Data: 2007-03-13 10:48:17
Temat: Re: Problem blizniaczy
Od: "Nixe" <n...@f...peel>
Pokaż wszystkie nagłówki
"Dorota" <dorota@_PULAPKA_message.pl> napisał
> Konkluzja = wniosek. Oni nie wyciągali tu żadnego wniosku.
Ale doszli do niego, a konkretnie do takiego, by dzieci chodziły do osobnych
klas/szkół. Dlatego spytałam skąd im to przyszło do głowy.
> > Czy to coś złego, gdy rodzeństwo ma takie samo/zbliżone życie szkolne i
> > towarzyskie?
> Złego, czemu od razu złego!?
Jeśli coś jest dobre, to się tego nie zmienia w sposób diametralny i
ryzykowny, bo w jakim celu?
Może jedynie w celu poeksperymentowania sobie, ale imho eksperymentuje się z
fryzurą czy makijażem, ale nie z dziećmi.
> Jak coś jest lepsze, to nie znaczy, że to drugie jest od razu złe. Może
> byc nawet bardzo dobre, a pierwsze jeszcze lepsze.
Może, ale nie musi.
Dlatego uparcie pytam - dlaczego rodzice założyli, że to drugie rozwiązanie
będzie lepsze :)
> A wracajac do tematu, to nic złego, że dzieci chodza do jednej klasy, ale
> czy zarazem musi to byc optymalne?
Dla mnie to jest naturalne. Rodzeństwo bliźniacze wychowuje się razem,
dorasta razem i razem przebywa przez długi okres czasu. Dopóki nie ma z tego
powodu żadnych problemów to po prostu nie widzę żadnego_sensownego_powodu,
by dzieci celowo rozdzielać.
> Raz byłam miesiąc na kursie z mą siostra i przyznam, nie czułam się
> komfortowo.
No i to faktycznie może być powodem, by coś z tym zrobić.
> > Zwłaszcza, gdy są to jeszcze dzieci?
> Nawet gdy są to jeszcze dzieci. Czy braciszek szturchając się z chłopakami
> chce czuć na sobie czujne oko siostry? Czy siostra chce wysłuchiwać przy
> kolacji "A ona dzisiaj to..."
Nie wiem. Są różne dzieci i różne sytuacje.
> Ale tu na pewno dobrze rozważano tę decyzję
Możliwe.
Chodziło mi tylko o motywację rodziców, bo nie wspomniałaś o tym.
> Nikt młodszej nie mówił, że jest odpowiedzialna za problemy starszej.
Nie musiał.
Wystarczy, że powiedziano jej, że lepiej będzie, jeśli się przeniesie, bo
...
> Wiedziała też, że zmiana szkoły nie jest bez powodu, że jak odetchną od
> siebie, to i im obu i całej rodzinie wyjdzie na dobre.
Czyli tak, jak mówiłam - rozwiązano problem starszej siostry "za pomocą"
młodszej.
Prawodpowodnie nikt nie pomyślał, że takie dość drastyczne decyzje wpłynąć
mogą też na młodszą dziewczynkę (teraz albo później). To się wydaje proste -
rozdzielić, przenieść, przesunąć, odizolować, ale to - jak wspomniałam -
jedynie zamiatanie okruszków pod dywan.
Ale ok, nie ma już sensu na ten temat dywagować.
N.
|