiero
ku zachodowi. Schowałem więc mój instrument płatniczy i postanowiłem
do tematu nie wracać, pomny losu, jaki dosięgnął zbója Gębona. Poczekam
do czasu, kiedy ktoś wpadnie na pomysł, by mi dać dostęp do aktualności
-- ale z takim warunkiem, że tych aktualności w ciągu dnia nie będzie
więcej niż sześć, za to wagi znaczącej, każda zaś spoza tego obszaru,
co mogę sam wpaść na pomysł by poszukać.

> Ale już najśmieszniej jest wtedy, kiedy poszukujący ma pretensje
> do całego świata o to, że znajduje to, czego sam szuka.

To może i śmieszne, ale jeszcze gorzej jest, gdy na samym znajdowaniu
(i pretensjach) wszystko się kończy. Aniśmy się obejrzeli, jak we
świecie wiedza i informacje przestały być rzeczą najważniejszą.
Znaczna część żyjących teraz ludzi dobrze pamięta jeszcze czasy,
kiedy dostęp do ksiąg uczonych był barierą, często bardzo trudną do
pokonania, wymagającą wiele czasu. Tego zawsze było mało. Do dziś
niektórym się wydaje, że wiedza, to już wszystko. Ta wiedza, którą
łatwo czerpać garściami z sieci, albo którą posiedli w młodości, kiedy
w szkole nakładano im kaganiec oświaty. Tymczasem już nie ma wyścigów,
to mieć może każdy. W konkurencji liczy się teraz to, jak kto potrafi
robić z tych informacji użytek, czy je rozumie i jak umie je łączyć.

Blisko dwadzieścia lat temu, kiedy te zmiany zaczynały dopiero nastawać,
rozmawialiśmy o tym ze znajomymi. Jeden z nich akurat pisał książkę.
Taką z założenia bradziej popularną -- co w jego wypadku mogło być
pewnym utrudnieniem, o czym on zresztą dobrze zdawał sobie sprawę.
W recenzji pierwotnej wersji tekstu padały sformułowania "zrozumiałe
dla licealistów". I o tym dużo w rozmwie było -- o zrozumieniu i o
licealistach. Licealista stał się wtedy roboczym wzorcem czytelnika.
Ktoś, kto może nie ma zbyt obszernej wiedzy, ale wciąż jest tej wiedzy
ciekaw. Nie trzeba mówić do niego nadmiernie uproszczonym językiem
i bać się, że jakiegoś słowa nie zrozumie -- bo potrafi sam doczytać
(albo dopytać -- on z natury leniwy jest, lecz śmiały). Może za to sam
z siebie jeszcze nie wiedzieć, czego ma szukać -- i w tym mu warto
dopomóc.

Jarek

--
Proszę pana, ja jestem umysł ścisły, mnie się podobają melodie, które
już raz słyszalem... poprostu. No, to porzez, no... reminiscencje.
No jakże mi się może podobać piosenka, ktorą pierwszy raz slyszę.

 

Zobacz także


Następne z tego wątku Najnowsze wątki z tej grupy Najnowsze wątki
01.03 Jarosław Sokołowski
01.03 FEniks
01.03 Jarosław Sokołowski
04.03 Trybun
04.03 Trybun
04.03 Trybun
04.03 Trybun
04.03 Trybun
04.03 Trybun
04.03 Trybun
04.03 Trybun
04.03 Trybun
04.03 Trybun
04.03 Trybun
04.03 Trybun
"Schabowe"
www.kingtrust.to Cloned Cards With Pin Shop Dumps Vaild Sell Good Cashapp Paypal Transfer Wu Money gram payonee
Jak zrobić lody, nie zamarzające na kamień w zamrażarce?
Olej rzepakowy
BEST DUMPS CLONING(www.kingtrust.to) TRACK 1&2 SITE SEARCH 2023 Go to any ATM and make your cashout
Mikroplastik w żywności.
Orzechy, pestki, nasiona.
CEBULA!
Mąka/kasza kukurydziana
kto jadł już robaki ?
Nie ma leniwych klusek!
Robienie wody z mózgów młodzieży
Biszkopt bez przepisu.
Do Spurek, tej idiotki od ,,seleryby".
Trzeba to rozpirzyć w drebiezgi.
Dlaczego faggoci są źli.
Autotranskrypcja dla niedosłyszących
Zmierzch kreta?
is it live this group at news.icm.edu.pl
"Schabowe"
samotworzenie umysłu
Re: Zachód sparaliżowany
Irracjonalność
Jak z tym ubogacaniem?
Demokracja antyludowa?
Trzy łyki eko-logiki ?????
Jak Ursula ze szprycerami interesik zrobiła. ?
Naukowy dowód istnienia Boga.
Aktualizacja hasła dla Polski.
Kup pan elektryka ?